Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2012, 21:09   #60
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Sytuacja z neutralnej szybko zamieniła się na niebezpieczną, gdy paczka zaczęła zachowywać się zupełnie inaczej niż powinna. Haker błyskawicznie sprawdził jakość blokady sygnałów, nie dostrzegając żadnych zakłóceń czy przebić. Zatrzymał też deszyfrację, pozostawiając ten coraz dziwniejszy przedmiot w spokoju. Co ciekawe, przestał wykazywać wszelką aktywność, mimo, że Kye był prawie pewien jego uczestnictwa we wcześniejszym rozbrajaniu. Nikt nie mógł przebić się przez jego zabezpieczenia w tak krótkim czasie, w ruchu i nie zostawiając śladów. Remo w takiej sytuacji rzuciłby tę całą robotę i został farmerem. Mogła to być także specyfika samego “opakowania”, tak czy inaczej, było to zgadywanie. Pozostawił to na później. Na razie czekał na Ann, której zostawił w pełni sprawdzenie samochodu Suareza.
On zadzwonił tylko do Dirkuera.
- Alan, potrzebne mi wejście do kamer Grand Central. Dokładnie do archiwum z dzisiejszego ranka. Załatw mi to, na wczoraj. Wszystko w sprawie paczki.
Rozłączył się nawet nie czekając na odpowiedź.
A Ferrick poradziła sobie z wozem, nie uzyskując jednak pozytywnych rezultatów w kwestii odnalezienia zguby.

Nie było co czekać na odpowiedź szefa, Kye od razu po powrocie dziewczyny skierował się w stronę Grand Central, przebijając się mozolnie przez ruch uliczny Manhattanu. Trzeba było przyznać, że facet miał wyczucie czasu - Alan podesłał zapisy z kamer po jakiejś półgodzinie, mniej więcej w czasie, gdy haker parkował swojego Mustanga przed dworcem, jakimś cudem odnajdując miejsce. Wiadomość odebrali dopiero po opuszczeniu wozu, najpierw musząc przebić się przez zapisy z kilku ostatnich dni, gdyż najwyraźniej niepożądane było, aby ktokolwiek spróbował się domyślić po co one ludziom z Corp-Techu.
W końcu odnalazł zapis, na którym Corbin parkuje swojego Tetsujina i wysiada z niego, z czarną torbą podróżną w ręku. Remo szybko przełączył się na następną kamerę, już z głównego pomieszczenia, bez problemu przyglądając się, jak śledzony wchodzi, a potem skręca, kierując się gdzieś do bocznego pomieszczenia. Szybka zmiana kamery... i “szum”, zupełne nic. Murzyn zaklął pod nosem, przewijając czas w tył. Obraz był, przedstawiając przechowalnię bagażu, dobre dwieście różnej wielkości szafek, zamykanych na standardowe, choć dobrej jakości i certyfikowane klucze. Suarez opuścił to pomieszczenie po jakiejś minucie, już bez torby.

Bez zbędnej zwłoki odwiedzili osobiście tamte pomieszczenie. Haker od razu poczuł się nagi, gdy jego sprzęt, który nosił przy sobie, na sobie i w sobie, zwyczajnie zwariował lub się wyłączył. Mężczyzna warknął coś niezrozumiałego, zauważając jeszcze, że przynajmniej połowa wszystkich skrytek była zamknięta i pewnie pełna. Na zwykłych zamkach się nie znał, urządzenie, które włączył Corbin, wyłączało go ze wszystkiego innego. Cofnął się więc do głównego hallu.
Ann także nie miała pojęcia jak sobie z tym poradzić, a pozostała część grupy była może nawet na drugim końcu miasta. Jedynym sensownym pomysłem wydawało się zdobycie kluczy do wszystkich skrytek, ale wymagało to interakcji z ludźmi, z którymi żadne z nich zadawać się w takich sprawach nie chciało. Włamanie odpadało, celów było zbyt wiele.
Mimo, że Remo nie podobało się to zupełnie, jedynym do czego doszli, była decyzja o zaczekaniu na ruch Suareza. Gdy sam wyjmie przesyłkę to sprawa stanie się prostsza.

***

Kye zabrał ich do miejsca nie tak bardzo oddalonego od Grand Central, stykającego się z Chinatown, a które przypadkiem było jego mieszkaniem. Milcząc przez całą drogę, bił się z myślami, dotyczącymi wszystkiego w co ostatnio się wplątywał, w tym również towarzystwo dziewczyny, która jechała teraz z nim. Miał nadzieję, że nie popełnia błędu pokazując jej swoje lokum, w końcu również pracowała dla Corp-Techu, nawet jeśli jej poświęcenie i lojalność wobec korporacji nie były wielkie. Co stanowiło zaletę.
Ostatecznie dotarli na miejsce i Remo wprowadził Ann do niezbyt ładnego, delikatnie mówiąc, budynku, a następnie przedpokoju wskazując wyłaniający się ze ściany panel.
- Względy bezpieczeństwa. Odciski nie wyjdą nigdy poza obręb tego zamkniętego systemu.
Sam wpisał kod aktywujący i jednocześnie wyłączający podstawowe alarmy.
- Gość, Ann Ferrick.
Dziewczyna z ciekawością rozglądnęła się po mieszkaniu:
- Przyjemnie tu, choć okolica nie zachęca. - Szybko przeszła do tematu, który bardziej ją interesował - Jak chcesz się zabrać do tych zabezpieczeń? W czym mogę pomóc?
- Najpierw połóż dłoń na panelu.

Dalsze drzwi się otworzyły, a Remo wszedł do środka, witany przez mechaniczny głos.
- Witaj Kye. Witaj Ann. Czy życzycie sobie...
Haker przerwał w połowie tego zdania.
- Pić i jeść, na razie tyle - dopiero po tym odezwał się do dziewczyny. - Wykorzystam sprzęt Corp Techu. Powinien poradzić sobie z zabezpieczeniami, które tworzyła ta sama firma a także zablokować wszelkie sygnały. Nie wiemy jednak co tam jest, masz coś, co wyłączyłoby zawartość w razie czego, nie rozwalając wszystkiego wokół?
Czekając na odpowiedź zajął się otwieraniem drzwi do pokoju z superkomputerem. Roboty stawiały na rozsuwanym stole napoje w butelkach, dwie szklanki, dwa talerze i przystawki z długim terminem ważności. Mechaniczny głos nie dawał się łatwo zbyć.
- Życzycie sobie ciepły posiłek?
- Dla mnie wystarczy to co jest
- dziewczyna rzuciła w przestrzeń, skupiając się na odpowiedzi dla hakera, nie wydawała się szczególnie przejęta ultranowoczesnym wyposażeniem - Mam folię przeciw wybuchową. Mogę z niej zrobić w miarę bezpieczną obudowę, ale to nigdy nie jest idealne rozwiązanie. Może przydałyby się choć prowizoryczne maski. Nie wiadomo czy coś się przy okazji nie ulotni.

Remo wreszcie otworzył przejście, odsłaniając przez Ann pomieszczenie swoją surowością przypominającą bunkier.
- Myślałem raczej o czymś, co unieszkodliwi elektronikę a nie nas. I tak nie zamierzam być w tym pomieszczeniu, gdy to otworzymy.
Wszedł do środka. Prócz biurka i krzesła nie było tu nic.
- Komputer, klatka metr sześcienny, blokowanie wejść i wyjść.
Holograficzne ściany pojawiły się w środku pokoju. Były tylko wizualizacją, bowiem sama klatka była niewidoczna.
- Teraz możemy przenieść tu przesyłkę CT. Zdaje się, że miałaś jakieś przenośne blokowanie sygnału. Wolałbym, żeby nic nie skierowało uwagi na moje mieszkanie.
Panna Ferrick potwierdziła:
- Wystarczające zabezpieczenie by nic nie zostało wykryte przez kilka minut. Mam to z resztą swoich rzeczy. Zabierzmy je do Ciebie nie wiadomo, co może okazać się przydatne. Może robot do czegoś też się przyda.

Murzyn skinął głową, szybko przygotowali miejsce, przenieśli rzeczy. Umieścił paczkę na odpowiednim podeście.
- Komputer, obejmij zagłuszaniem cały pokój.
Sygnał był zagłuszony, ale jednocześnie superkomputer uzyskał dostęp do opakowania fantu.
- Komputer, rozłącz zabezpieczenia. Przed złamaniem ostatniego zmniejsz klatkę do metra sześciennego.
Niewiele było tu do roboty dla samego Remo, wyszedł więc z pomieszczenia.
- Jeśli coś masz, co mogłoby wyłączyć elektronikę... na wszelki wypadek. To i tak chwilę zajmie.
Usiadł przy stole, wkładając wreszcie coś do ust. Przez to wszystko całkiem zapomniał o żarciu.
- Możemy spróbować podłączyć jeszcze jeden zakłócacz, może nic to nie dać, ale warto spróbować.
Kiedy czujnik został zainstalowany na obudowie walizki Ann też opuściła "bezpieczny" pokój hakera. Teraz wszystko zależało od komputera. Zaburczało jej w brzuchu. Przypomniała sobie, że od tosta na śniadanie nic nie miała w ustach. Wzięła jedną z małych kanapek przygotowanych przez "wirtualną gospodynię". Popatrzyła na pokrywająca ją zielonkawą pastę i nagryzła ostrożnie:
- Mmmm - zerknęła na gospodarza - Naprawdę dobre. Co to jest?
Komputer zareagował natychmiast.
- Naturalne zielone pesto rodem ze środkowych Włoszech, pierwszy raz...
Remo odchrząknął, wchodząc maszynie w słowo.
- To nie są bezpieczne pytania. W tym nawiedzonym mieszkaniu nawet sam ze sobą pogadać nie mogę. Proponowali mi dom w swoim miasteczku, ale czułbym się tam odsłonięty. Z Suarezem mimo wszystko poszło nam banalnie łatwo.
- Tylko dlatego, że wiedzieliśmy czego i gdzie szukamy. Nie ma zabezpieczeń, których nie da się złamać lub w inny sposób zlikwidować. To tylko kwestia czasu.
- Właśnie, jego ochrona była do dupy. Nie miał nawet najmniejszej szansy obrony. Ja wolę nie rzucać się w oczy. Tutejsi mieszkańcy wskażą pytającemu zarośniętego czarnucha, ale nie odpowiedzą na inne pytania -
wzruszył ramionami. - Jak trafią na mój trop to jak każdy mam przesrane, liczę tylko na to, że mam lepsze powiadomienia od Suareza. Mamy mało czasu, gdy dowiedzą się ci, którzy stoją za nim to dorwą Jack. Ja zwyczajnie nie wierzę, że nie ma za nim znacznie potężniejszych ludzi. Ten pionek był zbyt lekkomyślny, aby mu się to w pojedynkę udawało.
Zdał sobie sprawę, że za bardzo się rozgadał, więc zamilkł wreszcie, robiąc coś na kształt przepraszającej miny.
- Musimy się więc dobrze przygotować na tę konfrontację i mieć mocne argumenty do "negocjacji" - Przy ostatnim słowie jej wzrok automatycznie pobiegł w kierunku drzwi do zabezpieczonego pokoju.
Kye nie odpowiedział już, zostawiając taką dyskusję na późniejszy czas, gdy już będzie wiadomo, jak poszło im z przesyłką. Widząc, że Ann zajęła się jakąś swoją robotą, sam wrócił do porzuconych jakiś czas temu poszukiwań, przeglądając ich wyniki.
Cokolwiek, aby nie myśleć o bieżących sprawach. Czekanie zawsze go strasznie denerwowało, nawet pomimo wyrobionego przez lata opanowania.

***


Przez dobre czterdzieści minut nic się nie działo. Ale superkomputer działał zaskakująco sprawnie, być może wspomagany przez tę nieznaną siłę. Po tym czasie oznajmił głośno:
- Deszyfrowanie zakończone. Zwalnianie zabezpieczeń. Klatka ograniczona.
Nic się nie wydarzyło, nie z perspektywy salonu. Weszli ostrożnie do środka pokoju, zaatakowani sygnałami alarmowymi. Klatka blokująca wszelkie sygnały jednakże sprawdzała się dobrze. Mogli się tej przyjrzeć zawartości paczki. Kawał metalu o kształcie mózgu lśnił, ale to nie było wszystko. Obok niego zaczęła się formować holograficzna projekcja kobiety, dopasowana do wielkości ograniczeń i rozglądająca się niczym ślepa.
- Czy nadal jestem uwięziona? Wyczuwam blokady.
Cybernetyczny, pozbawiony głos wypełnił pomieszczenie.

Ann nachyliła się do ucha Kay'a i odezwała się jak najciszej:
- Myślisz to co ja, o tym czym jest to coś?
Haker skinął głową i zaczął się cicho cofać. Drzwi zasunęły się bezszelestnie. Dopiero potem się odezwał, normalnym głosem.
- Pomieszczenie jest dźwiękoszczelne, superkomputer powinien sobie poradzić. To szczelna bariera, sam ją zaprojektowałem, powinna wytrzymać przynajmniej kilka dni. Ale jeśli to nie ściema...
Zamilkł, nie wiedząc co dalej dodać, bo nie miał pojęcia co z tym zrobić. Możliwości były ogromne i bardzo niebezpieczne. Na razie wpisał więc dodatkowych kilka poleceń, uruchomił blokady i wyciszył zupełnie głos nowoczesnego systemu zarządzającego mieszkaniem. Potem odezwał się znowu.

- Kolacja z kumplem nadal aktualna?
Mrugnął do niej.
- Jeśli wyrobimy się czasowo to dlaczego nie? Jeśli się nie uda przesuńmy ją na jutro. Może później warto by się zająć "zabawką" z C-T? - Ann uśmiechnęła się.
Nie odpowiedział już na nic więcej, czasu do godziny 19 było coraz mniej i na tym obecnie zamierzał się skupić. Opuścili mieszkanie, a Kye włączył komunikator, łącząc się z pozostałymi, w tym także Beckettem.
- Miejsce akcji aktualne, ale pojawiły się komplikacje. Musimy pogadać.
W końcu musieli obstawić także dworzec.
 
Widz jest offline