Jasper usłyszawszy słowa krasnoluda kiwnął ze zrozumieniem głową. Rozejrzał się po sali. Podszedł do starego mężczyzny, na oko pirata, który sprawiał wrażenie stałego bywalca. - Czołem zejmanie. - powiedział zaciągając głoski, jak żeglarz. - Wyglądasz na takiego, co zna, kogo trzeba i pomoże młodszemu wilkowi morskiemu. Nie za nic, oczywiście, nie za nic. Piwo dla mnie i dla pana! - zakrzyknął do dziewki. Kiedy ta przyniosła trunek, klepnął ją w tyłek. - Sam na pewno wiesz, jak przykrzą się samotne noce na koi. Szukam... kobiety. - ostatnie słowo wypowiedział z ociąganiem, jakby długo zastanawiając się, jak wypowiedzieć swoje myśli. - Nie zwykłej dziwki, oczywiście. Wiem jak trafić do burdelu. Szukam kobiety, którą można zabrać ze sobą na statek. Takiej, za którą nikt nie zatęskni i nikt nie będzie szukał. Takiej, która ogrzewałaby noce i którą, można - tutaj urwał, jakby znowu szukał odpowiedniego słowa - wypożyczyć wyposzczonym kolegom, za odpowiednią rekompensatę za uszczerbek na cnocie. Co powiesz? Kogo mam zapytać? |