Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2012, 16:04   #22
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Khazad stał tyłem do, pożal się Grungni, biesiady i z ogromnym zainteresowaniem wpatrywał się w punkt przy własnych obutych stopach.

-Jakie piękne kwiatuszki.
Zdeptane mlecze...

Rozejrzał się, jakby czegoś szukał.
-Jakie piękne robale.
Spojrzał spode łba na żuka gnojownika z kulką. Zupełnie tak, jakby niewinny niczemu owad obraził mu dziada.

-Jakie piękne ptasz... Chędożyć!
Kto by pomyślał, że Arno zacznie gadać z przyrodą? Mieszkańcy mogliby wpaść na myśl, że im najmłodszy krasnolud oczadział. Jeszcze tylko tego by brakowało, by jak długouche zaczął drzewka przytulać.

-Tfu! Święto, tfu Dnia Słońca!-mamrotał pod nosem maszerując po obrzeżach wioski z markotną miną.
Kłótniom i młóckom miał zapobiegać. Ciekawe jakim to sposobem miał uczynić, gdy sam miał pragnienie komuś przypieprzyć?
Jeszcze kapkę czasu by tam posiedział, a rozpędziłby się i łbem wjechał w krowi zad.
Sczezłby w smrodzie, ale bynajmniej nie mordowałby się długo. Jedynie zwierzę by przez tydzień żarem fajdało, bo by się Hammerfist ze wstydu spalił.

-Może jakiego ojcowego barana kto przedmuchać chce tak, by mu się rogi wyprostowały, hę?! Na chwałę Taala i Rhyi, psia jego mać! Ucieszą się. Jak jasna cholera się ucieszą-to mówiąc przystanął na chwilę.

Krasnoludzki humor pogarszał się z każdą chwilą od krótkiej rozmowy z Ottem. Kuśnierza po Tannenbaumowym zebraniu niemalże natychmiast znalazł i z nieziemskim zdziwieniem u Millera zauważył wpływ piwska.
Oto i kolejna zagadka nie do rozwikłania dla twardej, khazadzkiej głowy: Jakim sposobem guślarskim można było się upić czymś wodopodobnym.

Przecież Arno musiałby pić. I pić. I pić, i pić, i pić... I pić... I pić... Aż by się rozpękł od środka.
Lub porzygał po drugim kuflu, co bardziej prawdopodobne, albowiem Stary nierzadko mawiał:
"Nie kradnij zwierzętom wody, bo ci dnia którego wódkę podprowadzą."

Jednakowoż sporo kufli minąć musi zanim Millerowi słoneczko "papa" zrobi sprzed ślipek, a obaj szczerzyli się do siebie spod wąsa jakby im kto w kieszeń solidnie nafajdał.
Wtedy to Hammerfist wyłożył elegancko, jak klepkę w chałupie, wokół czego jego interes się kręci. A wokół skórek od Huberta się kręcił.

-Pewno. Zrobi się pewnikiem. Przyjdź za dwa dni do zakładu, bo to ni pora, ni miejsce na interesy. Dzień bogom się należy-odparł z glinianym kuflem w ręku.
Wtedy Arno ocenił, iż kuśnierz całkiem do rzeczy gadał. Przynajmniej zaczął, bo pod koniec wszystko rozjechało mu się jak nogi dziewuchy na sianie.

Jednego dnia biesiada była, a następnego organizm potrafił niesamowicie zeźlić się zmysł słuchu wyostrzając. Wtedy nawet trawsko jebutnie głośno rosło.
Taka kara była za odstawienie napojów ognistych.
Ani jednego, ani drugiego dnia robić nie lza, gdyż skaranie to niemiłosierne. W szczególności dnia drugiego.

Arno na samą myśl o robocie przy kowadle w ten termin nieszczęśliwy wzdrygnął się. Niech Grungni uchowa!

-Taaa, taaa... Jasne-odparł wtedy nie mogąc powstrzymać się od lekkiej ironii w odpowiedzi na biadolenie o dniu dla bogów, a następnie zapowiedział się zgodnie z wytycznymi i wątpliwej "Smaczności" życzył, gdy Otto toast wznosił.

Teraz wracał nadciągał powoli w środek zabawy jak chmura gradowa. W przelocie zdołał jeszcze zobaczyć niezbyt zachwyconego ojca Gottlieba. Prawdą było, iż powód ich niezadowolenia był zgoła inny, aczkolwiek łączyła ich ogólna niechęć.
Młody krasnolud nawet uśmiechnął się lekko... ale tylko na chwilę!

Rozsądny człek z tego Fryderyka i porządne chłopisko, dostrzegające w Hammerfistowej głowie coś więcej niż u większości mieszkańców Biberhof. Mawiał, że syn Joniego ma potencjał pod kopułą. To z kolei było bezpośrednim powodem stosunkowo częstych rozmów między nimi.
I teraz uczeń kowala nabrał ochoty, by powlec się razem z członkiem starszyzny, lecz ten już gdzieś zniknął.

Rozejrzał się za Hubertem. Jego również nie było.
Choć Thalberg za każdym razem zjawiał się w ten sam irytujący sposób, to na swój sposób lubił specyficzne towarzystwo myśliwego.

Spojrzał dookoła na skaczących i śpiewających ludzi. Tańczyli, krzyczeli, piszczeli i pili, zaś pośrodku tego wszystkiego stał on.
Trzeźwy krasnolud...




-No kurwa bez magicznego napoju nie zdzierżę... No nie zdzierżę-wywarczał do siebie i szybko wlazł między chałupy, gdzie zza pazuchy wydobył wyklepaną przez siebie manierkę.
Pospiesznym ruchem odkorkował, po czym wypił mały łyk krasnoludzkiego spirytusu.







Ranek nadchodził wolnymi krokami. Odgłosy zabawy ucichły stosunkowo niedawno, zaś ich nadejście Arno powitał przypływem lepszego humoru i tak poprawionego przez odległość, jaka musiała go od niej dzielić.

Podczas gdy inni ze smętnymi minami udawali się na nocną wartę, on z tobołkiem na plecach pospiesznie przebierał krótkimi nogami, by tylko jak najszybciej znaleźć się na miejscu.
W efekcie na swoim stanowisku był najwcześniej. Jeszcze przed wyznaczonym czasem.

Teraz nadchodził koniec, a wraz z nim łóżko.

Choć Hammerfist był zmęczony, to bez najmniejszego problemu zdolny byłby do posiedzenia jeszcze kilku godzin, ponieważ noc nie dłużyła mu się.
Miał pełno roboty w jej trakcie.

Krytycznym okiem przyglądał się efektowi.


Wiele rzeczy można było o krasnoludzie powiedzieć. Że ciutkę inny niż pozostali pobratymcy, że blizny swej przez oko się ciągnącej nie cierpiał, że skryty w wielu kwestiach był.
Nie można było mu jednak odmówić talentu i wyczucia drewna.

Z przeciągłym stęknięciem wstał i ruszył do domu, chowając rzeczy do tobołka.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem mojÄ… postaciÄ… i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline