Tunele biegły blisko powierzchni, były proste i nie rozgałęziały się szczególnie. Łatwo było zachować poczucie kierunku. Gdzieniegdzie ściana była naruszona, a na podłodze leżało niewielkie zawalisko ziemii i skał, lecz poza tym w tunelach łatwo było się poruszać - w przód i w tył. Szerokość była niewielka, maksymalnie metr.
W jednej z ich części przemieszczali Vernon i Gelid. Ten drugi wyraźnie odczuwał panujący chłód. W podziemiach temperatura utrzymywała się na równym poziomie.
Wreszcie dotarli drabiny. Tunel tu rozszerzał się trochę. Zachowując ostrożność i świecąc sobie pochodnią, wspięli się na górę.
Znaleźli się w małym pomieszczeniu wyglądającym na schowek. Wyszli na korytarz. Dom wyglądał na opuszczony, ale w środku widać było ślady użytkowania, na przykład świecznik z paroma ogarkami. Cicho zbadali sypialnie, by zauważyć, że jedna z nich jest zajęta.
Ambasador leżał na łożu. Wyglądał na bardziej nieprzytomnego niż śpiącego. Dostrzegli teraz ślady krwi, lecz najwięcej jej było na samym łóżku - pościel była nią wręcz przesiąknięta. Wyglądało na to, że ktoś zajął się jego raną, lecz z tego co byli w stanie powiedzieć po krótkim spojrzeniu, szanse na przeżycie i tak miał niewielkie. Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowało się wyraźnie używane biórko. Leżało na nim sporo rzeczy, najwyraźniej należących do Ambasadora. |