Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2012, 06:09   #38
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Gdy lecieli helikopterem, Alexowi przypomniało się, dlaczego tu właściwie jest. Świątynia nie pozwoliła mu kontynuować badań na temat ruin po Neandertalczykach. Odmówiła także zorganizowania wyprawy do jednej z nich. Zamiast tego przydzieliła go do tej sprawy... Jednak zanim to się stało, zdążył wytypować kilka miejsc, gdzie te ruiny mogły się znajdować. Opierał się na materiałach z innych ruin, a także własnej intuicji. Czapa polarna była jednym z nich.

Po pierwsze, ekstremalne warunki sprawiały, że prawie nikt tam nie przebywał. Po drugie, bardo wysokie albedo sprawiało, że dla satelit okolice bieguna były jedną białą plamą. Gdyby istniały tam jakiekolwiek ruiny, z pewnością długo nie zostałyby odkryte...

Tymczasem pojazd wylądował. Brzeg Lądolodu był niewielkim habitatem, którego kopuła miała może ze sto metrów średnicy. Na lądowisku kręciło się parę osób, było tu też kilka innych helikopterów - większość czarna, jeden biały. Ten, którym tu przybyli, wrócił do Megalopolis na autopilocie.

Został im puszczony krótki hologram informacyjny. Kobieta w ciasnym uniformie wytłumaczyła na nim kwestie bezpieczeństwa przebywania poza habitatem.

Wyglądało na to, że istniały dwa typy kombinezonów. Te zwykłe miały jedynie zapas tlenu, a pozostałe gazy do tworzenia mieszanki pobierały z atmosfery Marsa. Dzięki temu można w nich było przebywać aż do dwudziestu godzin.

Jednak na czapę polarną istniał inny typ. Zastosowanie tego samego mechanizmu było niemożliwe, gdyż duże stężenie dwutlenku węgla sprawiało, że przedostawał się on do kombinezonu i stwarzał zagrożenie dla życia. Dlatego w tych kombinezonach znajdowało się pełne powietrze, a jego zapas wystarczał na pięć razy krócej.

Poza tym, hologram przestrzegał przed oczywistymi rzeczami, jak na przykład przebywanie poza habitatem w ogóle bez kombinezonu.


Wewnątrz habitatu było niewiele miejsca. Budynki miały krzywe dachy, by wykorzystać maksymalną dostępną pod kopułą wysokość. Głównymi budynkami był hotel, jadalnia i sauna. Oprócz tego był tu tez magazyn i malutki budynek korporacji. W samym środku stała fontanna otoczona przez niewielki parczek. Nie było tu drzew, ale i bez nich kawałeczek zieleni przypominał o domu.

Część kopuły była przeszklona. Rozciągał się za nią widok na białą masę suchego lodu. Gdzieniegdzie jego żyły wrzynały się w głąb pustyni, dając niesamowite wrażenie.

Nowo przybyli udali się do hotelu, gdzie mieli mieć rezerwację. Jak się okazało, wcale tak nie było. Jednak właściciel przybytku przychylił się do ich stanowiska mówiąc:

- Przecież jesteście od Swanka, musicie być. Jak inaczej byście się tu dostali? Nie ważne, już ja się z nimi rozliczę, pewnie zapomniało im się wysłać informacji, lenie jedne. Z drugiej strony, cieszę się, że wreszcie ktoś się skusił na ich ofertę. Obecnie mamy tu samych świątynnych i korporaków, za przeproszeniem, ale oni nic nie robią, tylko narzekają na jakość usług. Jakaś odmiana będzie przyjemna.


Miał już was zaprowadzić do pokoi, gdy Sav poczuł pukanie w ramię. Obejrzał się, by skonstrenowany ujrzeć przed sobą całkiem nagiego mężczyznę.

- Wiem, czego szukacie - powiedział, powodując powszechne przerażenie - wiedza przychodzi razem z zimnem...

- Stef! - krzyknął właściciel hotelu - Ile razy mam ci powtarzać: nałóż coś na siebie, albo wynocha! No już! Uff! - odetchnął, gdy wrócił do środka po wyrzuceniu nieproszonego gościa.

- Razem z zimnem! - usłyszeliście jeszcze krzyk z zewnątrz.

- A niech cię szlag, Stef! - odkrzyknął mu właściciel. - Wybaczcie to wszystko. Stef jest dziwakiem. Przybył tu jakiś czas temu i zimno padło mu na głowę. Nic, tylko leży wśród tego lodu. Czasem wychodzi na zewnątrz taki, jakiego go widzieliście... Później trzeba go ratować. Ale jest nieszkodliwy. A teraz zaprowadzę was wreszcie do tych pokoi.

Będąc już w pokojach, zastanowiliście się nad swoją sytuacją. Udało wam się uciec, ale poza wami w tym sanatorium znajduje się przynajmniej ze dwustu pracowników Świątyni i Korporacji. Większość z nich jest co prawda na urlopie, ale niewiele to zmieni, gdy przybył za wami pościg.

Nie wiecie za bardzo, gdzie się udać. Chłopiec jest pewnie gdzieś na lodzie, ale gdzie? Niewielka budka pełni tu rolę siedziby korporacji. Stoi na uboczu i pracuje w niej tylko jedna osoba, do której obowiązków należy zapewne zarządzanie lotami i magazynem. A może szaleniec miał rację i wiedza przyjdzie do was jedynie za pomocą wizji?

Spróbowaliście także zorientować się, jakie macie możliwości spędzania wolnego czasu w Sanatorium. W hotelu znajduje się kilka automatów, stół do bilarda oraz piłkarzyki, zapewne importowane z ziemii. Poza tym nie ma tu nic do roboty. W saunie można skorzystać z kilku typowych zabiegów i dwóch tutejszych specjalności - pierwsza to leżenie w suchym lodzie. Zaleca się robienie tego w seriach kilka razy po minutę. Druga to sauna z sublimującym suchym lodem. Obydwa zabiegi są reklamowane jako mające korzystny wpływ na zdrowie.

Poza tym, można wyporzyczyć helikopter by polecieć na wycieczkę na pustynię bądź nad czapę polarną.
 
Issander jest offline