Jacek wybrał pozostałego kultystę. Wyciągnął przed siebie lśniący dwunastościan foremny i krzyknął głośno:
-
Yuggogrimmon! Wybieram cię!
-
Nie ma mowy - odpowiedział głos z błyszczącego dodekaedru -
Nie ma mowy. Załatw to sam.
Zaskoczeni kultyści spojrzeli po sobie. Thulhu, które mówi? Przecież to była by prawdziwa aberracja w świecie aberracji. Ale jednak...
-
No dobra - padło w końcu -
Przybywam. Strzeżcie się, albowiem ja, prastary Yuggogrimmon, odwieczny... Zresztą, szkoda gadać - z oślizgłym pluskiem przed Jackiem Murakamim pojawił się jego wierny druh i towarzysz.
-
Bła, bła, wasze żałosne życia dobiegły końca i tak dalej - powiedział Yuggogrimmon rozdymając swoje galaretowate ciało, gotów pochłonąć swojego przeciwnika.
Wykonuję Engulf ile wlezie.