Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2012, 20:56   #607
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gabriel Grunenwald
Blotno, siedem dni temu

Kislevczyk spojrzał łapczywie na sakwę z brzęczącym w środku złotem, po czym wejrzał na przybysza z Imperium. Mężczyzna przełknął ślinę i wziął głęboki wdech. Jego dłoń powoli powędrowała w stronę mieszka, jednak rozmówca złapał go wcześniej i przygarnął bliżej siebie.
-Najpierw informacje...- syknął po cichu.
-Tak, tak panie Gabriel...- rzekł Kislevczyk z charakterystycznym akcentem -Na południowym brzegu Rzeki Urskoy, w połowie drogi między miastem Piast i Nidzica znajduje się stare zamczysko. To pozostałości po pewnym magnacie, który zaprzedał dusze chaosowi. Car wysłał tam wojska, które zdobyły twierdzę a magnata nabito na pal... Przez długie lata twierdza była siedzibą grupy strażników Lasu Cieni. Któregoś dnia jednak słuch po nich zaginął...- zrobił długą przerwę unosząc wysoko brwi jakby sam się zdziwił.

-Tak po prostu zniknęli. Kilka lat temu, o tak.- Mężczyzna zabrał mieszek ze złotem, który Gabriel w końcu puścił.
-Podobno zamieszkała tam banda zwierzoludzi, która napadała okoliczne sioła, ale i oni równie szybko zniknęli. Nikt nie wie, co tam się stało. Jedno jest pewne. Po drodze znajdowano wiele porzuconych karawan, bez koni. Towary pozostały na wozach, jakby właściciele je zwyczajnie porzucili. Ponoć pewien zuchwały niziołek kiedyś zaszedł na miejsce i dostrzegł bandę ghuli pożerających zabitego konia. Wiele osób twierdzi, ze ghule oznaczają, że to oznacza obecność wampira w tym zamczysku...- Gabriel więcej nie potrzebował. Wstał i odszedł.

~***~

Felix jedynie wzruszył ramionami. Przyklęlnął przy drabinie dając sobie wygodną pozycję do celowania. Przygotował strzałę, naciągnął cięciwę i mierzył w miejsce... gdzie nie było Twardego.
Jeżeli się uprą Gracjan staje tuż za Felixem i przygotowuje czar. Magiczne żądło.
Kompani ustawili się odpowiednio gotowi do akcji. Choć Twardy był zimnym skurwysynem, tym razem czuł jak serce bije mu nieco mocniej. Przeciwnik miał sporą przewagę i konsekwentnie z niej korzystał. Brodacz podszedł do drabiny wziął głęboki wdech i począł wspinaczkę ku przeciwnikowi. Wiedział, że miecz wampira będzie próbował godzić go z góry niczym piorun. Tarcza dawała mu jako taką ochronę a obecność Gracjana i niezawodnego Felixa dodawała mu pewności siebie. Khazad pokonał pierwsze stopnie i co raz bardziej zbliżał się do klapy na górę. Nagle usłyszał dziwny dźwięk przewracającego się ciężaru na górze, tam gdzie stał wampir.

Tylko głęboko ukorzeniony instynkt samoobrony sprawił, że khazad mimowolnie puścił się drabinki ręką, zaś nogami odepchnął się z całej siły od drewnianych szczebli, które prawie się złamały pod ciężarem krasnoluda. Brodacz odskoczył o dobre półtora metra, niemal nie spadając ze schodów, tam gdzie leżał ranny Gottwin. W tym samym momencie u podnóża drabinki spadło kilkadziesiąt litrów oliwy rozlewając się po całym “poddaszu” wieży. Sekundę później w dół spadła lampa górnicza roztrzaskując się i podpalając całe pomieszczenie. Kompani zdołali odskoczyć, lecz wszędzie pod ich nogami się paliło. Mieli mało czasu by uciec przed rosnącymi jęzorami ognia.
- Pierdolony farciarsku skurwiel, który zamiast pojedynku z krasnoludem woli oblac go oliwa gdy jest bezbronny. Jebany w swoją martwą rzyc wąpierz! - rzucił wiązankę przekleństw Felix, a następnie pomógł ugasic sie Twardemu.

- Pierdyknienty w dekiel popapraniec - krzyknął Zirnig odciągając płonącego wspołtowarzysza.
- Podrzucajmy do ognia tak długo, aż ten kretyn spali się w tej wieży - powiedział khazad po odejściu na bezpieczną odległość.
-Nie ma czasu! Wynosimy się stąd!- krzyknął Yerg zasłaniając twarz przed parzącym po twarzy żarem. Stary drwal, który wbiegł na szczyt wieży wraz z Felixem wejrzał na Twardego czekając na jego reakcję. Khazad chwilę spoglądał w milczeniu na człeka po czym skinął głową bez słowa dając do zrozumienia, że się zgadza. Ba, nawet Ragnar nie protestował. Niektórzy członkowie grupy ucieszyli się wręcz na myśl o opuszczeniu niebezpiecznego zamczyska. Kompani pomogli wstać zakrwawionemu Gottwinowi po czym ruszyli energicznie schodami w dół, jednak nim ostatnia z osób z grupy postawiła stopę na stopniu rozległ się dźwięk rogu. Najemnicy wiedzieli, że zwiastuje to tylko kłopoty, jednak ściana ognia nie miała prawa dać im jakiejkolwiek innej możliwości jak ucieczka.

Biegli po schodach czym prędzej. Po drodze dołączył do nich Iomhar, a na samym dole Dawit, który w pośpiechu zapomniał o związanym i oślepionym rycerzu. Nie był im potrzebny, ale też nie było czasu by go zabierać ani nawet dobijać. Grupa wybiegła na dziedziniec przez wyważone drzwi. Z przysłoniętego chmurami nieba z daleka widać było błyski zwiastujące burzę. Kompani dobiegli na środek dziedzińca i wejrzeli za siebie, gdzie widać było wieżę, na poddaszu której niedawno jeszcze się znajdowali. Wampira nie było widać na wieży, ale za to płonąca klapa rozświetlała szczyt budowli.
-Rusza...- burknęła Helena, jednak przerwała wypowiedź, gdy dostrzegła samotnego człeka stojącego w bramie. Każdy z towarzyszy złapał za broń...

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline