|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-10-2012, 16:42 | #11 |
Reputacja: 1 | Zamrugała zaskoczona i odsunęła się o ile to było możliwe. W końcu przy drugiej ściance windy zasięg powinien być podobny. - Cicho. Dzwonię - pajac jeden. Zaraz pewnie spadniemy... te 7? 8? pięter, a on o kanapkach.
__________________ Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper. |
24-10-2012, 17:31 | #12 |
Reputacja: 1 | - Przepraszam szanowną panią - chłopak wykonał coś na kształt ukłonu - Proszę się nie denerwować. Kanapki są dla plebsu. Dla dam mam sałatkę. Bez oliwy, soli, majonezu, ulepszaczy i konserwantów. Oraz bez glutaminianu sodu. Sama ekologiczna sałata z młodymi kiełkami rzeżuchy. 25, 99.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
24-10-2012, 17:45 | #13 |
Reputacja: 1 | - Już spadliśmy, jeśli Pani nie zauważyła ... Wskazał na panel z mrygajacą cyferką, w kolorze utlenowanej krwi, cyferką zero. Powiedział co miał powiedzieć i dopiero gdy usłyszał sam siebie zrozumiał na co zwrócił uwagę .... Ale, czy to możliwe? I co z tym cholernym facetem.- Ej, młody trzeba unieść mu nogi, pomóż. Jeśli zemdlał, to pomoże. Zjemy jak już stąd się wydostaniemy.
__________________ Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz" |
24-10-2012, 17:51 | #14 |
Reputacja: 1 | Przewróciła oczami na tekst o sałatce, natomiast do mężczyzny zwróciła się głosem spokojnym, lecz autorytatywnym. - To nie pomoże, proszę pana. A jeżeli to z kręgosłupa to tylko pogorszy pan sytuację. -- *a o spadaniu było tylko przemyśleniami, niewypowiedzianymi na głos.
__________________ Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper. Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 24-10-2012 o 18:00. |
24-10-2012, 18:00 | #15 |
Reputacja: 1 | - Spadli? - mruknęła Aleksandra, wciąż kucając przy starszym mężczyźnie, próbując go ocucić - Nie jestem pewna co się właściwie stało, ale gdybyśmy spadli, to na pewno nie stalibyśmy teraz na własnych nogach.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
24-10-2012, 19:15 | #16 |
Reputacja: 1 | Strach, zdziwienie, niepokój i rozbawienie. Każdy z nich zareagował w inny sposób na zaskakujące i niebezpieczne zdarzenie. Jedni reagowali jak najbardziej racjonalnie, inni pod płaszczykiem ironii i humoru, ukrywali swój niepokój. Na razie nikt jednak nie panikował. Wszystkie zachowania mieściły się w granicach tolerancji przyjętych dla zdarzeń stresujących. Winda nadal stała w miejscu. Ktoś wcisnął przyciska wyboru piętra. Jedyną odpowiedzią był odległy odgłos łamanych kości. Ktoś inny wybrał przycisk alarmowy. Dźwięk, jaki wydobył się po chwili z głośnika umieszczonego na panelu windy sprawił, że wszyscy zdrętwieli. To co usłyszeli w żadnym razie nie mogło być standardowym efektem, jaki powinien w tym momencie się rozlec. Krzyk wypełnił windę i sparaliżował wszystkich. Brzmiał on, jakby ktoś kogoś mordował. Gdy jęk wybrzmiał Laura Faroe trzęsącą się ręką wybrała numer alarmowy w komórce. W chwili, gdy usłyszała standardowy dźwięk połączenia, ucieszyła się w duchu. Jej radość była jednak tylko chwilowa. Głos, który usłyszała a przede wszystkim słowa sprawiły, że omal nie zemdlała. - Zabijcie starucha! Zabijcie go, albo zginiecie tutaj. Kolejnych słów już nie było. W telefonie zaległa kompletnie głucha cisza. W tym czasie Aleksandra Weiss sprawdzała stan siwego mężczyzny. Puls miał stabilny i równy. Oddech również. Jego ciało jednak było wiotkie, jakby miała do czynienia z manekinem. - To on - wyszeptał starzec. Jego powieki dotychczas zamknięte, nagle otworzyły się szeroko. Przekrwione oczy wlepione były w wesołego dostawcę kanapek. - To on - powtórzył jeszcze ciszej tak, że tylko Aleksandra Weiss go słyszała - Zabijcie go. To jedyny sposób, by się wyzwolić. Po tych słowach głowa opadła mu na piersi. Nadal jednak żył. Jego klatka piersiowa wolno poruszała się w górę i w dół. W tej samej chwili coś ciężkiego spadło na dach windy, wywołując potężny metaliczny hałas. Winda osunęła się w dół z gwałtownym szarpnięciem.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over" A. E. Housman |
24-10-2012, 19:16 | #17 |
Reputacja: 1 | Zerknęła na chłopaka, który próbowała wcisnąć im kanapki. Przemknęło jej nawet przez myśl czy może zarabiać od sprzedanej sztuki, nie na godziny i czy dobry z tego biznes. Swoją drogą był całkiem niezły, o ile ktoś lubił takich facetów. - Co z tym telefonem? - zwróciła się do młodszej z kobiet - coś długo nie odbierają. - Spojrzała z niepokojem na zemdlonego mężczyznę, który nagle otworzył oczy. A potem, znów szarpnęła jak cholera a ona ponownie straciła równowagę przygryzając przy tym boleśnie wargę. Złapała się mocno najbliżej stojącej osoby. Odruchowo, żeby nie upaść.
__________________ "You may say that I'm a dreamer But I'm not the only one" Ostatnio edytowane przez Vivianne : 24-10-2012 o 19:35. |
24-10-2012, 20:44 | #18 |
Reputacja: 1 | Aleksandra zachwiała się i przytrzymała ściany. - Skurwysyny - rzekła filozoficznie, odnosząc się do anonimowych Ich, którym zawdzięczała tą przygodę. Coś tu była porządnie nie tak, ktoś się tu bawił ich kosztem. Spojrzała w górę i zmrużyła oczy z determinacją. Zdecydowała w duchu, że na panikę będzie jeszcze czas, choć w sercu czuła zimne ukłucie, jak powoli przekręcany sopel lodu. Starała się zepchnąć wszystkie irracjonalne myśli gdzieś głębiej w podświadomość, ale coś tu była bardzo nie tak. Wstała na chwiejnych nogach wpatrując się w panel na dachu windy. Pomyślała, że warto by sprawdzić co na nich spadło, może człowiek? Wolała jednak nie działać pochopnie, a cichy głosik z dzieciństwa podpowiadał jej, że na zewnątrz czai się jakiś potwór. - Przyślą pomoc? - zapytała Laury z nadzieją.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
24-10-2012, 22:14 | #19 |
Reputacja: 1 | Komórka wysunęła jej się z ręki jeszcze przed pytaniami szefowej i rudej. Po prostu nie miała siły już jej trzymać. Wbiła wzrok w staruszka i dopiero kolejny skok windy pobudził umysł Laury do działania. Palce rozpłaszczyły się wzorem gekona na chłodnych ściankach pomieszczenia. - Kazał nam zabić staruszka - odezwała się półgłosem wbijając wzrok w kanapkowego dowcipnisia. Jakoś najbardziej Faroe interesowało jak obiekt zainteresowania starca zareaguje na tę nowinę.
__________________ Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper. |
24-10-2012, 22:46 | #20 |
Reputacja: 1 | Szarpnęło i znów polecieliśmy w dół. Kurwa. Nie mogę tego cholerstwa jakoś konserwować? Człowiek płaci podatki.. .nie żeby osobiście, ale przecież w każdym produkcie się je płaci, nie?.. a tu takie kurestwo. - Kazał nam zabić staruszka – dobiegł do niego głos młodszej lesby. - Siostro – powiedział – Nie wiem, co brałaś rano, ale radzę wyhamować. Kto ci towar dostarcza? Jakieś pewne źródło? Chyba nie bierzesz od tego gostka z 2 levela? Trzeba dbać o zdrowie, mała. Wrzaski to wrzaski. Nie takie słyszał. Ale laski są za delikatne na takie przeżycia.. a ta się ewidentnie czegoś nawąchała dodatkowo i nerwy nie wytrzymały.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |