Towarzystwo maga było przygnębiające- mimo, że rzadko się do niego zwracał, to w jego sposobie bycia było coś dołującego. Raz przyłapał się na tym, że rozmyśla, jak łatwo było by się go pozbyć, wbić znienacka strzałę w grdykę, lub wymknąć się w nocy z dala od niego. Oczywiście, nigdy by tak nie zrobił, nie był mordercą, a odejście od kogoś, kto może Cię w przyszłości uratować nie wchodziło w grę.
Gdy zobaczył ucztujące wilki uśmiechnął się do siebie -prawa natury- mimo, że brutalne, mają w sobie dziwne piękno. Będąc już z dala od stada Ellfar odetchnął z ulgą, nie lubił zabijać zwierząt, przynajmniej nie wtedy, gdy nie jest głodny. Szedł lustrując dokładnie poszycie lasu- w poszukiwaniu grzybów, lub jagód, gdy usłyszał złowrogie warknięcia- podniósł wzrok, napotykając głodne spojrzenia dwóch wilków. Szybko naciągnął strzałę na cięciwę, wycelował, i zamarł, widząc, jak trawa przed wilkami zaczyna płonąć. Nie miał pewności, czy ogień odpędzi te głodne stworzenia, więc jak najszybciej podbiegł do drzewa, gotów w razie niebezpieczeństwa oddać strzał i wspiąć się wyżej.
__________________ Jeśli jest ciężko to znaczy, że idziesz w dobrą stronę. |