Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2012, 12:57   #12
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Post wspólny: wszyscy

Słysząc, że hałasy nie ustają, a na dodatek wyraźnie dobiegają z korytarza, Franek założył spodnie i powoli wyszedł z pokoju. Ponieważ nie zastał nikogo, zszedł na dół, kierując się cichym szmerem głosów.

- Hej, Wanda, Piotrek - szepnął i ziewnął. - Przepraszam. Co tu robicie w środku no...?

Zamarł w pół słowa, kiedy zobaczył mężczyznę siedzącego przy kominku.

Siedzący w półcieniu mężczyzna nie poruszył się. Wpatrywał się tylko w strzelające płomienie. Po chwili wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki paczkę papierosów. Umieścił jednego w ustach. Nastąpiło znane kliknięcie staromodnej zapalniczki po czym z końca papierosa zaczęła unosić się lekka strużka dymu. Wydawało się, że nieznajomy w ogóle nie zauważył obecności Franka. Palił spokojnie papierosa wpatrując się w ogień, tak jakby znajdował się we własnym domu i robił to codziennie. Po dłuższej chwili ciszy Franek - i pozostali - usłyszeli chrapliwy głos:

- Skoro ewidentnie nie wiesz co ze sobą zrobić - kopsnij się po szklanki. Od tego całego ognia zaschło mi w gardle.

Wanda instynktownie cofnęła się parę kroków. Nie spodobał jej się ten człowiek. Poczuła się bezpieczniej za plecami obu chłopaków.

Piotr zrobił krok naprzód.

- Kim pan jest i co pan tu robi!? - ton jego głosu był uniesiony. “Co za typ! Przyłazi w środku nocy, rozsiada się jak gdyby nigdy nic, bełkoce coś pod nosem i jeszcze pali fajki w salonie”. Piotr nie cierpiał papierosów, sam nigdy nie palił, ba nawet nie miał nigdy papierosa w ustach, i nie tolerował gdy ktoś pali w tym samym pomieszczeniu w którym on musi się znajdować. Poza tym, że papierosy to straszne świństwo i można się od nich przekręcić to w dodatku okropnie śmierdziały. Nigdy nie potrafił zrozumieć jak można np. palić w kiblu, albo w samochodzie. Po wyjściu z takiego zadymionego samochodu, delikwent śmierdział jak popielniczka. Śmierdziało mu z ust, śmierdziały jego ubrania i włosy. Obrzydlistwo.

- Kim jesteś do cholery!? - krzyknął poirytowany do nocnego gościa.

Mężczyzna obrócił się w kierunku Piotra. Bijący od kominka blask oświetlił jego twarz, na której malowało się ewidentne rozbawienie. Popatrzył przez chwilę na Piotra kpiącym wzrokiem, zaciągnął się papierosem i znów odwrócił się w kierunku kominka.

- No proszę, kilka chwil w nowym domu i już mamy samca alfa, który zdążył samolubnie oznakować teren. - Przez chwilę milczał, potem znów zwrócił się do Franka.

- O ile zza rogu nie wyskoczy zaraz lokaj z tacą pełną szkła i lodu, dobrym pomysłem byłoby skoczyć po te szklanki - powiedział kończąc fajkę i wrzucając ją do kominka. Franek tylko wydął wargi i nic nie odpowiedział. Był zaspany i nie miał ochoty w tej chwili się z nikim wykłócać. Obcy wstał, podrapał się po zarośniętym policzku i podszedł do Piotra. Wyglądał na najstarszego w towarzystwie, choć ciężko było stwierdzić w powszechnej ciemności. Skrzywił usta w brzydkim uśmiechu i odszedł od pozostałych.

- Nie to nie, sam sobie znajdę kuchnię. - W ręku miał walizkę. Po chwili usłyszeli dochodzący z kuchni dźwięk szklanki stawianej na blat.

- Widzę, że czuje się Pan tu jak u siebie w domu. Cóż. Może to jest Pana dom. Skoro mamy więc tu razem mieszkać to czy mógłby się Pan przedstawić? Chyba, że chce Pan żebyśmy sami pana ochrzcili... np. Nowy albo gorzej - powiedziała nieco rozeźlona Wanda.

Mężczyzna wyciągnął zza pazuchy małpkę rumu i nalał jej zawartość do szklanki. Wziął łyka i spojrzał na Wandę.

- Zdecydowanie ładniej Pani się złości od Pani kolegi. - Wziął większego łyka i odstawił szklankę na blat. - Widzę, że nie ominiemy szkolnej rutyny, niech będzie i tak. Mam na imię Dominik i, jak Pani słusznie zauważyła, czuję się jak w domu, bo od dziś jest to mój dom. Jak i Wasz, z tego co mówił mi równie uroczy jak ślamazarski kierowca. A teraz - powiedział zabierając szklankę i walizkę - Państwo wybaczą. - Zaczął iść w kierunku schodów prowadzących do sypialni.[/i]

- Chwileczkę! - zawołała zaciekawiona Wanda - Czy mam rozumieć, że Pan również bierze udział w projekcie? Jeśli tak, to dlaczego przywieźli Pana w środku nocy? Nas przywieźli jednocześnie znośnym wieczorem... ale o czwartej w nocy?... to trochę dziwne. A poza tym... bardzo pan tajemniczy skoro możemy poznać tylko imię. Czy cała reszta to jakaś cholerna tajemnica?... Bez sensu - mruknęła do siebie nieco rozdrażniona.

Mężczyzna zatrzymał się na środku schodów, wyglądał na lekko poirytowanego. - Kobiety i ich teorie spiskowe. Samochody się psują, kierowcy się gubią, a ludzie, którzy dopiero co się poznali wymieniają się imionami, a nie historiami swojego życia. Chce Pani wiedzieć coś więcej? Proszę bardzo, w dzieciństwie miałem złotą rybkę. Dobranoc - rzucił oschle i udał się do sypialni.

- Ale cham!- oburzyła się Wanda na tyle cicho, żeby Nowy nie usłyszał. - Co o nim myślicie chłopaki? Potraktował mnie jak blondynkę! Nikt przecież nie żądał od niego historii życia! I jeszcze ta rybka... Cham! Chyba wszystkich zdążył obrazić. Jak mam się zamknąć przed kimkolwiek w pokoju skoro nie ma zamków! A przed nim MUSZĘ się zamknąć! I w ogóle DLACZEGO nie ma zamków!! Rany! Chłopaki! Pocieszcie mnie jakoś! Bezdotykowo, oczywiście... - usiłowała żartować Wanda. Czuła się bardzo niekomfortowo.

Piotr odwrócił się i podszedł do współlokatorki.

- Spokojnie, nie przejmuj się tym gburem. - Rozłożył ramiona szeroko i powoli, jakby nie chcąc jej spłoszyć, po czym wyciągnął w jej stronę prawą rękę i delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. - Nie masz się czego obawiać, pamiętaj jakby co, jestem tuż za ścianą, a zaraz obok jest jeszcze Franek. Ten koleś będzie musiał zająć sypialnię na końcu korytarza. W razie co jesteś najbliżej schodów... ale co ja gadam, nic Ci nie grozi. To po prostu jakiś burak i tyle. I niestety obawiam się, że znalazł się tu nie przypadkiem i będziemy musieli go znosić. No cóż, jeśli nie możesz czegoś zmienić naucz się to tolerować. Nie lubić - tolerować. Ostatnie zdanie Piotr silnie zaakcentował, tak że towarzysze jasno odczytali co miał na myśli. Popatrzył na Wandę i Franka i dodał - Musimy się trzymać razem. A teraz chodźmy spać.

Wanda sapnęła ciężko.

- Racja. Spróbujmy wykorzystać te resztę nocy. Zawijam się do łóżka. - I ruszyła do swojego pokoju.

- Nie racja - zaprotestował Franek. - Z udziału w projekcie można zrezygnować w dowolnej chwili. Jak przyjechał ostatni, to wyjechać może pierwszy, dla symetrii. Co Ty na to, samcze alfa, jesteśmy w stanie go do tego skłonić?

- Jestem zmęczony - powiedział Piotr i ruszył za Wandą. - Franek, kładź się, jutro pomyślimy co zrobić z tym delikwentem. Zawsze możemy się też skonsultować z naszą Wielką Siostrą. Na dziś wystarczy atrakcji, olej to teraz, chodź. - Piotr machnął ręką wyrażając swoje poirytowanie zaistniałą sytuacją i skinął głową na kolegę. Wolnym krokiem udał się w kierunku sypialni.

- Nie mówię, że teraz - mruknął Franek, próbując powstrzymać ziewnięcie. - Ale przyjemniej mi się będzie spało z tą myślą. - To powiedziawszy rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu i wrócił do swojej sypialni.

Gdy Piotr mijał pokój Wandy, przystanął i ciepłym głosem szepnął - Dobranoc, śpij spokojnie. A jakby co... to wiesz. - Uśmiechnął się do koleżanki i poszedł do swojej sypialni.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline