| Post wspólny: wszyscy Słysząc, że hałasy nie ustają, a na dodatek wyraźnie dobiegają z korytarza, Franek założył spodnie i powoli wyszedł z pokoju. Ponieważ nie zastał nikogo, zszedł na dół, kierując się cichym szmerem głosów.
- Hej, Wanda, Piotrek - szepnął i ziewnął. - Przepraszam. Co tu robicie w środku no...?
Zamarł w pół słowa, kiedy zobaczył mężczyznę siedzącego przy kominku.
Siedzący w półcieniu mężczyzna nie poruszył się. Wpatrywał się tylko w strzelające płomienie. Po chwili wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki paczkę papierosów. Umieścił jednego w ustach. Nastąpiło znane kliknięcie staromodnej zapalniczki po czym z końca papierosa zaczęła unosić się lekka strużka dymu. Wydawało się, że nieznajomy w ogóle nie zauważył obecności Franka. Palił spokojnie papierosa wpatrując się w ogień, tak jakby znajdował się we własnym domu i robił to codziennie. Po dłuższej chwili ciszy Franek - i pozostali - usłyszeli chrapliwy głos:
- Skoro ewidentnie nie wiesz co ze sobą zrobić - kopsnij się po szklanki. Od tego całego ognia zaschło mi w gardle.
Wanda instynktownie cofnęła się parę kroków. Nie spodobał jej się ten człowiek. Poczuła się bezpieczniej za plecami obu chłopaków.
Piotr zrobił krok naprzód. - Kim pan jest i co pan tu robi!? - ton jego głosu był uniesiony. “Co za typ! Przyłazi w środku nocy, rozsiada się jak gdyby nigdy nic, bełkoce coś pod nosem i jeszcze pali fajki w salonie”. Piotr nie cierpiał papierosów, sam nigdy nie palił, ba nawet nie miał nigdy papierosa w ustach, i nie tolerował gdy ktoś pali w tym samym pomieszczeniu w którym on musi się znajdować. Poza tym, że papierosy to straszne świństwo i można się od nich przekręcić to w dodatku okropnie śmierdziały. Nigdy nie potrafił zrozumieć jak można np. palić w kiblu, albo w samochodzie. Po wyjściu z takiego zadymionego samochodu, delikwent śmierdział jak popielniczka. Śmierdziało mu z ust, śmierdziały jego ubrania i włosy. Obrzydlistwo. - Kim jesteś do cholery!? - krzyknął poirytowany do nocnego gościa.
Mężczyzna obrócił się w kierunku Piotra. Bijący od kominka blask oświetlił jego twarz, na której malowało się ewidentne rozbawienie. Popatrzył przez chwilę na Piotra kpiącym wzrokiem, zaciągnął się papierosem i znów odwrócił się w kierunku kominka. - No proszę, kilka chwil w nowym domu i już mamy samca alfa, który zdążył samolubnie oznakować teren. - Przez chwilę milczał, potem znów zwrócił się do Franka. - O ile zza rogu nie wyskoczy zaraz lokaj z tacą pełną szkła i lodu, dobrym pomysłem byłoby skoczyć po te szklanki - powiedział kończąc fajkę i wrzucając ją do kominka. Franek tylko wydął wargi i nic nie odpowiedział. Był zaspany i nie miał ochoty w tej chwili się z nikim wykłócać. Obcy wstał, podrapał się po zarośniętym policzku i podszedł do Piotra. Wyglądał na najstarszego w towarzystwie, choć ciężko było stwierdzić w powszechnej ciemności. Skrzywił usta w brzydkim uśmiechu i odszedł od pozostałych. - Nie to nie, sam sobie znajdę kuchnię. - W ręku miał walizkę. Po chwili usłyszeli dochodzący z kuchni dźwięk szklanki stawianej na blat. - Widzę, że czuje się Pan tu jak u siebie w domu. Cóż. Może to jest Pana dom. Skoro mamy więc tu razem mieszkać to czy mógłby się Pan przedstawić? Chyba, że chce Pan żebyśmy sami pana ochrzcili... np. Nowy albo gorzej - powiedziała nieco rozeźlona Wanda.
Mężczyzna wyciągnął zza pazuchy małpkę rumu i nalał jej zawartość do szklanki. Wziął łyka i spojrzał na Wandę. - Zdecydowanie ładniej Pani się złości od Pani kolegi. - Wziął większego łyka i odstawił szklankę na blat. - Widzę, że nie ominiemy szkolnej rutyny, niech będzie i tak. Mam na imię Dominik i, jak Pani słusznie zauważyła, czuję się jak w domu, bo od dziś jest to mój dom. Jak i Wasz, z tego co mówił mi równie uroczy jak ślamazarski kierowca. A teraz - powiedział zabierając szklankę i walizkę - Państwo wybaczą. - Zaczął iść w kierunku schodów prowadzących do sypialni.[/i] - Chwileczkę! - zawołała zaciekawiona Wanda - Czy mam rozumieć, że Pan również bierze udział w projekcie? Jeśli tak, to dlaczego przywieźli Pana w środku nocy? Nas przywieźli jednocześnie znośnym wieczorem... ale o czwartej w nocy?... to trochę dziwne. A poza tym... bardzo pan tajemniczy skoro możemy poznać tylko imię. Czy cała reszta to jakaś cholerna tajemnica?... Bez sensu - mruknęła do siebie nieco rozdrażniona.
Mężczyzna zatrzymał się na środku schodów, wyglądał na lekko poirytowanego. - Kobiety i ich teorie spiskowe. Samochody się psują, kierowcy się gubią, a ludzie, którzy dopiero co się poznali wymieniają się imionami, a nie historiami swojego życia. Chce Pani wiedzieć coś więcej? Proszę bardzo, w dzieciństwie miałem złotą rybkę. Dobranoc - rzucił oschle i udał się do sypialni. - Ale cham!- oburzyła się Wanda na tyle cicho, żeby Nowy nie usłyszał. - Co o nim myślicie chłopaki? Potraktował mnie jak blondynkę! Nikt przecież nie żądał od niego historii życia! I jeszcze ta rybka... Cham! Chyba wszystkich zdążył obrazić. Jak mam się zamknąć przed kimkolwiek w pokoju skoro nie ma zamków! A przed nim MUSZĘ się zamknąć! I w ogóle DLACZEGO nie ma zamków!! Rany! Chłopaki! Pocieszcie mnie jakoś! Bezdotykowo, oczywiście... - usiłowała żartować Wanda. Czuła się bardzo niekomfortowo.
Piotr odwrócił się i podszedł do współlokatorki. - Spokojnie, nie przejmuj się tym gburem. - Rozłożył ramiona szeroko i powoli, jakby nie chcąc jej spłoszyć, po czym wyciągnął w jej stronę prawą rękę i delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. - Nie masz się czego obawiać, pamiętaj jakby co, jestem tuż za ścianą, a zaraz obok jest jeszcze Franek. Ten koleś będzie musiał zająć sypialnię na końcu korytarza. W razie co jesteś najbliżej schodów... ale co ja gadam, nic Ci nie grozi. To po prostu jakiś burak i tyle. I niestety obawiam się, że znalazł się tu nie przypadkiem i będziemy musieli go znosić. No cóż, jeśli nie możesz czegoś zmienić naucz się to tolerować. Nie lubić - tolerować. Ostatnie zdanie Piotr silnie zaakcentował, tak że towarzysze jasno odczytali co miał na myśli. Popatrzył na Wandę i Franka i dodał - Musimy się trzymać razem. A teraz chodźmy spać.
Wanda sapnęła ciężko.
- Racja. Spróbujmy wykorzystać te resztę nocy. Zawijam się do łóżka. - I ruszyła do swojego pokoju.
- Nie racja - zaprotestował Franek. - Z udziału w projekcie można zrezygnować w dowolnej chwili. Jak przyjechał ostatni, to wyjechać może pierwszy, dla symetrii. Co Ty na to, samcze alfa, jesteśmy w stanie go do tego skłonić? - Jestem zmęczony - powiedział Piotr i ruszył za Wandą. - Franek, kładź się, jutro pomyślimy co zrobić z tym delikwentem. Zawsze możemy się też skonsultować z naszą Wielką Siostrą. Na dziś wystarczy atrakcji, olej to teraz, chodź. - Piotr machnął ręką wyrażając swoje poirytowanie zaistniałą sytuacją i skinął głową na kolegę. Wolnym krokiem udał się w kierunku sypialni.
- Nie mówię, że teraz - mruknął Franek, próbując powstrzymać ziewnięcie. - Ale przyjemniej mi się będzie spało z tą myślą. - To powiedziawszy rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu i wrócił do swojej sypialni.
Gdy Piotr mijał pokój Wandy, przystanął i ciepłym głosem szepnął - Dobranoc, śpij spokojnie. A jakby co... to wiesz. - Uśmiechnął się do koleżanki i poszedł do swojej sypialni.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |