Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2012, 22:25   #102
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Franc jęknął. Potem zawył. A potem zaklął tak soczyście, ze nawet Durin pod swoją brodą z lekka się zaczerwienił. Ręce wojownika były wygięte pod nienaturalnym kątem, prawie niesprawne. Jego narzędzie pracy. Nimi zarabiał na życie. Bez nich był... Nikim.

Przeturlał się na bok. Dłonie były jako tako sprawne i udało mu się wydobyć flakonik z dobroczynną miksturą. Podnieść go do ust, to już było wyzwanie. Na swoje szczęście był pijakiem, żulem i moczymordą zaprawionym w tysiącach karczemnych burd i żadna mordownia nie była mu obca. Nauczył się tam tego i owego. Otwieranie flaszki bez użycia rąk, to była jedna z jego ulubionych konkurencji. Teraz przyda się jak znalazł.

Magiczny napój rozlewał się po jego zmasakrowanym ciele, ale nie był wstanie zrobić wszystkiego. Franc wstał na chwiejnych nogach i podszedł do kościelnej ławy. Uniósł nienaturalnie wygięte ręce nad oparcie i przełkną ślinę. Napił by się teraz, ale cóż...

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! -

Walnął jak trzeba, nastawiając obydwie na raz. Mikstura działała, łącząc w całość przerwane ścięgna, spajając kości i regenerując mięśnie. Choć pewnie nigdy nie będą tak sprawne jak kiedyś.

- Kurwa! -

Powiódł mętnym wzrokiem po pobojowisku, aż jego wzrok spoczął na truchle czarownika. Twarz momentalnie mu stężała. Poszukał wzrokiem zgubionego Scyzoryka. Jest. Podszedł do upuszczonego miecza i złapał za rękojeść. Nie miał jeszcze siły go unieść, ale z uporem począł ciągnąc po kamiennej posadzce, krzesząc czubkiem iskry. W końcu dotarł do zmasakrowanego truchła, nie zważając na nic i na nikogo złapał czarownika za fraki i posadził mniej więcej w pionie. Spoglądnął na niego z odrazą przez moment, po czym z widocznym wysiłkiem zakręcił młyńca i z szerokiego obrotu odciął mu łeb. Oderwany do korpusu czerp potoczył się po świątynnej po świątynnej podłodze a Franc postawił but na ramieniu bezgłowego korpusu, aby nie upadł. Odstał miecz na bok, po czym zaczął gmerać w okolicy krocza. Po chwili wyją kutasa i lubością począł oddawać mocz prosto w szyje nekromanty. Byłą słaby, kolebał się na boki, ręce mu się trzęsły więc przy okazji oblewał sobie buty, inne trupy i wszystko dookoła, ale nie przerywał. Szczał, szczał i szczał, jakby miał w środku beczkę wody, wymagająca opróżnienia. W końcu ostania kropla żółtego płynu upuściła jego ciało a Franc wydał odgłos ulgi i wypuścił ciało nekromanty spod buta, prosto w żółtoczerwoną kałuże. Zadowolony z siebie odwrócił się reszty, chowając kutasa, coby ich nie zawstydzać.

- No, co? Obietnica, to obietnica. -
 
malahaj jest offline