Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2012, 09:58   #59
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Muza

Trzeba być ciotą aby nie polecieć na takie ciało. Albo rasistą. Felipa nie lubiła ani jednych ani drugich. Rozmowa z nimi była utrudniona bo pozbawiała latynoskę jej głównej siły przetargowej. Geje pomijali jej atuty wizualne skupiając się na argumentach zamiast wodzić oczami za jej cyckami. A rasiści... Cóż, z nimi lepiej w ogóle nie wdawać się w konwersacje.

Czy Felipa była rozdrażniona? Owszem. Ale bynajmniej nie z powodu zoologicznych epitetów. Zirytowała ją jej własna niemoc. Mogła tylko stać obok i bezradnie się przysłuchiwać. Wedziała, że najrozsądniejsze okarze się milczenie jak również, że chwilowo skazani są na porażkę.

Swoją drogą Walers mówił dość przekonująco o małpach, brudnych dziwkach i tym na co takie zasługują. Czy mógł na prawdę tak myśleć, czy po prostu wskoczył w rolę?
Kiedy opuścili budynek Felipa przez moment przyglądała mu się badawczo, z konsternacją. Puto ze sfastyką na szyi mówił, że Anioły to klub białasów z całym ich bagażem uprzedzeń. To reguła wyssana z mlekiem matki czy tylko takie sobie pierdolenie?

Nie żeby na Bronxie panowała jakaś ogromna rasowa tolerancja chociaż tam chyba nie przybierała tak ortodoksyjnego wymiaru. Sama Felipa mieszkała z murzynem i białasem w trzypokojowym mieszkaniu i nikt się temu nie dziwił. Wujek był Chińczykiem a bracia Karamazow dwoma Ruskimi i każdy z nich dorobił się mocnej pozycji w dzielnicy. Nie. Zdecydowanie kolór skory to na jej śmieciach sprawa drugorzędna. Wpływy i dinero. To one decydują czy to ty robisz laskę czy robią ją tobie. Sencillo.

* * *

Felipa nie odezwała się ani słowem w drodze na parking. Wyglądała na dość spokojną, czemu mógł zaprzeczyć jednynie zabójczy rytm obcasów stukających po asfalcie.

Z plecaka przy motocyklu wyciągnęła skórzane gacie i ostentacyjnie wciągnęła je na tyłek, szpilki zamieniła na motocyklowe buty. Płaszcz złożyła z zgrabną kostkę i stojąc tyłem do pozostałej dwójki wciągnęła na grzbiet ciemną bluzę z kapturem, na koniec kurtkę z gangowymi oznaczeniami, które na tej dzielnicy mogły działać niczym płachta na byka ale latynoska albo tego nie przemyślała albo wręcz przeciwnie, umyślnie kusiła los.

- Gonzales to muy aryjskie nazwisko, si? - mowiła bez przekonania, jakby była zaspana albo przygaszona. - Muszą mieć jakiś układ. Na tyle lukratywny aby przełamać wzajemną niechęć. Może sprowadza się to do Virtualgirl, a może ta działalność to czubek góry lodowej. W każdym razie chociaż wiemy na czym stiomy, wróci się do sprawy później ale trzeba przemyśleć jak to ugryźdź.
Siedziała już na motocyklu obracając w palcach niecierpliwie kask.

- Yep. - rzucil Walters spod czarnej przyslony helmu dosiadajac swoja maszyne. - Nie bierz do glowy chica. - powiedzial swobodnie jak gdyby nigdy nic przed siebie, lecz tak naprawde ogarniajac jej twarz cieplym spojrzeniem, ktorego nie mogla widziec. - To nie byl dobry moment na zabijanie skurwysynstwa. - mimowolnie zacisnal mocniej dlonie na rekojesciach kierownicy Harleya.

- Jedzmy gdzies na browca. - dodal obracajac glowe w ich strone. - obgadamy temat na spokojnie, si? - w ostatnie slowo wlozyl szczypte bezinteresownej serdecznosci.

- Możemy jechać. W jakieś miłe miejsce, gdzie jest więcej kolorowych. Co powiecie na Harlem? Znam tam miłą knajpkę - Jack mówiła całkiem spokojnie.
- No to kto tym razem bierze mnie na tylne siodełko? Muszę przebić blachy mojemu motorowi. Nie znasz kogoś kto mógłby to zrobić Felipa?

- Carino, powiedz mi czego potrzebujesz a ja znajdę ci człowieka, który to zrobi - latynoska zakryła twarz przesłoną kasku. - Extremadamente sencillo. Ale wieczorem. Teraz faktycznie posadźmy gdzieś tyłki, wrzućmy na luz i omówmy akcje w Safe Heaven. Jack, prowadź do tej knajpy. Na Harlemie powinno być względnie neutral. A co do podwózki... Ja i Anhel pozwolimy ci wybrać maquina, si? - spojrzała na Waltersa i choć nie widział jej oczu zza przyciemnionej szyby to mógł przypuszczać, że się uśmiecha. - To kto z nas ma fajnieszy motor cielo? - zabrzmiało jak wyzwanie. Zaraz później Felipa odpaliła silnik i ten wydał z siebie niski melodyjny pomruk.

Ed wyjal z kieszeni i wyciagnal w strone Jack czarne, meskie okulary Harleya. Nie mial drugiego kasku ale nie padalo. Wygodnego miejsca za nim bylo w sam raz na ten z rodzaju milych oku rozmiar kobiecej pupy.

- Najfajniejszy jest mój własny - lekarka westchnęła melancholijnie z tęsknoty za swoją maszyną i usadowiła się wygodnie za mężczyzną - Wybieram Eda, sorry Felipa, wolę podczas jazdy przytulać się do mężczyzny. A teraz na Harlem, przy Union Street, pub " U Tommy'ego". Właściciel jest wielki, ale dyskretny. Nie robi problemów, jeśli jemu nie robią.

* * *

Gadka jej się nie kleiła, myśli wiły się gdzieś w zwojach kory mózgowej jak stado śłiskich węgorzy. Ocierały się o siebie, plątały żeby zaraz wyślizgnąć z garści.
- Skoczę do kibla przepłukać się zimną wodą...

Felipa odsunęła krzesło i rozleniwionm krokiem ruszyła w stronę łazienki. Piwo pogłębiło jedynie uczucie zmęczenia i złapała się na tym, że średnio nadaje się na akcję w Safe Heaven a tej przecież wyjątkowo nie chciali spierdolić.
Mężczyzna przy barze posłał jej zachęcający uśmiech ale tylko odwróciła wzrok.

Bez zbędnej zwłoki wysypała kupkę amfy na porcelanowy róg umywalki osuszając go wcześniej rękawem. Wciągnęła sporo, najpierw do jednej, póżniej drugiej dziurki i poczuła gdzieś w zatokach eksplozję adrenaliny. Oczy miała zaczerwienione ale otworzyły się szeroko i bacznie, rejestrujac wszystko ze zdwojoną uwagą.

- Hola Alan. Śniłeś mi się dzisiaj, wiesz? - jej głos skierowany do komunikatora był niebezpiecznie przymilny. - Jeśli chcesz opowiem ci później ze szczegółami ale narazie musisz zorganizować dla mnie rezerwację w jednym lokalu...

* * *

Kiedy wyszła krok miała już gibki, taneczny niemal, i promieniowała witalnością. Facet przy barze dalej jej się przyglądał i tym razem Felipa posłała mu oko.
Wróciła do stolika w o niebo lepszym humorze niż gdy od niego odchodziła, gotowa teraz gołymi rękami przenosić jeśli nie góry, to chociaż pagórki.

- Tak sobie myślałam... Ja na ich miejscu nie wnosiłabym przesyłki do knajpy. Zostawiłabym ją w samochodzie i wymieniła się pilotami do wozów. Albo pojechała po zawarciu umowy w bezpieczne miejsce. Teoretyzowanie nic nam nie da więc generalnie to jałowe pieprzenie, si? Zbierajmy się, trzeba obejrzeć sobie lokal. Anhel, masz jakiś gajer? I koniecznie okulary słoneczne, twoje ojo jest słodkie ale zbyt caracteristico. Alan zorganizował ci mały stolik w głównej sali.
Klasnęła w dłonie i potarła je entuzjastycznie.
- Czuję, że to dobry dzień żeby zarobić trochę dinero.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 26-10-2012 o 10:06.
liliel jest offline