Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2012, 20:00   #12
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Dzień w pracy jak każdy inny... Chociaż nie, nie bardzo.

Co prawda przewalanie sterty papierów, telefonowanie po przeróżnych osobach i odbieranie poczty nadal widniało na liście najczęściej wykonywanych przez Aidana zajęć, to te kilka godzin w klinice znacznie odbiegało od tak dobrze mu znanej rutyny. Tłok go nie dziwił; odkąd narkotyki stały się najmodniejszą używką sezonu, zawsze kogoś przywozili lub wywozili.

Nie, co go zdziwiło, to obecność znajomego nazwiska na liście nowych pacjentów. Stało jak byk: Victor Jones. Jego myśli momentalnie pobiegły do Nathana. Aidan nie był pewien, czy ten nowo-przyjęty należy do jego rodziny; znał jedynie jego rodziców, a i to tylko z opowiadań. Możliwości były dwie: albo był to jakiś krewny chłopaka Kanadyjczyka, albo była to jedynie zbieżność nazwisk. Jones w końcu nie jest zbyt oryginalnym nazwiskiem.

Drugą rzeczą, która zdawała się Aidanowi dziwna, było drobne zamieszanie z tym całym Akamu i funkcjonariuszami go poszukującymi. Ives nie poświęciłby temu większej uwagi, gdyby nie to, że ów właściwe nazwisko zdawało mu się skądś znane. Hokorii... Gdzieś już to słyszał, jednak za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Wiedział jedynie, że nie brzmiało ono ani trochę zachęcająco. Ba, gdyby nie gorący klimat Hawajów, pewnie zjeżyłoby mu włos na głowie.

Nie miał jednak czasu, by zbyt długo nad tym rozmyślać; miał wystarczająco dużo zajęć w godzinach roboczych. A jak krótka rozmowa z Katherine przez telefon już się zakończyła, miał również plany na później.

Jego siostrę najwyraźniej coś gryzło, tyle było jasne. A to, że nie chciała o tym rozmawiać przez telefon, dodatkowo zaintrygowało i odrobinę zmartwiło Aidana. Wiedział, że o wszystkim dowie się, jak już się zobaczą, ale to i tak stanowiło marną pociechę. Byli sobie niezwykle bliscy od zawsze i zawsze sobie pomagali; mogli liczyć na siebie nawzajem i nie mieli przed sobą tajemnic. No, powiedzmy, że nie mieli przed sobą tajemnic.

Podczas drogi do domu, myśli Aidana krążyły wokół tego tematu. Gdyby Kate chciała się wyżalić bądź wygadać, zrobiłaby to przez telefon. To, że chciała się spotkać świadczyło o tym, że chodzi o coś innego; potencjalnie coś niezwykle ważnego. Ives mógł tylko czekać na swoją siostrę, by się czegoś dowiedzieć.

Kiedy wrócił do domu, zaczął krzątać się po kuchni, sprzątając i zmywając naczynia. Musiał zająć czymś ręce i myśli; był niezwykle niespokojny. Jego zazwyczaj niewzruszone opanowanie szło w siną dal, kiedy chodziło o tak bliskie mu osoby.

W końcu jednak Kate przeszła przez drzwi wejściowe i Aidan w te pędy rzucił się do korytarza, zostawiając za sobą na wpół niedomyte naczynia. Jego siostra zdawała się jakaś przygaszona, zniknęła gdzieś jej pogoda ducha i zaraźliwy uśmiech. Rzadko kiedy widział ją w takim stanie, co dodatkowo nasiliło jego obawy.

Niepotrzebnie, jak się później okazało.

- Więc, o co chodzi? - Aidan odezwał się niecierpliwie, kiedy jego siostra nie kwapiła się do odezwania.

- Potrzebuję pewnych informacji. - Kate ściszyła głos. - Chodzi o dane pacjenta z kliniki, w której pracujesz. Możesz je dla mnie zdobyć?

- Mogę. - Odparł, zaintrygowany. - Ale nie byłbym sobą, gdybym nie spytał... Po co ci takie informacje?

- Jego siostra chce je przejrzeć, ale klinika nie chce ich udostępnić nawet rodzinie. - Odparła już normalnym głosem. - Twierdzą, że obowiązuje ich tajemnica.

Gdyby ktoś inny go o to poprosił, Aidan odmówiłby bez zastanowienia. Nie zaryzykowałby kariery, próbując obejść decyzję kliniki. Ale to, że osobą proszącą była jego siostra, zmieniało postać rzeczy; nie mógł jej odmówić, widząc jak jest to dla niej ważne.

- Postaram się. - Powiedział po chwili milczenia. - Ale nic nie obiecuję. Jak się nazywa ten pacjent?

- David Kirsch.

- Dam ci znać, jak tylko się czegoś dowiem.

Już teraz mógł jej powiedzieć, że ten cały Kirsch zmarł w nocy, ale po co? Klinika miała obowiązek informować rodzinę o zgonie, więc na pewno ta informacja była już im znana.

Resztę wieczora spędzili razem; obydwoje mieli trochę czasu wolnego i postanowili go wykorzystać. Ułożyli się razem na sofie w salonie i zaczęli przerzucać kanały, szukając czegoś, co jako tako nadawało się do oglądania. Co prawda uśmiech i energia wróciły do Kate, kiedy zaczęła monolog na temat jakiegoś nielubianego przez siebie osobnika, to Aidan podejrzewał, że jest to jedynie fasada. Jego siostra była w końcu o wiele trudniejsza do przejrzenia niż inne, znane mu osoby.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline