Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2012, 17:10   #38
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Udało mi się. I choć w przekonaniu Stryja to podjęli zbyt duże ryzyko, to zapewne dowództwo będzie z nich zadowolone.
“Beniaminek” to właśnie jego wskazał na kuriera poszukiwanej przez AK-a przesyłki. Z jednej strony był to niewątpliwy zaszczyt i wyróżnienie dla Konstantego, że stary wiarus wybrał właśnie jego. Był to nie tylko dowód zaufania, ale i uznania za dzisiejszą akcję.
“Stryj” jednak nie był z siebie zadowolony. Ciągle dręczyły go myśli o tym, co będzie z panem Dudzińskim. “Beniaminek” twierdził, co prawda, że stróż jest bezpieczny i trudno będzie go powiązać z akcją żołnierzy Podziemia. Konstanty znał jednak zbyt dobrze metody Gestapo, by być spokojnym o los Dudzińskiego, jak i pozostałych mieszkańców kamienicy przy Bednarskiej.

Deszcz nadal padał. Z podniesionym kołnierzem Konstanty przemierzał pokryte głębokimi kałużami, ulice Warszawy.
Punkt na Różanej znajdował się niedaleko centrum, przez co dostarczenie przesyłki było dość ryzykowne.
Mimo niesprzyjającej pogody “Stryja” mijały liczne patrole. W pierwszej chwili pomyślał, że to skutek ich akcji na Bednarskiej. Jednak gdy jechał tramwajem dowiedział się z przypadkowo podsłuchanej rozmowy, że to co innego spowodowało gniew Niemców.
W czasie, gdy oni organizowali dywersję pod “spalonym” lokalem, inna grupa żołnierzy Podziemia dokonała udanego zamachu na Hansa Whiterga, nazywanego “Katem z Szucha”
“Stryj” miał wątpliwą przyjemność poznać tego człowiek, gdy jak co tydzień odwiedził Obersturmführer Gerharda Mainhoffa. Whiterg siedział właśnie w gabinecie esesmana i raczył się koniakiem i cygarem. Konstanty musiał płaszczyć się przed oboma nazistami i z pokorą znosić wyzwiska i obelgi kierowane zarówno pod jego adresem, jak i całego polskiego narodu.
W duchu cieszył się, że nie ma już wśród żywych Whiterga, który miał na rękach krew wielu Polaków i Żydów. Chłopak doskonale jednak zdawał sobie sprawę z czym się to wiąże.
Za jednego Niemca, życie odda stu lub i więcej Polaków, który zostaną schwytani w czasie “łapanki” Zapewne już jutro rano na słupach ogłoszeniowych będzie można przeczytać nazwiska tych, który zapłacą za udaną akcję Podziemia.
“Stryj” wiedział, że ofiara krwi jest konieczna, a polityka okupanta tak ukierunkowana, by zwykłym obywatelom obrzydzić walkę i czyny żołnierzy AK-a. Sam jednak też nie mógł pogodzić się z takim stanem rzeczy. I choć to nie on był odpowiedzialny za takie inne postępowanie Niemców, ilekroć czytał listy rozstrzelanych, miał łzy w oczach.

Gdy wysiadł z tramwaju na Puławskie, zaledwie kilkaset metrów od punktu kontaktowego, omal nie spanikował. Z pobliskiej restauracji wyszło trzech pijanych Niemców. Trzymali się za ramiona i śpiewali w głos.
Byli to zapewne żołnierze na przepustce, ale Konstanty bał się ich bardziej niż wcześniej mijanych patroli. Nigdy nie było wiadomo, co przyjdzie do głowy pijanemu żołnierzowi.
“Stryj” z bijącym sercem mijał Niemców, gdy ci wyśpiewywali właśnie refren z pozoru wesołej piosenki. Chłopak nienawidził jej jednak z całych sił. Dla niego była ona przykrym i bolesnym symbolem. To właśnie w jej rytm, Wermacht podbił prawie całą Europę.
Najwyraźniej niechęć i odraza w jakiś sposób odmalowała się na twarzy “Stryja”, gdyż jeden z Niemców zmierzył go wzrokiem. Spojrzenia mężczyzn skrzyżowały i długą chwilę przenikali się oni wzrokiem. “Stryj” wiedział, że nie może spuścić wzroku. Nie może pokazać swojej słabości.
Nie może wzbudzić podejrzeń Niemca.
Czas jakby się zatrzymał i każdy kolejny krok trwał wieczność.
Gdy w końcu minął żołnierzy, jeszcze przez długi czas jego serce nie mogło się uspokoić.

Gdy dotarł do zakładu szewskiego nadal był rozdygotany.
- Co kawaler sobie życzy? – zapytała starszy mężczyzna, ciepły głosem.
- Przyniosłem czerwone buty mojej ciotki – wydukał zestresowany chłopak.
- Tak jak rozmawialiśmy, te od tańca?
“Stryj” pokiwał głową w milczeniu i wraz mężczyzną wszedł na zaplecze. Tam przekazał mu notes.
- Wszystko w porządku, chłopcze? - zapytał zatroskany właściciel.
- Tak... - odparł “Stryj” - Myślałem... bałem się tylko, że za mną idą.
- Rozumiem - pokiwał głową mężczyzna - Zaraz to sprawdzimy. Witek! Wyjdź na ulicę i zobacz, czy się nikt koło zakładu nie kręci.
- Ta jest, pane majster.
- Nie trzeba, proszę pana - oponował Konstanty - To stres. Pewnie mi się wydawało. Ciężki dzień dzisiaj miałem.
- Może i tak, ale sprawdzić nie zaszkodzi.
Przemiły staruszek nie pozwolił “Stryjowi” wyjść dopóki jego pomocnik nie wrócił z informacją, że na ulicy nikogo nie ma.
Konstanty pożegnał się z właścicielem i ruszył w drogę do domu.

Wieczór minął z pozoru spokojnie i zwyczajnie. Konstanty w drodze powrotnej zrobił sobie długi spacer, by odpocząć i uspokoić się.
Chłopak rozmyślał o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Pierwsza bojowa akcja w jego życiu. Zastanawiał się, czy jest gotów do podejmowania takiego ryzyka częściej. Jego dotychczasowe uczestnictwo w Podziemiu ograniczało się do przenoszenia meldunków, ewentualnie jakiś paczek i pomocy ludziom w kontaktach z urzędnikami niemieckimi.
Teraz to było coś zupełnie innego. Wystarczyło przecież odrobinę mniej szczęścia i każdy z nich mógł zginąć.
Konstanty zastanawiał się też, czy nie odwiedzić jeszcze dzisiaj pana Dudzińskiego. Jednak chęci te przegrały ze świadomością, że postępując w ten sposób może narazić nie tylko siebie, nie tylko pana Dudzińskiego, ale i Tunię, Beniaminka i Doktorka. Jednym słowem cały ich oddział.
Gdy dotarł do domu był już w miarę spokojny. Zjadł wspólną, nad wyraz skromną kolację z matką. Opowiedział jej pokrótce o tym jak spędził dzisiejszy dzień. Oczywiście nie wspomniał o ryzykownej bojowej akcji, ale mówił o spotkaniu nowych ludzi i nowego dowódcy. Przez chwilę rozmawiali też o udanym zamachu na Hansa Whiterga. Matka Konstantego kazała mu przysiąc, że nigdy nie weźmie udział w podobnej akcji. Chłopak wahał się przez chwilę i rozważał nawet już okłamanie matki, ale w końcu powiedział:
- Mamo... wiesz, że nie mogę tego zrobić. Jest wojna i każdy z nas musi walczyć. Jeżeli dostanę rozkaz, to wypełnię go najlepiej jak umiem. Tylko tyle mogę ci obiecać.
Maria Stryjkowska pokiwała tylko ze smutkiem głową i zaczęła zbierać naczynia ze stołu.

“Stryj” nie mógł długo usnąć, gdy zapadł zmierzch. A gdy w końcu to się stało chłopak na nowo przeżywał koszmar ucieczki. Raz za razem powracała do niego niesamowita i tajemnicza scena, jaka rozegrała się na dachu. Mężczyzna, który skoczył z dachu ciągle wpatrywał się w Konstantego.
“Stryj” w ciągu dnia nie myślał o nim. Uznał to za przewidzenie i efekt stresu i strachu. Miał nadzieję, że to było tylko to i nic więcej.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline