Cathil spojrzała z przerażeniem na pędzące na nią postaci, jej pierwszym instynktem była ucieczka, a Cathil ufała swojemu instynktowi.
Biegli co sił w nogach, nie mieli broni, musieli przed czymś uciekać. Jeżeli ci dwoje uznali coś za niebezpieczne, to Cathil nie miała tu nic do roboty. Zarzuciła łuk z powrotem na ramię odwróciła się na pięcie i rzuciła do ucieczki, starając sobie przypomnieć drogę, która ją tutaj doprowadziła i wszystko co mogło jej pomóc w zgubieniu pogoni - odpowiednie do wspinaczki drzewa, wyrobiska i bagniska, które spowolnią pogoń. Miała też w głowie to, co mogło stanąc jej na przeszkodzie - zwalone pnie, wartkie strumienie, gęsta roślinność. Starała się lawirować, tak by szybko zgubić pogoń, nie ważne, że nie wiedziała do końca przed czym ucieka, świadectwo dwojga ludzi w zupełności jej wystarczyło.
Pamiętała też o tych innych wilkach, tych przy strumieniu, wybrała taką drogę, która najprawdopodobniej nie wyprowadzi ją prosto w środek migrującej watahy. Miała nadzieję, że wilki będą szły dalej wzdłuż wody, albo przeprawią się na drugą stronę. Unikała otwartych przestrzeni i tych zwierzęcych ścieżek, które znalazła, tam mogły polować drapieżniki.
Poza tym mogła się tylko modlić, gdyby była z tych modlących.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |