W czasie gdy reszta grupy szukała swoich informacji, Agarth zagłębił się wewnątrz biblioteki. Poprosił jednego z bibliotekarzy o dość ogólne wskazówki dotyczące kierunku. Wiedział jak znaleźć to czego szukał. Informacja ukryta była testamencie jego dziadka. Nigdy nie spodziewał się że trafi do tego miejsca.
W końcu, po chwili poszukiwań, odnalazł to czego szukał. Niewielki zwój, autorstwa Hakaimono Ensisa.
Zwój miał magiczne właściwości. Dla każdego kto spróbował go przeczytać, wyglądał na raczej przeciętny i standardowy traktat o szermierce. W rękach kogoś z rodu Ensisów, jednakże...
Gdy tylko dotknął zwoju, ten zaświecił się szmaragdowym światłem. Gdy go rozwinął, pewne słowa rzuciły mu się w oczy.
Sōzō no osoroshī kizoku no ken
Ostatni prawdziwy dziedzic Ensisów uśmiechnął się delikatnie. Tymi słowami określano najpotężniejsze ostrza w posiadaniu jego rodu. Jedno posiadał już przy sobie, a był pewien że zwój ujawni mu położenie pozostałych. A nikt oprócz niego nie był w stanie z nich korzystać. Potrzebne bowiem były zarówno ostrza jak i słowa. A nie wyglądało na to że ktokolwiek inny miał uzyskać do nich dostęp. W dalszym z uśmiechem, i ze zwojem schowanym w jednej z jego rozlicznych kieszonek, najemnik wrócił do reszty grupy, by dowiedzieć się czegoś o tej Pradawnej Rękawicy.
*********
Najemnik otrzepał się z kurzu i zwrócił w stronę grupy uzbrojonych osobników.
-
Moje imię to Agarth Ensis. Najemnik i doskonały miecznik - W jego dłoniach pojawił się
Warrior’s Dawn -
Bardziej odpowiednim pytaniem jest: Kim ty jesteś? Nie kojarzę cię. A jeśli jesteś przeciwnikiem, wolę poznać imię człowieka - uniósł ostrze, w którym błysnęło światło i uśmiechnął się drapieżnie -
którego zabiję.
-
Dowódca Czarnego Jaszczura, tyle musi Ci starczyć nie przedstawiam się byle komu. -odparł spokojnie przeciwnik i wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, zaś Agarth poczuł jak jego ostrze chce wyskoczyć mu z dłoni, jak gdyby coś je przyciągało z niezwykłą siłą.
Agarth uśmiechnął się delikatnie.
-
Pełny dumy, nieprawdaż? - Obrócił dłoń i wbił miecz w posadzkę, do drugiej zaś przywołał przywołał trzy noże. -
Ciekaw jestem... - cisnął wszystkimi trzema w Jaszczura -
jak długo przetrwa to twoje nastawienie...
Noże poszybowały w stronę mężczyzny który jedynie uniósł delikatnie dłoń. Ostrza zatrzymały się nagle w powietrzu, po czym odwróciły ostrzami w stronę Agartha. -
To twoje prawda? -zapytał i pstryknął palcami tak, że ostrza pofrunęły teraz ku swojemu właścicielowi.
Agarth spojrzał spokojnie na swojego przeciwnika.
-
Owszem. - Postanowił odesłać noże z powrotem do innego wymiaru. -
Ciekawe. Teraz jednak zastanawiam się. Panujesz nad bronią, czy nad metalem? - Uśmiechnął się delikatnie, a w jego dłoni pojawił się bokken.
-
Przekonaj się. -rzucił sucho mężczyzna dobywając swego miecza i stając w pozycji obronnej.
Najemnik uśmiechnął się szeroko.
-
Więc przekonajmy się czyje zdolności są lepsze - rzucił, a następnie puścił się biegiem w kierunku przeciwnika. Na początek zamierzał wymienić kilka ciosów i ocenić jego umiejętności.
Oponent był niezły bez problemu sparował pierwsze uderzenia bokena wywijając gładko swoim mieczem. -
To tylko kawałek drewna. -prychnął po czym rękawica swej zbroi zbił broń Agartha i wykonał pół obrót by uderzyć od góry. Atak zaś okazał się szybki i silny, bowiem koniec miecza ranił odskakującego Agartha zapewniając mu zapewne kolejną bliznę na piersi.
Agarth tylko się roześmiał.
-
Nie jestem przerażony do szpiku kości. Ale, może zaczniemy grać bardziej poważnie? - Bokken znikł z jego dłoni.
-
Ten'nō no yūgure. - Uniósł nodachi w obu dłoniach i ustawił pionowo z boku swojego ciała.
-
Raijingumūn no sen katto. - powiedział spokojnie, wyprowadzając potężne cięcie po skosie.
-
Dziwi mnie, że tak głupi najemnicy jak ty przeżyli swe pierwsze misje. -prychnął najemnik i silnie machnął dłonią. Miecz zaś którym Agarth wykonywał atak, okręcił się w jego ręce, tak że wojownik machnął ostrzem w swoją stronę. W swojej karierze blondyn musiał to wpisać do jednej z największych porażek, głupot i lekkomyślności jakie zrobił, bowiem atak z całą mocą uderzył w jego ciało raniąc je i znacząc wieloma malutkimi ranami, jednak jak każdy wie tysiąc zadrapań jest groźniejszych od jednej głębokiej rany.
Najemnik upadł na jedno kolano, podpierając się mieczem. Odetchnął głęboko... i zaczął się cicho śmiać. Nodachi zniknęło z jego dłoni.
-
Głupi? Nie sądziłem że zdołasz to zrobić, to prawda. Mogłem cię nie docenić. Ale, to niestety nie zadziała. - zaczął powoli wstawać.
-
Teki o fukitobasu to dōmeikuni no tame no hōhō o keihatsu suru. - mówił, powoli powstając z ziemi. Powietrze dookoła niego poruszało się.
-
Arashi no maebure. - Z tymi słowy w jego dłoniach pojawiła katana o jasnozielonym ostrzu. W głowie Ensisa odezwał się głos.
“Hej, mistrzu. Cóż może dziś zrobić dla ciebie skromny duszek?” zapytał głos z lekkim sarkazmem.
“Zabić tego człowieka.”
W jego umyśle rozległ się nieco okrutny śmiech.
“Sprawi mi to niewiarygodną radość.”
Agarth uśmiechnął się przez sekundę, by po chwili znów spojrzeć na Jaszczura. Bez uśmiechu.
-
Obawiam się że będziecie musieli zginąć. - uniósł miecz na wysokość klatki piersiowej. –
Kaze no ken. - Powiedział spokojnie, wykonując poziome cięcie.
Podwładni jaszczura upadli w jednym momencie na ziemię, gdy na ich ciałach eksplodowały rany. Krew pociekła po podłodze gdy wszyscy jednocześnie w nią łupnęli, ich szef jednak nie był byle płotką. Gdy tylko poczuł na szyi powiew wiatru błyskawicznie uniósł ostrze i odbił niewidzialną wstęgę, tak ze ta tylko lekko drasnęła jego szyję. Ta która uderzyła w pierś przecięła zbroję, jednak by zranić ciało już mocy nie miała. Ostatnia atakująca od tyłu zdołała jednak zranić przywódcę gangu, który skrzywił się z bólu.
-
Ciekawa umiejętność... ale naprawdę mnie niedoceniasz. -stwierdził mężczyzna i wyciągnął rękę w stronę Agartha.
-
Magnetic Sphere - slow.- powietrze dookoła Agartha zawirowało a on poczuł się dziwnie ciężki, jak gdyby poruszał się w kisielu.
-
Nie zapominaj, magnetyzm włada nie tylko metalem. Pokażę Ci sztuki o których nawet nie śniłeś. -rzekł mężczyzna i wyjął zza paska trzy noże dorzucania posyłając je w stronę spowolnionego najemnika. Gdy te wpadły w pole magnetyczne, zaczęły nagle szybko wirować dookoła blondyna.
-
Jak myślisz z której strony nadlecą? -zapytał z ironicznym uśmieszkiem jego wróg.
Ensis również ukazał swojemu wrogowi delikatny uśmiech.
-
Kaze no ken. - powiedział ponownie, wykonując niezwykle oszczędny ruch ostrzem. Niewidoczne wstęgi powietrza oderwały się od miecza, by zacząć krążyć dookoła Agartha, zdolne odeprzeć atak nożami z każdej strony. Dwie zaś poleciały w stronę Jaszczura, synchronizowane tak by uderzyć jednocześnie w jego twarz, oraz w nadgarstek trzymający miecz.
-
Ciekaw jestem czy jesteś szybszy od wiatru, Dowódco Czarnego Jaszczura? - zapytał spokojnie najemnik, w dalszym ciągu z uśmiechem na ustach.
Mężczyzna zareagował gdy tylko poczuł wiatr na twarzy, postanowił poświęcić nadgarstek. Odbił ostrzem fale powietrza która miała uderzyć w twarz, zaś z ręki która trzymała miecz, chlusnęła krew gdy wietrzne cięcie rozcięło skórę. Mężczyzna spojrzał na Agartha wilkiem, po czym zębami urwał swój rękaw owijając spokojnie nadgarstek.
-
Faktycznie, nie doceniłem Cię... ale czy poradzisz sobie z tym? - powiedział i nagłym ruchem odczepił coś od paska, ciskając dziwną kulą wielkości zaciśniętej pięści w stronę Agartha.
Ensis parsknął.
-
Sądzę że nie powinno to do mnie wcale dotrzeć. - uniósł miecz, niczym do bloku –
Tsuisuto arashi. - powiedział spokojnie, sprawiając że wicher szybszy i potężniejszy od huraganu uderzył w przeciwnika i jego kulkę, w zamierzeniu odrzucając ich w tył.
Oponent zaś uśmiechnął się gdy wicher uderzył w kulkę, bowiem ta rozpadła się na dwoje rozsypując dookoła stalowy pył, wiórki metalu drobne niczym kropelki deszczu. Jaszczur machnął rękoma, a burza ostrych przebiła się przez tornado ruszając na Agartha ze wszystkich stron niczym plaga szarańczy.
Ten zaś tylko uśmiechnął się delikatnie.
-
Tengoku no ue o aruku. - skoczył w górę, i odbił się od powietrza. Powtórzył tę sztuczkę jeszcze parę razy, unosząc się na wysokość kilku metrów. Uniósł ostrze, postanawiając to zakończyć.
-
Kaze no ken... - powiedział wyraźnie –
...Hisan'na shi! - zakończył. Olbrzymia ilość niewidoczny wstęg oderwała się od miecza Agartha. Miały one uderzyć wroga wielokrotnie ze wszystkich stron, nie dając mu najmniejszej szansy na obronę, krążąc dookoła niego i powtarzając natarcie co chwila.
Jaszczur uniósł miecz do bloku gdy tylko poczuł ruch powietrza dookoła siebie. Wiele mu to nie pomogło. Wstęgi ostrego niczym brzytwa powietrza otoczyły go niemal natychmiast, i uderzyły. Ułamek sekundy później natarcie powtórzyło się. Mężczyzna dosłownie eksplodował krwią. Gdy niewidoczne ostrza zaprzestały swojego ataku nie przypominał już nawet człowieka. Zdołał utrzymać się na nogach przez kilka sekund, by w końcu upaść twarzą w kierunku ziemi, martwy. Agarth zaś spokojnie zszedł z wysokości na której przebywał, by w końcu stanąć obok ciała swojego przeciwnika.
-
Do końca nie zdradziłeś mi swego imienia, Dowódco Czarnego Jaszczura. Wygląda na to że to twoje nastawienie przetrwało do końca. – Agarth ruszył z powrotem na górę, rzucając jeszcze jak gdyby do siebie. –
Mimo wszystko... dobra walka.