Aleksandra zachwiała się i przytrzymała ściany.
- Skurwysyny - rzekła filozoficznie, odnosząc się do anonimowych Ich, którym zawdzięczała tą przygodę. Coś tu była porządnie nie tak, ktoś się tu bawił ich kosztem. Spojrzała w górę i zmrużyła oczy z determinacją. Zdecydowała w duchu, że na panikę będzie jeszcze czas, choć w sercu czuła zimne ukłucie, jak powoli przekręcany sopel lodu. Starała się zepchnąć wszystkie irracjonalne myśli gdzieś głębiej w podświadomość, ale coś tu była bardzo nie tak.
Wstała na chwiejnych nogach wpatrując się w panel na dachu windy. Pomyślała, że warto by sprawdzić co na nich spadło, może człowiek? Wolała jednak nie działać pochopnie, a cichy głosik z dzieciństwa podpowiadał jej, że na zewnątrz czai się jakiś potwór.
- Przyślą pomoc? - zapytała Laury z nadzieją.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |