Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2012, 00:13   #11
Pietro
 
Pietro's Avatar
 
Reputacja: 1 Pietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodze

Słowo specyficznie najlepiej oddawało jego obecny stan. Patrzył na wykonane z niebywałym kunsztem korytarze, lecz nie widział ich piękna. Był Garou wrzuconym w sam środek miejsca, które dla podobnych jego istot było wynaturzeniem. Niczym płat skóry wycięty pordzewiałym nożem. Znalazł się pośród pustyni niegdyś będącą pięknym ogrodem. Mimowolnie ogarnęło go uczucie lekkiego otępienie i smutek. Chciał je strząsnąć niczym wilk pozbywający się wody z mokrego futra. Przygryzł dolną wargę, bestia drzemiąca w jego wnętrzu zdawała się podzielać ten niepokój. Dopiero nieoczekiwane spotkanie w sali jednego z chłopców odwróciło uwagę od trapiących go myśli.

- Dzień dobry - zaczął w typowym dla siebie tonie, zważywszy na okoliczności postanowił jednak zabarwić go nieco nutą współczucia. - Nazywam się Samuel Kahua, jestem detektywem. Mój kolega to natomiast funkcjonariusz Huali. Obaj zajmujemy się sprawą wczorajszego incydentu w klubie Mystique. Muszę przyznać, że nie spodziewaliśmy się nikogo tu spotkać. Mogę wiedzieć z kim mam przyjemność?
- Dzień dobry. Leilani Kamano - przedstawiła się ścierając łzę wierzchem dłoni.

Dłuższą chwilę wpatrywał się w twarz kobiety. Zastanawiał się z kim tak naprawdę ma do czynienia. Problem z nazwiskami, który wynikł w trakcie rozmowy z recepcjonistą, do tego jej wygląd i młody wiek. Nie zdawał sobie sprawy jak długo trwał tak w bezruchu. Uratował go Makaio wyraźnie zniecierpliwiony czekaniem na kolejne pytanie partnera.

- I co łączy panią z leżącym tutaj chłopcem?
- To mój syn.
- Bardzo mi przykro - Samuel na powrót zabrał głos, nim kontynuował pozwolił sobie jednak na kilka głębszych oddechów. - O ile to nie problem chcielibyśmy zadać pani kilka pytań. Jeśli to nieodpowiednia pora możemy oczywiście ustalić jakiś termin w przeciągu najbliższych kilku dni i poprosić panią o stawienie się na posterunku.
- Mam teraz trochę czasu - odparła nieco zmieszana. - Ale o co chodzi?
- Głównie o zebranie podstawowych informacji dotyczących pani syna. Może okazać się to pomocne przy znalezieniu osoby, która sprzedała mu narkotyk i miejmy nadzieję oszczędzić innym rodzinom podobnej tragedii. Nim jednak zaczniemy chciałbym wyjaśnić jedną kwestię. Na recepcji poinformowano nas, że w bazie danych kliniki nie figuruje żaden Akamu Kamano, a tylko Akamu Hokorii. Czy to nazwisko ojca chłopca?
- Tak. Mój syn nosi nazwisko swojego ojca - jakby zawahała się przez chwilę wypowiadając ostatnie dwa wyrazy.
- Czym się zajmuje i gdzie możemy go znaleźć? - Makaio ponownie włączył się do przesłuchania, z zasady brał na siebie te mniej wygodne pytania.
- Nie... nie wiem gdzie jest teraz Sony. Od dawna go nie widziałam. Ale co to ma wspólnego z moim synem? - Patrzyła to na jednego, to na drugiego policjanta.
- To tylko podstawowe pytania - Samuel pochylił się nieco do przodu, pozwolił sobie nawet na delikatny uśmiech, w jego głowie myśli zaczęły jednak wirować. Sony Hokorii ... miał swoje podejrzenia ale nie mógł być do końca pewien, aż do teraz. - Z tego powodu musimy również wiedzieć z czego pani się utrzymuje.
- Pracuję w barze "Hualani", tu w Honolulu - była coraz bardziej zdenerwowana.
- Rozumiem - pokiwał lekko głową w geście zrozumienia. - Czy jest pani świadoma, że Akamu był aresztowany kilka dni temu za zakłócanie porządku? Kaucja została wpłacona niemalże natychmiast, ich samych reprezentowała natomiast kancelaria Von Neumann & Partners. Z całą pewnością nie trzeba mówić nic więcej. To jedna z lepszych i droższych tego typu firm na rynku.
- Z pewnością poza zasięgiem możliwości finansowych większości mieszkańców Hawajów - dodał Makaio.
- Mój syn... nie wiem... - rozpłakała się. - On... od kilku miesięcy... on... nie mieszka ze mną... ucie... nie znam jego znajomych...


Garou niejednokrotnie znajdował się w podobnej sytuacji. Przy każdym zabójstwie ktoś tracił bliskie osoby, ktoś kto prędzej czy później musiał ulec impulsom i zmienić się w targaną emocjami kukiełkę. Normalnie tego nie robił, ukrywając wszelkie emocje za murem zimnego profesjonalizmu, ale z jakiegoś powodu współczuł kobiecie. Kto wie, może dlatego że i jego wychowała samotna matka, która z jego powodu przeszła przez niemałe piekło. Przystawił sobie jedno z krzeseł i położył dłoń na ramieniu Leilani.

- Proszę się uspokoić - minęła chwila nim ponownie zabrał głos. - Jestem pewien, że kubek ciepłej herbaty może tu pomóc, prawda?

Ukryła twarz w dłoniach. Trwał tak przez dłuższą chwilę.

- Chętnie - odparła w końcu łamiącym się głosem. Wzięła kilka głębszych oddechów. Uspokoiła się. Z torebki wyciągnęła chusteczkę. Wytarła sobie nią twarz.

Detektyw obrócił głowę i posłał wymowne spojrzenie partnerowi. Ten rzecz jasna nie krył niechęci, w tej sytuacji było to jednak wszystko na co mógł sobie pozwolić. Samuel nie odezwał się ani słowem, aż do momentu powrotu Makaio. Wolał nie naciskać, w tej chwili po byle pytaniu mogła ponownie zalać się łzami. Kiedy partner wrócił i w dłoniach zrozpaczonej matki znalazł się kubek z herbatą, postanowił kontynuować przesłuchanie.

- Czy jest pani świadoma gdzie aktualnie mieszka Akamu?
- Nie - upiła trochę gorącego płynu. - Pan Van Vleck jeszcze tego nie ustalił.
- Prywatny detektyw? - Makaio nie krył zdziwienia. - Jak to możliwe, że nie był w stanie znaleźć jednego chłopaka? Honolulu nie jest tak wielkie.
- Najlepiej będzie jeśli sami się z nim skontaktujemy i dowiemy bezpośrednio u źródła - Samuel wyprostował się i raz jeszcze przyjrzał kobiecie. - Czy jest coś jeszcze o czym powinniśmy wiedzieć? Niekoniecznie odnośnie pani syna.
- Nie rozumiem? - Spojrzał zdziwiona na obu mężczyzn.
- To nic - Samuel posłał jej kolejny lekki uśmiech. - Zważywszy na sytuację musiałem zadać to pytanie.

Detektyw podniósł się z krzesła i sięgnął po swój portfel, z którego następnie wyciągnął wizytówkę.

- Gdyby przypomniało się coś jeszcze, proszę dzwonić o każdej porze - wręczył kartonik kobiecie. - Nie będziemy dłużej odwracać pani uwagi, syn bardziej jej potrzebuje.
- Oczywiście - wzięła wizytówkę i schowała do torebki nawet jej nie czytając. - Czy mam powody do obaw? Czy zostaną postawione jakieś zarzuty Akamu? - Spytała nagle jakby odzyskując możliwość logicznego myślenia.
- To pytanie do prokuratora, my zajmujemy się tylko zbieraniem dowodów - zamilkł, zdając sobie sprawę z kim rozmawia. - Przede wszystkim musi wrócić do zdrowia. Proszę nie martwić się na zapas.

Na pożegnanie skinął jej jeszcze głową i opuścił pokój. W drodze do samochodu nie zaszczycił Makaio nawet jednym spojrzeniem. Nie miał pojęcia jakim cudem wszystko stało się nagle tak skomplikowane. Naprawdę miał do czynienia z synem mężczyzny który zamordował jego kuzyna? A jeśli tak to jakie były szanse by zakończyć trwające już od ponad dekady polowanie na nieuchwytnego zabójcę? Nawet nie wiedział kiedy znalazł się w siedzeniu pasażera. Widać myśli pochłonęły go bez reszty.

- Witamy wśród żywych - cisza została wreszcie przerwana przez Makaio. - Masz zamiar zdradzić nad czym tak intensywnie myślałeś?
- To nic takiego - wstrząsnął głową jakby odganiając natrętnego robaka. - Ważniejsze jest to co musimy zrobić teraz. Oczywistym priorytetem jest znalezienie mieszkanie Akamu.

Zacisnął zęby czemu towarzyszył niezbyt przyjemny dźwięk. Nawet to imię brzmiało w jego ustach w jakich specyficzny, niepokojący sposób. Zupełnie jakby zwiastując zbliżającą się katastrofę. Spojrzał w boczne lusterko na nadal widoczny, acz stopniowo malejący, budynek kliniki odwykowej.

- To twoje zadanie Makaio. W miarę możliwości wciągnij też w sprawę tego całego detektywa. Jeśli jego reputacja jest choć trochę prawdziwa może się przydać. Ja tymczasem muszę zająć się pewną rodzinną sprawą.

Nie musiał się nawet obracać, czuł spojrzenie posłane mu przez podopiecznego. Na szczęście nie był to pierwszy raz i młody policjant wiedział, że pewnych granic lepiej nie przekraczać. W przypadku Samuela istniała w gruncie rzeczy tylko jedna, ta dotycząca jego rodziny. Reszta drogi minęła im na gadaniu o wszystkim i o niczym. Oczywiście od czasu do czasu zdarzało się wracać do tematu śledztwa, ale były to raczej luźne uwagi.

Makaio wysadził go na policyjnym parkingu. Sam wolał bowiem od razu zabrać się do pracy. Samuelowi przyszło więc zająć się robotą papierkową. Niewiarygodne jak czasochłonne było to zajęcie. Ledwie wypełnił kilka raportów i wysłał wiadomość do rodziny z prośbą o spotkanie, a słońce za oknem zdawało się powoli znikać za horyzontem. Nadgodziny … nic nowego.


Wszystko zdawało się przebiegać jak zazwyczaj. Większość ludzi znikała, chwilę później zastępowali ich ci, którzy przybyli odpracować nocną zmianę. Od czasu do czasu pojawił się jakiś hałaśliwy i wyraźnie odurzony weekendowy imprezowicz. Słowem nic co mogłoby odwrócić jego uwagę. Przynajmniej do momentu kiedy do jego uszu dotarły odgłosy sporego zamieszania. Zainteresowany, a może po prostu znudzony dotychczasowymi zajęciami, postanowił rzucić okiem.

Jak się okazało grupa funkcjonariuszy żywiołowo dyskutowała o jakimś wezwaniu. Samuel zbliżył się by usłyszeć więcej. Jak się okazało doszło do incydentu w kolejnym klubie. Tym razem chodziło o Japoński Miecz. Na szczęście nikt nie wspomniał o narkotykach, zawsze to jakieś pocieszenie. Haracze były ostatnimi czasy rzadkością, to tylko wzmocniło jego ciekawość. Potrzebował chwili by policjanci zaczęli wymieniać się nazwiskami. Przede wszystkim pary śledczych przydzielonych do sprawy - Addison i Sinclair. Widać Tani przypadało każde wezwanie związane z hawajskimi klubami. Rozmowie poświęcił jeszcze kilka chwil. Prawdę powiedziawszy wolał wrócić do swoich obowiązków, skończyć je i ruszyć w swoją stronę. Kiedy jednak obrócił się i miał udać się do biura, padło nazwisko, które z jakiegoś powodu zwróciło jego uwagę - Makena. Był niemal pewien, że gdzieś już je słyszał. Z jakiegoś jednak powodu nie był w stanie powiązać go z żadną postacią. Dopiero kiedy znowu usiadł przed komputerem z zamiarem dokończenia roboty papierkowej, jego umysł zdołał połączyć rozproszone w zakamarkach jaźni punkty. Nie miał pojęcia jak mógł od razu nie skojarzyć nazwiska z rodziną Garou mieszkającą na wyspie. Rodziło to sporo pytań, niezbyt wygodnych i przyjemnych. Zupełnie jakby już nie miał sporo na głowie …

Opuszczając posterunek żałował, że dręczących go myśli nie mógł zostawić za sobą podobnie jak komputera i sterty papierów. Wszystko to trzymało się mocniej niż rzep. Stopniowo stawał się coraz bardziej rozdrażniony. Potrzebował czegoś co odwróci jego uwagę. To nie ulegało wątpliwości. Na szczęście mógł liczyć na niezawodną w takich sytuacjach osobę. Odpalił silnik i nie czekając ani chwili ruszył w kierunku mieszkania Tani. Ostatecznie nawet kolejna kłótnia stanowiłaby miłą alternatywę.
 
Pietro jest offline