- Bez jaj... - kiwnął z niedowierzaniem Minton, uśmiechając się kącikiem ust. Przez dobre kilkanaście sekund w bezruchu przyglądał się temu wyjątkowemu obiektowi - Kaktusy...? W Detroit? Niemożliwe! - rzucił kolejny raz, dopiero po chwili orientując się że w okolicy nie ma jednej żywej istoty, z którą mógłby się podzielić swoim zdumieniem. Naturalna ciekawość popchnęła go do przyjrzenia się temu bliżej. Starał się ostrożnie stąpać po zieleninie, uważając by się nie potknąć. Źródło tego rozrostu musiało kryć się wewnątrz. Udał się do miejsca, gdzie wedle logiki powinny znajdować się drzwi do środka. Jeśli nikt ich nie zabarykadował, był gotów je przekroczyć. Nie zamierzał nikomu, czy niczemu przeszkadzać, chciał się jedynie przyjrzeć. Przecież roślina nie może mu zrobić krzywdy? Prawda... ?
__________________ Something is coming... |