Kesa obudziła się, jak tylko Bućko podszedł na dwa kroki do szałasu. Nie dożyła by swoich 20 lat, nie w tak dobrym zdrowiu, w każdym razie, gdyby każdy mógłby się do niej zbliżać, jak spała. Kiedy dotykał jej ramienia była już całkiem przytomna. Przytomna nie znaczyło jednak „wypoczęta”.
Zmusiła ciało do dalszego marszu. W czasie drogi pojawiała się wątpliwość – jak to możliwe, że mężczyzna idzie już kolejną noc – i kolejny dzień – praktycznie bez odpoczynku? Nie wyglądał na zmęczonego. Wieśniacy są silni, zaprawieni w pracy na roli, ale rzadko przywykli do długich marszrut. Owszem, gnał go niepokój o dzieciaka, ale to niespożytych sił nie tłumaczyło. Może jakiś ziół używał? Jak się je odpowiednio uwarzy, potrafią zdziałać cuda.. tak, tyle że potem organizm godzinami się regeneruje.
Doszli do głębokiego wąwozu i ruszyli jego szczytem. Kesa nie miała żadnych złych przeczuć – przeciwnie, cieszyła się z pojawiających się promieni słońca.
Wtem Bućko zatrzymał się gwałtownie. Kesa powiodła wzrokiem za jego spojrzeniem, w głąb jaru. Wilki, spora wataha. Przewodnik dostrzegł ich i zaalarmował stado. Kesa zesztywniała w pierwszej chwili, nogi wrosły jej w grunt. Nie dadzą rady – przemknęło jej przez myśl – nie pomogą dzieciakowi. Szarpnięcie mężczyzny, prawie wyłamujące jej ramię ze stawu, wyrwało ją z odrętwienia. Rzucili się biegiem, byle dalej od zagrożenia. Mokradła? Jej zdaniem sensowniejsze było wejście na drzewo, ale nie było czasu na ustalenia.
Biegła, ile tchu w piersiach. Wdzięczna mężczyźnie, ze nie puszcza jej nadgarstka, zmuszając do wysiłku. Adrenalina buzowała w jej żyłach, dodając sił i determinacji.
Jakaś sylwetka mignęła jej gdzieś boku, przed nimi, ale może było to tylko złudzenie. Potknęła się raz i drugi, ale odzyskiwała rytm. Wiedziała jednak, że długo nie wytrzyma tego szaleńczego biegu.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
Ostatnio edytowane przez kanna : 27-10-2012 o 11:07.
Powód: błąd rzeczowy
|