Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2012, 15:16   #601
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Dawit i Gottwin nie mogli wiele poradzić na nieruchomy kołowrotek. Chcieli albo nie, trzeba było zawołać kogoś innego. Z drugiej jednak strony, po co otwierać bramę, skoro była wyrwa w murze i dało się nią przedostać? Był tylko jeden prawdziwy i konkretny argument przemawiający za taką drogą. Gdyby chcieli uciekać, to przez taką wyrwę z pewnością nie trwało by to przysłowiowe hop siup. Bramą zaś mogli wydostać się wszyscy, jednocześnie. Gdy dwójka zwiadowców dotarła pod bramę Twardy i reszta już tam czekali.
-I co? I co?- spytała Helena.
-Jest mechanizm otwierania, my bohatery, my znaleźli.- odrzekł prędko niziołek -Ale nawet takie bohatery jak my za słabi by pchnąć cholerstwo.- dodał ze smutkiem maluch -Trza jeszcze kogoś, jeszcze kto potrzebny, co by otworzyć kratę. Potrzeba jeszcze dwóch silnych chłopów.- dodał.
-A jak dostaliście się do środka?- spytał przytomny Yerg.
-Wyrwa w murze. Niewielka. Ciężkie pancerze przejdą ale z wielkim trudem i trudno będzie hałasu nie narobić.- odrzekł niziołek.

-Dobra, ja pójdę.- Yerg zgłosił się na ochotnika. Lata pracy jako drwal dały mu sporo siły i tężyzny fizycznej -Kto jeszcze, Twardy?- spytał krasnoluda.
-Idę z tobą, trzeba coś z tym cholerstwem zrobić jak najszybciej.- odparł Ragnar wtykając młot za pas. -Powinniśmy dać rady.-
- Wyjdę wam na przeciw - rzucił niziołek. Po czym spojrzał na Gottwina, czy również idzie.
- Stać tu i pilnować nie ma sensu - odparł Gottwin na to pytające spojrzenie. - Idziemy po Yerga razem i tutaj wrócimy.
Gracjan rzekł:
- Mogę i ja. Chyba przyda wam się ktoś kto potrafi uniknąć wścibskich oczu.
- No to już - powiedział Gottwin. - Im szybciej, tym lepiej.
Tak jak ustalili tak też zrobili. Już niedługo potem, czekająca przed bramą główna grupa mogła wejść do środka pod, podniesioną kratą. O podniesieniu krat zadecydowała interwencja Ragnara i Yerga. Mężczyźni lada moment uporali się z kołowrotem wymagającym nie małej krzepy. Dzięki stalowej dźwigni, znajdującej się tuż obok kołowrota najemnicy zablokowali łańcuch, pozostawiając kratę w górze.

Po chwili cała grupa spotkała się na dziedzińcu. Kiedyś musiało tu być pięknie. Brukowana kostka, dawno zarosła warstwą brudu i mchu. Na środku dziedzińca znajdowała się spora fontanna, teraz obrośnięta pnącymi się w górę figury pnączami bluszczu. Pod wschodnim murem, nieopodal wyrwy w murze, którą Gottwin i Dawit weszli przez mur znajdowały się ruiny budynku, który musiał być stajnią. Po drugiej stronie dziedzińca, pod zachodnim murem znajdowały się z kolei budynki gospodarczo – rzemieślnicze. Przed jednym z nich znajdowały się stare, skorodowane narzędzia kowalskie. Przy innym zbutwiałe skrzynie i beczki. Pośrodku zaś stał spory budynek, będący typowo mieszkalnym. Strzeliste okna przystosowane do prowadzenia ostrzału z środka były zarośnięte pajęczynami. Przy budynku znajdowały się dwie wieże. Zachodnia i wschodnia. Ta pierwsza pięła się na wysokość piętnastu metrów. Druga była rozwalona jakby na skutek uderzenia głazu z katapulty, w połowie swej wysokości.

Na środku budynku mieszkalnego stały wielkie drewniane drzwi, okute stalowymi wzmocnieniami. Lewa część odrzwi była wyrwana z zawiasów i przewrócona na trzy stopnie, prowadzące do nich. Prawe odrzwia lekko zgrzypiały targane podmuchami przeciągu.
Kompani stanęli przed nimi spoglądając na siebie.
-Standardowy szyk?- Yerg chciał się upewnić i po krótkiej chwili kompani byli gotowi do wejścia, do środka.
-Są tu trzy piętra w górę i z pewnością dwa poziomy podziemi...- burknęła Helena. Kompani weszli do środka. Od razu rzucił im się w oczy ogromny, zaniedbany hol. Na grubej warstwie kurzu znajdowały się dość świeże ślady butów, ale nie było tu widać żadnej gołej stopy, co oznaczało, że ghule musiały kryć się gdzie indziej. Naprzeciwko wejścia do holu znajdowały się spore kamienne schody, które w połowie piętra zakręcały w boki. Kompani widzieli sporo drzwi, w różnym stanie. Najważniejszą rzeczą, którą zauważyli najemnicy były zaschnięte krople krwi w różnych miejscach holu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-10-2012, 20:51   #602
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Schody skręcały w boki na półpiętrze rozdzielając się w połowie szerokości. Każdy stopień, na który następowali najemnicy skrzypiał niczym stare skrzypce grajka, któremu na ucho nadepnął słoń. Pierwsze piętro stało przed grupą otworem. Po drugiej stronie budynku znajdowały się schody prowadzące na drugie piętro. Liczne komnaty były opuszczone i zdewastowane czasem oraz pokryte grubą warstwą kurzu. W kilku komnatach najemnicy znaleźli porzucone szczątki ludzi. Szkielety, dawno wyschnięte kości, do których przyklejone były stare, podziurawione resztki ubrań. Łącznie cztery ciała nie miały przy sobie nic wartościowego a przyczyny ich śmierci nie mogły być tajemnicą, skoro pod nimi znajdowały się ślady dawno wyschniętej krwi.
-No... Chyba powoli sytuacja robi się klarowna...- burknęła gorzko Helena. Po przeszukaniu całego piętra towarzysze mogli z czystym sumieniem udać się wyżej.
Rozkład pomieszczeń wyglądał tu jak na pierwszym piętrze, z tą różnicą, że znajdowały się tutaj wejścia do dwóch wież. Jedno było kompletnie zniszczone i zasypane gruzem, drugie zaś otwarte na oścież. Kręte schody prowadziły dobre kilka metrów wyżej, ponad wysokość głównego budynku.
- Klarowna? Mi te szkielety nic nie mówią -rzekł Zirnig
-Klarowna w takim sensie- odparł Gottwin -że najwyraźniej jakieś ktosie porywają ludzi i robią sobie z nich przekąskę. Nic dziwnego, że okolica nie jest bezpieczna.-
Wskazał na schody prowadzące do jednej z wież.
-Chodźmy tam- zaproponował. -Jak już, to dokończymy ten fragment zwiedzania, a potem rozejrzymy się na dole. No i sprawdzimy, co ciekawego widać z góry.-

Ragnar szedł wraz z pozostałymi rozglądając się co chwila -Hmpf...- burknął -Zdecydowanie jest tutaj za spokojnie. Nie podoba mi się to...- poinformował resztę drużyny wojowniczy brodacz.
-Bo gospodarze, zamiast wyjść nam na przeciw, w mało kulturalny sposób czekają, aż my przyjdziemy do nich- odparł Gottwin.
- Niby ta, ale czemu same szkielety? Przecie ludzie znikają cały czas. Świeże trupy też powinny być. Leźmy wyżej to się sprawa sama wyjaśni, a jak nie to przyjdzie wrócić do loszków- dodał Zirnig mocniej ściskając garłacza.
-No pusto, pusto. Czasami niedobrze jak pusto, oj niedobrze - uświadamiał ich Dawit. -Pewnie na dole gdzieś siedzą. Albo na górze... Albo już na nas się gapią. Ze ścian na przykład - rozejrzał się z lekkim przerażeniem w oczach po okolicy.-Dobrze by było śłońce mieć. Albo chociaż rozpalić wszystko co mamy, może światła to to tutaj nie lubi. Może nie. Bo to i tak wie, że my tu, więc skradać się nie trzeba. Musim to znaleźć, musim to ogniem wystraszyć. Oby się bało, oby nie chciało na ognia spoglądać. Palcie! Palcie co macie! Gracek... ogień!- ekspresywnie namawiał, by spróbować wykorzystać ogień, jako ich atut.
-Cichaj...nie ma co teraz ognia rozpalać, szkoda marnować tego co mamy. Bądźta po prostu czujni, a nie mamlajcie ciągle jęzorem. Choć proszę o niemożliwe zdaje mi się.- spojrzał na niziołka marszcząc krzaczaste brwi.
-Zirnig, sam też przecież gnaty po obgryzieniu wyrzucasz.- Gottwin nawiązał do wcześniejszej wypowiedzi. -Pewnie na ich śmietnik trafiliśmy, stąd te kości. A może padać im zaczęło na głowy, to się niżej przenieśli, a tu tylko przychodzą by ucztę wyprawić.-

Kompani już mieli wchodzić do wieży, by udać się krętymi schodami na jej szczyt, kiedy Iomhar usłyszał jakiś harmider dochodzący z schodów po drugiej stronie budynku, prowadzące z pierwszego piętra na drugie. Elf zatrzymał najemników i wskazał im schody. Schody były ułożone w taki sposób, że nie widać było kto nimi schodzi. Kroki były spokojne i wyważone, ale głośne co świadczyło o srogiej wadze schodzącego „kogoś”. Po chwili oczom najemników ukazał się tajemniczy rycerz w ciężkim pancerzu, na który miał narzuconą białą tunikę z czerwonym krzyżem na środku piersi. W ręku trzymał dwuręczny miecz.
-Długo kazaliście na siebie czekać...- syknął.
-To on! To on mówił nam o znikających podróżnych w Slavynaskayi!- krzyknęła Helena robiąc się aż czerwona na twarzy.
-Za mało dostaliśmy wskazówek- odpalił Gottwin. -Ale tu chyba nie było nudno bez nas?- spytał, z odrobiną ironii w głosie.
Najgorsze było to, że nie bardzo wiedział, czy przywitać rycerza jak sojusznika, czy też wpakować w niego całą zawartość magazynka.
-W czym możemy pomóc?- spytał.
-Kim jesteś i na co z naszej strony liczysz jak już spytał Gottwin?- Twardy zajął pozycję między grupą a rycerzem stając się osłoną. Machnął na Ziringa liczył, że szybka salwa z garłacza jeśli nie zabije to poważnie rani przeciwnika. Rycerz wydawał się mocno podejrzany. Była szansa na dialog ale nie należało jej przeceniać.
- No, tak- mruknął Zirnig na słowa Gottwina. Chciał coś jeszcze dodać gdy zjawił się rycerz. Khazad na dany znak przeszedł nieco na bok, tak aby Twardy nie stał na linii strzału. Zmacał spust i czekał na rozwój sytuacji.
-Nudno? Nie. Nie było.- wzruszył ramionami co dało się poznać po uniesieniu naramienników -Wasi żołnierze to strasznie skąpe istotki...- zakpił -Wystarczyło ich przekonać mieszkem złota by sami tu przyleźli...- zaśmiał się pod hełmem -Mój pan nie żałuje złota na sługi. Tamci byli zbyt mało wartościowi. Was jednak chętnie by zatrudnił...- rzekł, po czym zapanowała wymowna cisza.
-Twój pan?- spytał Gottwin, zanim Twardy zdążył zrobić coś głupiego. -Może jakieś szczegóły? Warto wiedzieć, dla kogo się pracuje. I za ile. A więc?-

Stalowy Czerep uważnie począł obserwować rycerza, kiedy ten ujawnił się im wszystkim. Na razie nie wykonywał żadnych agresywnych ruchów, co nie znaczyło wcale, iż są po tej samej stronie. Wzmianka o tajemniczym pracodawcy i przekupstwie imperialnych żołnierzy rzuciła jeszcze większy cień na postać stojącą przed nimi. Ragnar na tę chwilę postanowił milczeć i obserwować rozwój sytuacji.
-Wy, ludzie z Imperium nazywacie takich jak mój pan Krwawymi smokami.- rzekł spokojnie z wielkim szacunkiem -Powszechnie jednak mówi się o nich, Wampiry smoczej krwi.- wyjaśnił nie zmieniając tonu, świadczącego o wielkim respekcie do swego pana.
-Jesteście ludźmi... I nie tylko, którzy swoim poświęceniem wkupili się w łaski kilku wpływowych ludzi... Mój pan chciałby abyście zamordowali pewnego Łowcę wampirów.- dodał.
-Nie jesteśmy mordercami na posyłki, a przynajmniej ja nie. A tym bardziej nie widzi mi się współpracować z wąpierzami. Fałszywe to to i plugawe ma zamysły.. Nie raz i nie dwa dybało na ziemie Imperium.- powiedział lekko już rozsierdzony brodacz -Bez powodu wyraźnego i mającego sens, roboty się takiej nie tknę. Choćbyście mi góry złota obiecywali.- wyraził swoje zdanie khazad.
-Nie jesteście mordercami na posyłki? A to dziwne rzeczy prawisz karle...- zażartował człek, jakby wiedział, czego do tej pory dokonała grupa najemników.
-Bacz na słowa człeczyno, albo ten “karzeł” zaraz wyśle cię w objęcia Morra, którego tak się obawiasz jak i twój pan.- zgrzytnął zębami robiąc krok w stronę rycerzyka.
-Ani ja ani tym bardziej mój pan nie boimy się ni to Ciebie karaluchu, ni twych towarzyszy, ani nawet waszego bożka.- odrzekł prędko poważniejąc. -Jeśli nie interesuje was praca dla mego pana umrzecie.- wzruszył ramionami.
-Ragnar... Zapanuj nad emocjami.- Helena syknęła do krasnoluda, jednak nie chciała go skarcić a jedynie uspokoić.
-Chyba ty umrzesz! Ty!- w końcu wyjazgotał i niziołek, który wcześniej za prośbą Ragnara trzyma język za zębami. Teraz nie wytrzymał i zarówno on, jak i jego Victorie były gotowe do strzału. Potrzebował jedynie impulsu, niewielkiego impulsu. -I nie mów tak, do przyjacioła mego! Nie pracujem dla wąpierzowatych, nie zabijamy niewinnych! My bohatery... ty... ty ciulu w zbroi - nawet i Dawit nie wytrzymywał, gdy wyzywano jego towarzyszy. Nawet Bohaterowi, może w takiej sytuacji wyrwać się przekleństwo. Brzydkie przekleństwo. Ale Esmeralda mu to wybaczy... -Przeproś!- zażądał po krótkiej chwili.

Pies cały czas warczał i jeżył sierść. Wzrok Felixa bacznie obserwował otoczenie, do którego weszli.
-Spokojnie, co tu czujesz? Hej, Pies! Pokaż mi to. - mówił strzelec próbując uspokoić swojego towarzysza. Dla pewności Jager wolał trzymać swój łuk w pogotowiu. Serce zaczęło mu mocniej bić. Ponownie poczuł ból. Zagryzł wargi niemal do krwi. Zakaszlał i zaczął przez chwilę głośniej oddychać.
Gdy pojawił się ten nieznajomy w zbroi Felix opanował ból. Przyjrzał się dokładnie temu dziwolągowi i zmarszczył czoło. Gdy padły słowa o zabójstwie za pieniądze łowca szczerze mówiąc rozważył tę propozycję. Moment gdy jednak dowiedział się kim ma być ofiara przeważył na niekorzyść ich niedoszłego pracodawcy.
- Nie, chyba, że ten łowca ma jakieś chaośnickie konszachty. - wyraził cicho swoją opinię.

-Powiedzmy, że to prywatne porachunki mego pana...- tajemniczy rycerz znów zmienił ton z agresywnego na spokojny, jakby nic się nie stało. Być może wciąż wierzył, że uda mu się przekonać grupę do współpracy.

-A guzik mnie to obchodzi! Nie będziemy wyrównywać niecnych rachunków krwiopijcy jakiego. Powariował chyba! Powariował no! I jak mówiłem... Przeproś, by za siebie nie ręczę!- powtórzył Dawit. -I nie bójta się do mnie nic mówić. Ja nic nie zrobię, jak przeprosisz i pójdziesz grzecznie - dodał po chwili spokojniejszym, pełnym zrozumienia głosem.
-Tą puszkę chyba zdrowo porąbało- mruknął Zirnig .
-Ty pacanie za długo chodziłeś na słoneczku w tym hełmie i ci niezdrowo przygrzało- dodał głośniej -Proponujesz nam. NAM? Robotę dla umarlaka? - Zirnigowi aż ze wściekłości wystąpiła piana na usta.
-[i]Wiesz co zrobimy? Tobie już słoneczko zaszkodziło więc wyślemy się do ziemi, niech się robale zeżrą! Natomiast twojego pana na odwrót. Wyjmiemy z jego trumienki i wystawimy na słoneczko. Może go oświeci i zrozumie, że na niego już pora i czas do Morra. Ale mi się zrymowało he, he.[i/]-
-Tyś rycerz, to dam ci propozycję. Jak wyprzesz się tego zgniłka i staniesz ze mną na utwardzonej ziemi to Ci ofiaruję godną śmierć i ciało pogrzebiemy według obrządku. Jak nie to wraz z kompanami rozwleczemy cię po całym tym zamczysku- zakończył wkurzony Zirnig.
- Od prywatnych porachunków masz specjalny kurewski fach. Sto koron i zabije tego kogoś, zgwałci mu matkę i zeżre mu psa. Albo w innej kolejności. - powiedział Felix spokojnie. Bóle serca ostatnimi czasy hamowały nawet jego temperament.

Twardy wyczekał wypowiedzi wszystkich. Rycerz straszył ich śmiercią. Znaczy nie był głupcem. I czegoś nie wiedzieli. Być może walka teraz oznaczałaby śmierć. Być może nie byliby w stanie go zranić.... Być może jego pan wampir, odporny na ich broń... Zmiażdży ich nim opuszczą to miejsce. I najważniejsze jeśli wampiry chcą czyjejś śmierci, i muszą do tego wynajmować żywych.... Znaczy to, że ów człek jest istotny. Bardzo istotny... Ponadto muszą się dowiedzieć jak zabijać wampiry.
-Dość tego - krzyknął. -Niech nikt nie waży się go tknąć.- Wyjął topór gdyby jednak ktoś okazał się głupcem-Co oferujecie za śmierć łowcy? Jeśli mamy się tego podjąć to musi być tego warte.- Liczył że jego ludzie nie okażą się samobójcami.
-Co co co co?!- zareagował natychmiastowo na słowa Twardego niziołek. -On ci grozi, Czerwieni o śmierci, a ty go tykać nie chce i tknąć broni?! I o łowce pytasz?! Powariował ty? Ty pyta wąpierza w zbroi, którego łowce mu zabić?! Powariował, oj powariował!- wykrzykiwał. -Pewności już nad nim kontrolę przejął! Na pewno przejął!- po dwóch sekundach przerwy, alarmując pozostałych, wyjazgotał na cały głos, po czym natychmiastowo wymierzył w głowę rycerza. -Zirnig, Ragnar, ratujcie kuzyna waszego! Opętało go! Opętało!-
-Posłuchaj mnie niziołku. Walczymy z chaosem czyż nie tak? Wielką armią niszczącą Kislev. Jeśli podkreślam jeśli, życie tego łowcy. Da nam coś co ocali więcej istnieć. Coś co pomoże zniszczyć jakieś znaczące zgrupowania wroga. Nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Jeden człowiek czy setki a może tysiące? Kogo Dawit bohater chciałby bardziej uratować. I tyczy się to was wszystkich- przemówił do reszty.
-Nie chce się zastanawiać, czy zabijać dla wampira, czy nie zabijać. Posłuchajże mnie krasnoludzie, tu się nie ma nad czym zastanawiać. Walczym z chaosem. Wąmpierze to chaosy, jak tralala i ba! Zabije łowce czarownic, ucieszy wampira i Kislev ocali? Ojojoj- pokręcił głową niziołek.
-Czy zawiodłem cie w jakieś sprawie do tej pory? Nie wszystko jest jednolite i proste. Tak samo jak zło ma różne oblicza. Walczy również między sobą. Wampira guzik obchodzą słudzy chaosu.-
-Zawodzi teraz! Zawodzi bardzo! Gdy by cie kto inny, poza przyjaciołami, posłyszał...- niziołek nie przestawał śmiesznie kręcić głową, jednak jego pistolety mimo wszystko pozostawały w bezruchu. Taką to on bohaterską koordynację ruchów miał.
-Nie mam zamiaru się przekłócać. Ani walczyć z kimś kto może być użyteczny obustronnie. Stawka może być duża. Na rycerza jeszcze zdążysz zapolować bohaterze. Czy ktoś ci kiedyś umknął? A póki co może zapoznajmy się z ofertą dowiedzmy się gdzie jest cel. I czy gra jest warta świeczki.-
-Nie nie! Jaki cel?! O łowcy mówi już cel?! Powariował! Opętany!- krzyczał Dawit i zszokowany nieustannie kręcił głową. Nie odezwał się wiele więcej, liczył że zostanie wsparty przez resztę kompanów. Dla niego wszystko, co w tym momencie słyszał było nie do pomyślenia. Było niemalże herezją, choć tego słowa nie rozumiał do końca. Już nawet nawiedziła go wizja, jak idzie Twardy po lesie, podchodzi do zwierzoczłeka zmutowanego i pyta, czy mu w walce pomoże. Oj nie! Dawit w takie harce nie bawi sie!

Twardy milczał. Czekał co powie Rycerz i jak zachowa się reszta. Spodziewał, że nawet Dawidowa salwa może nie zabić rycerza. Być może to on jest wampirem i powróci tak czy owak... Tłumaczyć się nie zamierzał liczył, że reszta jakoś go poprze.
Gracjan przysłuchiwał się Twardemu i całej tej rozmowie ze spokojem. Nie mówił nic tylko analizował fakty i w końcu rzekł do Twardego:
- Twardy jeśli zamierzasz układać się z nieurmarłymi to wybacz ,ale nie zamierzam Cię poprzeć, a wręcz przeciwnie. Co do tego..cóż..jeśli mamy układać się z tym czymś nie będziemy lepsi od zdrajców imperium. Nie będziemy lepsi od tych, którzy zeszli na stronę chaosu. Pomagać czy służyć..nekromancja, chaos choć są różne..mają jedną wspólną cechę. Obie strony są wypaczone przez Dhar. Służba Imperatorowi to jedyne co się liczy. - dłonie mag zaczął zaciskać i rozluźniać a jego usta zaczęły już mamrotać zaklęcie na wszelki wypadek gdyby Twardy chciał z nim “pogadać”. Gniew tamten minął, żal też, ale pamięć miał dobrą. Jeden krok, jedno słowo czy gest a Gracjan zaczyna inkantować zaklęcie.
Wcześniej młody mag nie zamierzał się odzywać. Wolał pozostawać w cieniu. Tak jak zawsze. Mistrz mówił że czasem świat lepiej postrzega się stojąc z boku. I miał rację.

-Mój pan...- rycerz przerwał burzliwą debatę grupki -Podaruje wam kufer z okrągłą połową tysiąca złotych monet.- rzekł ze niebywałym spokojem, jakby w ogóle nie słyszał gróźb w swoją stronę -Za głowę człowieka, który go poszukuje.- dodał -To ponoć zacny wojownik i sam mógłbym mu nie dać rady? Przynajmniej tak mój pan uważa. Po za tym jestem mu potrzebny by przyciągać mu kolejnych głupców chcących zarobić.- dodał na koniec.
-Krasnoludzie. On mówił o zabitych i porwanych żołnierzach. A Ty chcesz mu pomagać?- wtrącił się Yerg.

“Wampiry Smoczej Krwi były potężnymi wojownikami” zaczął sobie przypominać młody adept. “Będzie ciężko, że też Twardy ma zachciankę na dogadywanie się z krwiopijcą. Bez niego marne szanse choć..szczęście sprzyja odważnym”. Gracjan stał spokojnie rozglądając się dookoła czy nikt im jeszcze nie towarzyszy. Cala sytuacja coraz mniej mu się podobała. “Dobrze że to nie niekrarcha..wtedy było by mniej zabawnie” - ostatnia myśl się pojawiła w jego głowie
-Twardy, ja sojuszników bym szukał w owym łowcy wampirów, a nie w wampirze samym. Taka moja skromna podpowiedź- cichym głosem rzekł niziołek do krasnoluda, tak by rycerz tego nie usłyszał. -Nie tym tu, tfu sojusznikiem tfu tfu, możesz się już żegnać...- teraz mogli być pewni, że do tego by Dawit wystrzelił zostało niewiele sekund. - Choć może masz rację...pół tysiąca koron... sojusznik...- zaskakująco dodał po chwili. Dawał jeszcze krasnoludowi czas, by wypytał się o wspomnianego łowcę, a gdy otrzymają informację o ‘celu’... wystrzeli. Miał nadzieję, że krasnolud to zrozumiał...
-Mówię to z ciężkim sercem i najpewniej ostatni raz w życiu, ale Frontham ma rację. Ja z pijawami nie chcę mieć nic wspólnego. Moi przodkowie przewracają się w grobach na samą myśl o tym. Nie wiem co się z tobą Twardy dzieje, ale paktowanie z umarlakiem to jak paktowanie z samym demonem. Niby sprytnie go oszukasz, a kończysz zmutowany i pozbawiony duszy. Czas zakończyć tą rozmową raz na zawsze - powiedział poważnie Zirnig.
- Rzuć broń patałachu bez honoru, albo wyprujemy Ci flaki. -

Stalowy Czerep zmierzył poważnym spojrzeniem Twardego od stóp do głów.
-Z wampirem układać się chcesz? Chyba w strażnicy porządnie w czerep oberwałeś bo bredzisz. Ja do tego rąk nie przyłożę, chcesz być psem na łańcuchu, którego zatłuką na koniec, droga wolna. Ale ja nie zamierzam. Wolę zginąć tu i teraz wiedząc, iż nie zawiodłem przodków.- Wrócił gniewnym spojrzeniem do rycerza -Sam się nam przyznaję, iż kusi ludzi złotem, a później pewnikiem ich zabija. Zwabił Imperialnych żołnierzy. Więcej dowodów ci trzeba na to, iż z umowy się nie wywiążą?- zapytał swojego rasowego kuzyna -Rozmowy chyba dobiegły końca...- wyszczerzył się lekko poprawiając chwyt tarczy i spoglądając bacznie na rycerzyka. Był ciekaw jak zareaguje Gottwin, ale nie miał zamiaru czekać zbyt długo na jego reakcję.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 17-10-2012 o 00:10.
Blackvampire jest offline  
Stary 22-10-2012, 20:05   #603
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Zirnig nadal się powstrzymywał przed atakiem na sługę wampira. Z jednej strony spowodowane to było niechęcią do łamania rozkazów przełożonego, z drugiej wietrzył w zachowaniu Twardego podstęp. Nie głupio byłoby się dowiedzieć na kogo śmierci zależy wampirowi. Ponadto przydupas mógłby zaprowadzić ich prosto do wampira. Pozwoliłoby to na ominięcie pułapek oraz straty czasu na walkę z hordą ghuli i wyszukiwanie tajnych przejść. Z drugiej jednak strony istniało ryzyko, że rycerz wciągnie go w pułapkę.
Tylko po co z nim się wykłócać, nie łatwiej obezwładnić i przesłuchać...
Czekał na kolejny ruch Twardego.
-Gdzie znajdziemy cel? rzekł Twardy - Czy jest sam? I co ważniejsze zapłata po misji nie brzmi zbyt uczciwie. Wiesz nieumarli nie słyną z honoru. Dwieście złotych koron z góry, jeśli mam się użerać z przekonaniem pozostałych do tego mało chlubnego zadania. Gdzie znajdziemy twojego pana gdy robota będzie skończona? Twardy zasypał sługę wampira gradem pytań, jednak człek w ciężkiej zbroi nie zdążył odpowiedzieć.

-To ghul! Tam w holu!- krzyknął nagle Yerg wskazując palcem pokracznego stwora z wystającą z boku elfią strzałą. Ghul nadal krwawił i słaniał się na nogach jakby zaraz miał paść trupem. Na jego ciele widniała masa zadrapań i drobnych ran, które nie mogli spowodować najemnicy.
-To pułapka!- wtrąciła Helena, która najwyraźniej w pojawieniu się bestii dostrzegła próbę ataku od tyłu. To był impuls. Przede wszystkim dla Bohatera, który miał zamiar od kilku dłuższych chwil ustrzelić rycerza. Victorie wypaliły z olbrzymim hukiem, który rozniósł się echem po całym zamku z pewnością ostrzegając każdego jego mieszkańca. Ołowiana kula trafiła prosto w zakuty łeb człeka, jednak zbyt lekko by przebić się przez stal i po strzale pozostało jedynie wgniecenie w zbroi. Druga z kul już nie powędrowała w głowę człeka, ale i tak go drasnęła w ramię. Z rękawa człeka popłynęła stróżka krwi a to dało pewność najemnikom iż rycerz jest tak samo żywy jak oni i mają z nim znacznie większe szanse.
Gottwin nie strzelał. Przypuszczał, przynajmniej na razie, że Twardy chce wyciągnąć od rycerza jak najwięcej informacji. I - przynajmniej miał taką nadzieję - oszukać tamtego. Gdyby jednak Twardy nagle zmienił zapatrywania i na serio chciałby przystać do wampira i jego sługusów... pełny magazynek przydałby się, by policzyć się ze zdrajcą.
No a potem okazało się, że ktoś musi pilnować pleców, bo pojawiło się kolejne zagrożenie.
Drużynowy czarodziej rzadko kiedy korzystał z potęgi magii, jednak gdy już sięgał po tę broń okazywała się śmiertelnie niebezpieczną. Krótką chwilę splatał wokół siebie wiatry magii w logiczną całość w postaci gotowego czaru. Choć efekt zaklęcia nie był od razu widoczny dało się dostrzec różnicę w zachowaniu rycerza. Mężczyzna zdawał się być dziwnie otępiały, anemiczny i powolny.
Nim ktokolwiek dodał coś od siebie Felix załatwił sprawę jednym, celnym strzałem. Być może mężczyzna powinien nadać sobie tytuł związany z celnymi strzałami w oczy swych przeciwników. Pocisk który posłał bezbłędnie trafił w szczelinę stalowego hełmu powalając ranionego rycerza na plecy. Z pod hełmu pociekła stróżka krwi. Mężczyzna leżał w drgawkach z bólu. Ból był tak silny i obezwładniający, że człek zwyczajnie się zmoczył. Twardy miał swój cel jak na tacy.

[i]- Podejdź no mały, nakarmię cię czymś smaczniejszym od ludzkiego mięsa - [i/] powiedział Zirnig kierując się w strone ghula. Nie chciał strzelać zanim pod lufę nie podejdzie cała gromadka wrogów. Sprawę z rycerzem załatwił Felix. Jak zwykle perfekcyjnie. Zirniga kusiło żeby obejrzeć twarz rycerza, ale zrobi to po załatwieniu sprawy z ghulami.
- Cholera - wyrwało się Twardemu gdy zobaczył strzałę w oku rycerza. - Helena pomóż! - krzyknął do ich najlepszego medyka. Widząc że rycerz jednak nadal żyje.
Po czym profilaktycznie pozbawił przytomności rycerza sprawnym ciosem.
- Lepiej poczekaj z poczęstunkiem - powiedział Gottwin do Zirniga - aż przylezą ci, co go tak poranili. Z pewnością to miłe towarzystwo.
- Nie lubię jak mi się grozi, albo do czegoś przymusza. Jestem wolnym człowiekiem. - powiedział cicho Felix nakładając kolejną strzałę i częstując nią ghula.
Gracjan spojrzał na Felixa z uznaniem i rzekł tylko:
- Taki to zawsze zabawę popusuje...Nic dziwnego że jego Pan wolał nas zatrudnić..Phi..żenada - powolnym krokiem młody adept szedł w kierunku rycerza. Był ciekaw czy rycerz ma coś ciekawego, jakieś magiczne przedmioty może, a przede wszystkim był ciekaw jego ryja.
- Coś za prosto poszło - mag zaczął znów przygotowywać się do rzucenia zaklęcia gdyby było ono potrzebne.

Gdy Helena zbliżyła się do leżącego rycerza mężczyzna cały drżał.
-Nie lękaj się, czuwam.- burknął Yerg podchodząc o krok w stronę człeka, unosząc topór gotowy do zadania ciosu, jakby chciał zrobić coś kobiecie. Niewiasta wiedziała, że nie zdejmie hełmu przez blokującą to strzałę.
-Przytrzymaj go!- zwróciła się do Yerga. Mężczyzna zgodnie z jej poleceniem złapał rycerzyka za ręce i oparł mu się kolanem o pierś. Helena jednym, szybkim ruchem wyszarpała pocisk z oczodołu. Osobnik po chwili przestał drżeć, lecz nie umarł, bo pierś ciągle rytmicznie się unosiła i opadała.
-Chyba zemdlał...- skomentowała kładąc tuż obok wyciągniętą strzałę.
-Świetnie. Teraz przynajmniej nie będzie głupio mielił tym psim jęzorem.- skomentował odwracając się w stronę drzwi i szykując na to, co ma się z tamtąd wyłonić zaraz za rannym ghulem. Było mu nieco nie w smak, że nie zdołał dobiec na czas do rycerza żeby osobiście przetrącić mu parę gnatów. Zaczął ostrożnie podchodzić do drzwi, gdzie stał ghul.
-Musiałeś go tak szybko załatwić?- burknął do Felixa mijając go.
W międzyczasie Felix zajął się również drugim celem, jakim był poraniony ghul. Dopiero po chwili ci bardziej zainteresowani stworem domyślili się, że mógł to być ten osobnik, którego ranił Iomhar w kanale. Być może reszta wiedząc, że i tak umrze już za życia chciała podzielić “skórę na niedźwiedziu”. Teraz to było nie ważne. Stwór padł martwy z strzałą sterczącą z piersi. Felix znów udowodnił swoją wartość w drużynie.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 22-10-2012, 21:30   #604
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
No to po sprawie - powiedział Zirnig i ruszył w stronę zemdlonego rycerza. Chciał obejrzeć jego facjatę.
- I po coś do niego strzelał? - Gottwin zwrócił się do Felixa. - Może chciał nam coś powiedzieć - mówił dalej z cieniem ironii w głosie. - Na przykład kto go poranił.
- Ten truposz powodował to, że Pies się denerwował. Widzisz? Już jest spokojniejszy. No i Helena wołała, że zasadzka. - Felix wskazał na swojego czworonogiego towarzysza. Następnie podszedł do rycerza i wyjął z ręki Heleny strzałę.
- To chyba moje. - powiedział chłodno.
Następnie strzelec podszedł do ghula chcąc wyjąć swoje stracone na niego pociski.
-Zgadzam się z Gotwinem. Czy wyście kurwa powariowali? Po pierwsze nie chciałem przyłączyć się do nieumarłych. Chciałem wyciągnąć informacje. Ot choćby taką gdzie jest pierdolony łowca. Bo żeby nam pomógł zabić wampiry najpierw trzeba go znaleźć. A że pomoc nam potrzebna to jest chyba oczywiste. Wampiry ponoć zabijać trzeba jakoś specjalnie a to wiedzieć może najlepiej ktoś kto na nie poluje z zawodu. Więc w przyszłości więcej cholernej wiary!- wywarczał w twarz Niziołkowi. Patrzył też wilkiem na Gracjana. -Ciebie też to się tyczy. Ratowałem twoją duszę przed chaosem. Nie bacząc na popularność mojej osoby w twoich oczach. A ty mi będziesz robił wywody o imperatorze. Siłą artefakt chaosu ci wyrywałem - żachnął się.
Na końcu spojrzał na Felixa jednak złość już go opuściła. Wiedział że łucznik to porządny chłop.

-Wiesz, że żywcem jest ciężej gdy ktoś ma strzałę w oku? Zło należy zabijać ale mordowaniem na oślep nie będziemy się dużo różnili od chaośniaków. Zabezpieczcie teren.- Sam skierował się zdjąć hełm z Rycerza. Zobaczyć kto to... Z pomocą Heleny miał nadzieję wybudzić więźnia i go przepytać.
- Przecia to ja ci powiedziałem, żeby go podpytać, a nie sojusznikować! - odwarknął groźnie niziołek. - A żem wystrzelił, bo zasadzka krzyczeli! O! Ratować was ratowałem! Dzięki temu żeś zmądrzał!- odburknął obrażony po czym się odwrócił i zamierzał odejść parę kroków. - Gupi i niedźwięczny - dodał ściszonym, ofuczanym głosem.
- Mi tam też takie metody nie pasują. Jak trzeba było od niego wydobyć informacje, to rozgrzane żelazo najlepiej rozwiązuje języki, lub kilka wyłamanych paluchów. Po co z takim gadać? - mruknął Zirnig.
- Rozmawiać należy z każdym - wtrącił Gottwin - kto może mieć przydatne informacje. Jak będziemy ubijać każde źródło wiedzy, to zawsze wszędzie będziemy iść w ciemno.
- Z takich typów nie wyciąga się informacji pogawędką Gottwinie, tylko siłą - odciął się Zirnig.
- Owszem, ale nie wtedy, gdy już nie żyją - stwierdził Gottwin. - Z truposza nie wydobędziesz słowa nawet siłą.
- To co dalej? - zwrócił się do pozostałych. - Zabieramy go stąd do obozu, czy zostajemy tutaj?

- Przecie dycha, ino ślepia niema - - zauważył rzeczowo khazad. - Trza było go obezwładnić jak go trzymałem na muszce, zanim nas “zasadzka” spotkała, a nie teraz się mądrzyć. Skoro tu jesteśmy można by się rozejrzeć. Jeden z nas, na przykład aptekarz, niech bierze naszego rycerzyka na plecy i wycofa się na bezpieczną pozycję.
Gracjan przysłuchiwał się temu wszystkiemu i co jakiś czas dziwnie się chichrał. Wymiana zdań lekko śmieszyła maga, bowiem wypowiedzy Gottwina lekko go rozbawiły.
- Twardy powiem Ci jedno: nekrus, nieumarły, wampierz, demon, chaośnik...to wszystko ma jedną cechę wspólną. Jest przeznaczony na odstrzał. - rzekł krótko - No dobra..przesłuchajmy Pana..zakuty łeb..może powie coś ciekawego - mag zamierzał sprawdzić czy “wojownik” nie ma przypadkiem gdzieś ukrytej broni. Chciał też przypatrzeć się mieczowi, być może był on magiczny.

Kompani porozstawiali się na piętrze tak, by nic ich nie zaskoczyło. Strzelcy znaleźli sobie odpowiednie miejsce, przy balustradzie, by widzieć cały parter, gdzie leżał trup ghula, oraz całe schody prowadzące na drugie piętro, skąd schodził rycerz. Ragnar wraz z Yergiem stanęli przy wejściu do wieży, by pilnować, żeby nic ich nie zaskoczyło. Pozostali zaś zajęli się jeńcem. Najpierw został porządnie związany, by nie miał szans się ruszyć. Następnie Twardy w obecności Heleny i Zirniga ściągnął mu garnkowy hełm, zasłaniający całą twarz. Człek był obrzydliwie brzydki. Jego pomarszczona twarz zdawała się mieć sto lat, jeśli nie więcej, jednak nie był wampirem. Wskazywało na to zwyczajne uzębienie, oraz przede wszystkim oddech, poruszający jego piersią. Pozbawiona oka twarz popuchła mocno i zalana była krwią w znacznym stopniu. Resztki siwych włosów zdawały się wypadać garściami. Człek wyglądał cherlawo, jednak nosząc tak ciężki pancerz i broń nie mógł być słabym starcem.
Miecz, który upuścił był mistrzowsko wykonany, przez dobrego kowala, jednak nie nosił oznak nasycenia go magią.
-Dobra... Spróbuję go ocucić.- rzuciła Helena, po wcześniejszym zatamowaniu krwotoku z wybitego oka. Kobieta sięgnęła po bukłak z wodą i wylała trochę na jego twarz. Mężczyzna chwilę leżał nieprzytomny, lecz w końcu otwarł lekko zdrowe oko i zaczął łapczywie łapać powietrze w usta.
-Za grosz honoru... Imperialne świnie...- zakpił z najemników.
-Sługa wampirów mówi o honorze? Słuchaj uważnie. Powiesz nam gdzie znajdziemy tego łowcę albo poćwiartuję cię na kawałek po kawałku. Mamy zamiar zabić to nieumarłe ścierwo twojego pana. Twoje życie nie jest mi potrzebne zaciągniemy cię do lorda. Chyba że nie zechcesz współpracować.- zakończył Twardy.

-Łapczywy z ciebie brodacz... Chciałbyś zabić mego pana i sprzedać jego głowę łowcy, he? Krój mnie na kawałki. A mego pana i tak nie zabijecie. Nie chciej wiedzieć ilu mężnych bohaterów wcześniej próbowało. Przemierzył wszystkie krainy i zawsze znajdował się ktoś kto był tak odważny jak ty i twoja hołota he he he...- zaśmiał się złowrogo, mimo doskwierającego bólu.
-Może i nie zabijemy. A ty powiesz gdzie jest łowca. Inaczej ból nie będzie miał końca. Złamiesz się. A jeśli wprowadzisz mnie w błąd będziesz cierpiał tygodniami. Gra nie warta świeczki. Dasz nam łowce, twój pan nas zabije ty przeżyjesz... - Twardy zaczął łamać mu palce jeden po drugim.
Gdy krasnolud złamał pierwszy palec nieszczęśnikowi ten zawył głośno z bólu. Długą chwilę łapał oddech, lecz po chwili ku przerażeniu innych na jego twarzy pojawił się mały uśmiech -Ty głupi ścierwojadzie... Myślisz, że mam sto lat? Żyje tylko dzięki mojemu żywicielowi. Jeśli on umrze, to i jak niebawem odejdę z tego świata, tylko jego krew trzyma mnie przy życiu tak długo he he he...- wyjaśnił powód swej pewności siebie -Zatem łam palce i krój mnie żywcem a potem idź i zabij mego pana. Śmiało...- znów się zaśmiał.
-[i]Trza było tak od razu[i/] - mrukną Zirnig.

-Sam mówiłeś, twój pan nas zabije. Więc nie masz czego się obawiać. Powiesz gdzie jest łowca- przeżyjesz. Nie zginiesz. A tak masz szansę to kwestia przetrwania.- spróbował na zagrać na czułej nucie łamiąc kolejny palec.
-Myślisz kretynie, że gdybyśmy to dokładnie wiedzieli, to proponowałbym wam pracę? To wy mieliście go znaleźć i zabić! Długość twojej brody jest oznaką głupoty?- odrzekł z łzą w oku z bólu, po tym jak khazad połamał mu kolejny palec.
-Okazujesz się mało użyteczny. Postaraj się bardziej.- łamany palec sługi wampira chrupnął w akompaniamencie krzyków z bólu - Czy jacyś porwani żółnierze jeszcze nie zostali zmienieni lub zjedzeni? Twój pan to jedyny mieszkaniec tego zamku. Co tu jeszcze krąży?
-Czego głupcze nie rozumiesz? Nie zależy mi na tym by być ci przydatnym...- syknął złośliwie -Nie wiem czy jacyś jeszcze żyją. Kilku znajdowało się w lochach, gdzie mieli pilnować ich ghule. Kilku było pod “opieką” mego pana, jednak nie wiem czy jeszcze żyją. Od dwóch dni kontempluje i nie widziałem go.- odrzekł po chwili. Twardy niespodziewanie huknął człeka obuchem w głowę, tak, że starzec znów stracił przytomność. Jednak okazał się użyteczny choć trochę.
-Zabieramy go ze sobą Yerg będziesz go niósł razem z Reinerem.
Yerg skinął głową i machnął ręką do młodzika -Cho no tu, pomożesz mi, słyszał co Twardy gada.- zwrócił się do Reinera.
-Gdzie teraz?- spytała Helena.
-Panowie szybko do lochów może uda nam się ocalić jeszcze naszych wojaków.


~***~

Yerg wraz z Reinerem podnieśli z niemałym trudem ciężkie ciało rycerza oślepionego na jedne oko. Nieprzytomny nie wiercił się, lecz nie zmieniało to faktu, że było trudno go podnieść a także znosić po schodach.
-Spójrzcie...- burknął Iomhar -Ghul musiał wejść głównymi drzwiami...- wskazał niewielki szlak z kropel krwi, prowadzący od miejsca gdzie wyrwane były odrzwia głównego wejścia. Kompani wejrzeli na siebie po czym ruszyli pod schody, gdzie znajdowało się wąskie zejście do lochów. Pierwszy szedł Twardy. Starał się być dobrym dowódcą nie tylko słowami ale i chroniąc resztę solidnym pancerzem i niezwykłą wytrwałością. Khazad otwarł solidne stalowe drzwi pchnięciem i ujrzał wąski korytarz prowadzący w przód. Ci, którzy nie widzieli w ciemnościach musieli odpalić latarnie i pochodnie. Marsz trwał dobre kilka kilka minut. W korytarzu unosił się smród stęchlizny i zgnilizny. Kompania dotarła w końcu do sporych stalowych drzwi. Na powierzchni drzwi znajdowała się płaskorzeźba przypominająca wzgórzysty horyzont, nad którym widać było unoszące się chmury. Na środku płaskorzeźby brakowało dziwnego elementu jakby ktoś go wyciągnął. Nie musieli się długo zastanawiać nad tą zagadką. W drzwiach nie było klamki, a to oznaczało, że brakujący element był kluczem do otwarcia tychże drzwi. Dla pewności khazad pchnął je z całej siły, lecz nawet nie drgnęły.

-Dobra sprawdzimy czy nasz gospodarz ma klucz. W końcu to szycha wyższa od ghuli.
-
gdy okazało się że klucza nie znalazł, zaklął -Kurwa złaził z góry pewnie ma tam swój pokój czy coś. Może tam jest klucz, cholerny pośpiech.- burknął khazad.
-Jak nie urok to sraczka...- Ragnar skomentował natrafienie na rzeźbione drzwi.
-Ano...wychodzi na to, że trza nam przeszukać resztę tego przeklętego zamczyska.-
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 22-10-2012 o 21:32.
Icarius jest offline  
Stary 24-10-2012, 20:42   #605
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Obrażony na Twardego niziołek zdecydował się zostać na dole. W trakcie narady zaproponował również, że zajmie się rycerzem. Lepiej niech on się nim zajmie, niż dwulicowy krasnolud. Znając charakter Felixa, nim ten odszedł, zapytał go jeszcze dyskretnie, czy mógłby co ten zrobić z drugim okiem rycerzyka. Jager bądź nie zrozumiał, bądź miał przypływ litości i odpływ agresji, nieważne. Ważne było, że nie miał ochoty okaleczać dalej rycerza. Jak widać Felix nie uzupełniał słabości Dawita... dobrego serduszka. Więc cóź Dawit musiał sobie radzić sam, bez pomocy reszty. Przyłożył rycerzowi kawałki szmat, tak, by tamten nie mógł otworzyć oka, a następnie silnie zawiązał opaską. Powinien zostać ślepy, nawet jak się ocknie....

Gdy odeszli, Dawit rozejrzał się po pomieszczeniu. Zostanie tu sam i chciał mieć pewność, że w razie czego, ma się gdzie schować. Gdy się upewnił postanowił sprawdzić więzy i przebudzić rycerza. Zauważywszy, że uzyskał przytomność zaczął jazgotać.
- No i co? I co? No i co? Warto było? Mówiłem… przeproś? A ty co? I co? Słuchać mądrzejszych nie chciał! Czemu to? I po co? Co? Gupi Chaos jesteś! Gupi! Teraz ubijem i Cie i tego pana twego! O! A nie żadnego łowcy, co żeś się obawiał. My bohatery! My nie potrzebujem łowcy! My łowcy! O Ty! Ciekaw co on takiego ma, co my nie? Czemu on by se poradził, a my nie! Nic! Nic, a nic! Głupi Ty! A i pewnie daleko, nim by przybył, wy byście jeszcze długo żyli! A tak wy zginiecie już! Już i tyle! Głupi ty, żes jakiegoś łowcy tam, nie bohaterów tu się bał! Gupi!

Jazgotał sobie, ale raz po raz dawał okazję odpowiedzieć rannemu. Przy okazji też słuchał, czy kto nie nadchodzi. Jeśli tak, pobiegnie się schować, ale tak, by rycerz myślał, że go tu nie ma. Uda, że wybiega szybko, a później cichaczem wróci. Ślepy się nie zorientuje. Następnie z ukrycia podsłucha rozmowę, ewentualnie pośledzi. Gdyby jednak słyszał więcej kroków, przed schowaniem się dobije rycerza, podcinając mu gardło. Ostetecznie nie ma litości dla kogoś takiego.
 
AJT jest offline  
Stary 27-10-2012, 08:42   #606
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kompani prędko się podzielili i każdy wiedział, co ma robić. Dawit pozostał z wciąż nieprzytomnym rycerzem na parterze, kryjąc się w cieniu schodów, tak że nikt wchodzący przez wyłamane, główne drzwi go nie widział. Mógł go zobaczyć tylko ktoś wychodzący z podziemnych katakumb, jednak zarówno niziołek jak i reszta najemników wątpiła, by dało się otworzyć dziwaczne drzwi od wnętrza lochów.
Yerg, Reiner, Felix, oraz milczący elf pozostali przed wejściem do wieży, obserwując z pierwszego piętra skrawek parteru, oraz schody prowadzące na drugie piętro pilnując bezpieczeństwa, tyłów Twardego i reszty.
Ci ostatni zaś ruszył gęsiego kręconymi schodami w kierunku szczytu wieży. Grupa pięła się kilka długich i męczących chwil. W końcu dotarli do miejsca, gdzie kręcone schody zamieniały się w niewielki przedsionek prowadzący na górę.
-No to kiepsko...- syknęła Helena. Schody zamieniły się w płaskie poddasze, na środku którego znajdowała się drewniana drabinka prowadząca do klapy w dachu wieży. Było to wejście na jej szczyt, z którego pewnie kiedyś łucznicy obserwowali okolicę.
-Słyszycie?- dodała po chwili kobieta. Z góry dało się usłyszeć żałosne jęki rannego mężczyzny...

- Trudno nie słyszeć - mruknął Gottwin. - Teraz by się Dawit przydał.
Jako że Dawita nie było, ktoś musiał iść sprawdzić. Gottwin wszedł kilka szczebli do góry i nadstawił uszu. Niczego jednak, poza jękami i szumem wiatru nie było słychać. Gottwin wszedł do góry i spróbował ostrożnie uchylić klapę. O centymetr.
Klapa nie sprawiła oporu, jednak Gottwin nic nie dostrzegł przez tak wąską szczelinę.
Jeśli na górze byli jacyś wrogowie, to z pewnością zostali ostrzeżeni. Musieliby być głusi, by nie słyszeć przeraźliwego pisku zawiasów. Gottwin pchnął klapę, nie na tyle jednak, by się otworzyła do końca.
Klapa w mgnieniu oka otwarła się do góry. Nim Gottwin zdążył cokolwiek zrobić ostrze wielkiego miecza spadło na niego niczym grom. Tylko niezwykłe łaskawy los ochronił człeka od utraty głowy. Nim jego twarz przyozdobiła olbrzymia szrama ciągnąca się od lewej skroni po prawą część żuchwy dostrzegł rosłego męża w czarnej zbroi. Gottwin bezwładnie upadł na ziemię ledwie żyw, zaś klapa zatrzasnęła się za nim z hukiem. Pan tego domu czekał na w bardzo komfortowym dla siebie miejscu....

-No to mamy problem- warknął Twardy. -Gracjanie rozwal tą klapę magią jeśli łaska. Ziring celuj z garłacza jak pokaże się w dziurze ten rycerz strzelaj.- Felix i Iomhar do mnie krzyknął niżej.
W tym czasie obok ciężko rannego brata błyskawicznie znalazła się Helena. Kobieta prędko odkorkowała miksturę, wlewając ją Gottwinowi do ust, każdy z najemników łącznie z rannym kusznikiem wiedzieli, że taka mikstura go nie uleczy, a jedynie ukoi największy ból.
-Trzeba go znieść, odciągnąć od niebezpieczeństwa!- warknęła z zimną krwią.
Twardy osobiście przeniósł kusznika kawałek dalej w dół schodów.
-Zajmij się nim musimy coś zrobić z wampirem.- po czym wrócił do reszty. Opcje mamy dwie palimy skurwiela ale pewnie zwieje i zniszczymy wszystko co ma. Albo ryzykujemy. Wchodzę zasłaniam się tarczą z dołu osłania mnie Gracjan magią. Czerwony za mną itd... Słucham też alternatywnych propozycji.
-Jebany!- warknął kiedy Gottwin spadł. Ragnar pomógł odciagnąć rannego i spojrzał gniewnie na zamknięta ponownie klapę.
-Prawdziwa cipnia z kutasównią, nie mamy jak się do sukinsyna dorwać. Mogę spróbować wdrapać się tam i zasłaniać tarczą jednocześnie, ale ma element zaskoczenia. Zniszczenie klapy, tak jak prawi Twardy powinno odjąć mu nieco przewagi.- powiedział prędko.

Po chwili do pozostałych dołączył Felix.
- Co jest? Kogo mordują? - zapytał jeszcze nieświadomy wychodząc dopiero na górę.
- O kurwa... - syknął widząc Gottiwna.
- Drabiną podnieście klapę, może nadarzy się okazja do strzału - powiedział po krasnoludzku Zirnig.
- A można po ludzku Zirnig? Rozumiem z tego tyle samo co ze staroelfiego.
Drewniana drabinka, była przymocowana do podłoża, na którym stała grupka najemników, jednak nie bez powodu towarzysze najwyraźniej zabrali ze sobą miecz rycerzyka, którego Felix momentalnie wyłączył z wcześniejszej potyczki. Krasnoludy były niskie, to też do pracy wziął się Felix. Mężczyzna dotknął szpiczastym czubkiem miecza klapy od dołu i naparł bronią tak, że ów klapa podskoczyła i stanęła otworem. Kompani nie widzieli zbyt wiele przez otwarty otwór. Czuli na twarzach silne porywy wiatru który hulał po nocnym niebie, oraz furkotanie jakiegoś materiału, być może ubrania jęczącego żołnierza znajdującego się na górze.
[i]- Ej ty tam! Człeczyno! My nie wąpircze parobki. Ani żadne ghule. Mów kim jesteś bo jak nie to podpalamy wieżyczkę [i/]- krzyknął Zirnig odchodząc trochę, aby nie stać pod
klapą.

-Wchodźcie, wchodźcie!- krzyknął co dziwne, w mowie krasnoludów nie kalecząc tego języka ani trochę -Nakarmię waszą krwią moje ostrze!- dodał po chwili rozbawionym tonem, kryjąc się tak, że nie było go widać przez otwartą klapę.
-Zaraz nakarmię twoje dupsko moim obutym trepem, suczysynu. Złaź i stawaj do walki skoroś taki żądny naszej krwi. Ja pierwszy na ochotnika sam, w pojedynkę, obije ci te niewyparzoną buźkę!- warknął gniewnie khazad.
-Masz mnie za głupca karle? Żaden z was nie zna rycerskiej etykiety, kiedy jeden będzie się pojedynkował, inny zaatakuje mnie od tyłu. Przeżyłem więcej niż twój ojciec a może i dziad i znam ludzi, elfów i krasnoludy. Pojęcie honoru dawno wypaczył wam przebieg lat!- krzyknął z góry.
-Karle? Lepszych obelg już nie macie?- odpowiedział Ragnar, jednak szybko zmienił ton słysząc jak przeciwnik szydzi z honoru krasnoludzkiej rasy. -Dobra, długonogi zasrańcu. Khazadzkiego honoru mi tu nie będziesz, kurwa jego mać, obrażał pókim tu stoję, ja Ragnar Czerwony! Szykuj się, idę ci zrobić z dupy jesień Marienburga!- niemal ryknął brodacz pakując się żywo na drabinę. Wcześniej uniósł tarczę nad głowę aby zasłonić się przed atakiem z zaskoczenia, który niewątpliwie padnie kiedy tylko wychynie z klapy.
- Ech... a jebanie wchodzącemu po drabinie w łeb jest honorowe tak samo jak sranie po lesie przez olbrzyma. - wtrącił swoje trzy pensy Felix.

-Czekaj! Ragnar! Trzyba to inaczej zrobić! On Cię zabije!- wrzasnęła Helena.
Ragnar w swym gniewie całkowicie zignorował ostrzeżenie Heleny.
Stopni było kilka. Khazad nie zdążył ich nawet zliczyć w gniewie. Brodacz wspiął się na trzy pierwsze podnosząc tarczę nad głowę i wrodzona niezdarność oraz brak finezji charakterystycznej u elfa sprawiły, że brodacz źle postawił stopę i spadł z drabinki. Na szczęście było na tyle nisko, że skończyło się na bólu pośladków.
Ragnar warknął zbierając się na równe nogi -Złaź tu na dół, ta drabinka jest za słaba dla krasnoluda!- Krzyknął do wroga czającego się na górze. W odpowiedzi usłyszał głośny i kpiący śmiech wampira.
-Byłbyś teraz na dole, nie było by ci tak do śmiechu chędożona pijawko!- syknął gniewnie zastanawiając się nad kolejną próbą wdrapania na górę.
-Chodź, chodź! Zrobię sobie z twojej brody wycior dla miecza ha ha ha ha!- zagrzmiał ponownie.
-Dość tego.- Wskazał palcem Felixa i Gracjana oraz na górę. Chciał by ta dwójka go osłaniała. Felix był najlepszym strzelcem. Gracjan zaś mógł wytrącić miecz wampirowi, bądź razić go pociskiem. Sam zaś zaczął się wspinać tak jak przed chwilą Ragnar. Tarczę trzymał początkowo w ręku, uniesie ją nad głowę na ostatnim odcinku gdy spadać będą ciosy. -Spojrzał też na Ragnara zaczynają wspinaczkę. Ja nas osłonie ty się wspinaj.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-10-2012, 20:56   #607
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gabriel Grunenwald
Blotno, siedem dni temu

Kislevczyk spojrzał łapczywie na sakwę z brzęczącym w środku złotem, po czym wejrzał na przybysza z Imperium. Mężczyzna przełknął ślinę i wziął głęboki wdech. Jego dłoń powoli powędrowała w stronę mieszka, jednak rozmówca złapał go wcześniej i przygarnął bliżej siebie.
-Najpierw informacje...- syknął po cichu.
-Tak, tak panie Gabriel...- rzekł Kislevczyk z charakterystycznym akcentem -Na południowym brzegu Rzeki Urskoy, w połowie drogi między miastem Piast i Nidzica znajduje się stare zamczysko. To pozostałości po pewnym magnacie, który zaprzedał dusze chaosowi. Car wysłał tam wojska, które zdobyły twierdzę a magnata nabito na pal... Przez długie lata twierdza była siedzibą grupy strażników Lasu Cieni. Któregoś dnia jednak słuch po nich zaginął...- zrobił długą przerwę unosząc wysoko brwi jakby sam się zdziwił.

-Tak po prostu zniknęli. Kilka lat temu, o tak.- Mężczyzna zabrał mieszek ze złotem, który Gabriel w końcu puścił.
-Podobno zamieszkała tam banda zwierzoludzi, która napadała okoliczne sioła, ale i oni równie szybko zniknęli. Nikt nie wie, co tam się stało. Jedno jest pewne. Po drodze znajdowano wiele porzuconych karawan, bez koni. Towary pozostały na wozach, jakby właściciele je zwyczajnie porzucili. Ponoć pewien zuchwały niziołek kiedyś zaszedł na miejsce i dostrzegł bandę ghuli pożerających zabitego konia. Wiele osób twierdzi, ze ghule oznaczają, że to oznacza obecność wampira w tym zamczysku...- Gabriel więcej nie potrzebował. Wstał i odszedł.

~***~

Felix jedynie wzruszył ramionami. Przyklęlnął przy drabinie dając sobie wygodną pozycję do celowania. Przygotował strzałę, naciągnął cięciwę i mierzył w miejsce... gdzie nie było Twardego.
Jeżeli się uprą Gracjan staje tuż za Felixem i przygotowuje czar. Magiczne żądło.
Kompani ustawili się odpowiednio gotowi do akcji. Choć Twardy był zimnym skurwysynem, tym razem czuł jak serce bije mu nieco mocniej. Przeciwnik miał sporą przewagę i konsekwentnie z niej korzystał. Brodacz podszedł do drabiny wziął głęboki wdech i począł wspinaczkę ku przeciwnikowi. Wiedział, że miecz wampira będzie próbował godzić go z góry niczym piorun. Tarcza dawała mu jako taką ochronę a obecność Gracjana i niezawodnego Felixa dodawała mu pewności siebie. Khazad pokonał pierwsze stopnie i co raz bardziej zbliżał się do klapy na górę. Nagle usłyszał dziwny dźwięk przewracającego się ciężaru na górze, tam gdzie stał wampir.

Tylko głęboko ukorzeniony instynkt samoobrony sprawił, że khazad mimowolnie puścił się drabinki ręką, zaś nogami odepchnął się z całej siły od drewnianych szczebli, które prawie się złamały pod ciężarem krasnoluda. Brodacz odskoczył o dobre półtora metra, niemal nie spadając ze schodów, tam gdzie leżał ranny Gottwin. W tym samym momencie u podnóża drabinki spadło kilkadziesiąt litrów oliwy rozlewając się po całym “poddaszu” wieży. Sekundę później w dół spadła lampa górnicza roztrzaskując się i podpalając całe pomieszczenie. Kompani zdołali odskoczyć, lecz wszędzie pod ich nogami się paliło. Mieli mało czasu by uciec przed rosnącymi jęzorami ognia.
- Pierdolony farciarsku skurwiel, który zamiast pojedynku z krasnoludem woli oblac go oliwa gdy jest bezbronny. Jebany w swoją martwą rzyc wąpierz! - rzucił wiązankę przekleństw Felix, a następnie pomógł ugasic sie Twardemu.

- Pierdyknienty w dekiel popapraniec - krzyknął Zirnig odciągając płonącego wspołtowarzysza.
- Podrzucajmy do ognia tak długo, aż ten kretyn spali się w tej wieży - powiedział khazad po odejściu na bezpieczną odległość.
-Nie ma czasu! Wynosimy się stąd!- krzyknął Yerg zasłaniając twarz przed parzącym po twarzy żarem. Stary drwal, który wbiegł na szczyt wieży wraz z Felixem wejrzał na Twardego czekając na jego reakcję. Khazad chwilę spoglądał w milczeniu na człeka po czym skinął głową bez słowa dając do zrozumienia, że się zgadza. Ba, nawet Ragnar nie protestował. Niektórzy członkowie grupy ucieszyli się wręcz na myśl o opuszczeniu niebezpiecznego zamczyska. Kompani pomogli wstać zakrwawionemu Gottwinowi po czym ruszyli energicznie schodami w dół, jednak nim ostatnia z osób z grupy postawiła stopę na stopniu rozległ się dźwięk rogu. Najemnicy wiedzieli, że zwiastuje to tylko kłopoty, jednak ściana ognia nie miała prawa dać im jakiejkolwiek innej możliwości jak ucieczka.

Biegli po schodach czym prędzej. Po drodze dołączył do nich Iomhar, a na samym dole Dawit, który w pośpiechu zapomniał o związanym i oślepionym rycerzu. Nie był im potrzebny, ale też nie było czasu by go zabierać ani nawet dobijać. Grupa wybiegła na dziedziniec przez wyważone drzwi. Z przysłoniętego chmurami nieba z daleka widać było błyski zwiastujące burzę. Kompani dobiegli na środek dziedzińca i wejrzeli za siebie, gdzie widać było wieżę, na poddaszu której niedawno jeszcze się znajdowali. Wampira nie było widać na wieży, ale za to płonąca klapa rozświetlała szczyt budowli.
-Rusza...- burknęła Helena, jednak przerwała wypowiedź, gdy dostrzegła samotnego człeka stojącego w bramie. Każdy z towarzyszy złapał za broń...

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-10-2012, 13:17   #608
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Gabriel już z daleka dostrzegł mury i wieżyczki dworku, jego uwage przykuł dym wydobywający się z jednej z nich.
-Czyżby ktoś mnie uprzedził?-Przemknęło mu przez myśl, nie miał żadnych informacji o inkwizytorach działających w okolicy -W imię Sigmara Młotodzierżcy! Jeszcze renegatów mi tu brakowało, albo Ordo Fidelis powiedział pod nosem.
Nie minęło wiele czasu gdy znalazł się u stojących otworem bram dworu. Wieża płonęła już żywym ogniem, a kłęby dymu wzbijały nocne niebo. Gabriel zdjął z pleców kusze załadował i ostrożnie ruszył w stronę dziedzińca. Nagle w drzwiach pojawił się grupa licząca z tuzin osób, jedna z nich niesiona przez innych wyglądała na ranną, gdy tylko ujrzeli mężczyznę potężnego mężczyznę odzianego na czarno i kapeluszu, który krył w cieniu niemal całą twarz, sięgnęli po broń, Gabriel szybko wycelował kusze w biegnącego na przedzie.
 

Ostatnio edytowane przez piotrek.ghost : 29-10-2012 o 13:24.
piotrek.ghost jest offline  
Stary 01-11-2012, 09:02   #609
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Kim jesteś człeku? - burknął Twardy.
Na pytania mu się zebrało, pomyślał Gottwin. Nie lepiej od razu usunąć zawadę?
- Dawit, obejdźmy go - zaproponował szeptem.
Gabriel sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął pismo podpisane przez mistrza zakonu i samego wielkiego Teogonistę
- Jestem inkwizytorem w służbie Wielkiego Teogonisty i miłościwego Sigmara Młotodzierżcy - Powiedział głośno - Teraz wy przedstawcie się, tylko bez gwałtownych ruchów jeśli nie chcecie jeszcze dzisiejszego wieczoru balować z Morrem
-Słuchaj no synku. Jak ja wykonam gwałtowny ruch to sam będziesz przed Morrem. A teraz wypierdalaj z przejścia. Nie szukamy zwady, ani nie zamierzam mieć cie na sumieniu. Jednak jeśli będziesz sprawiał problemy sam rozumiesz.-Twardy wyciągnął topór. I pokazał młodemu gdzie ma się przesunąć, schodząc jego ludziom z drogi.

-Jeśli podniesiecie ręke na przedstawiciela Świętego Oficjum to w Imperium możecie się już nie pokazywać. Przedstawcie się i powiedzcie co robicie w dworze, którym według moich informacji zarządza Wampir. - to powiedziawszy Gabriel lekko usuwa się z drogi jednak kusza dalej jest w pogotowiu.
-Co robimy? Wychodzimy ot co! Jakbyś szukał wampira to jest na górze tej płonącej wieży.-Krasnolud wraz z grupą wycofywali się przez bramę. Strzelcy zaś mierzyli w nowego jegomościa.
- Jemu możesz świętym oficjum wymachiwać, może go to obejdzie. Bo jak jeszcze raz przemówisz do mnie groźbą, to nie będzie komu na nas donosów słać. Swoją drogą matka ci nie mówiła, że jeden człowiek nie powinien grozić dziesięciu? Potraktuj to jako bezcenna radę. Miłego zwiedzania.-powiedział wychodząc jako ostatni przez bramę (no chyba że Gabryś coś rezolutnego zrobi;p)
-Co wiecie o wampirze? i co was tu sprowadziło? - rzucił za wychodzącym Krasnoludem
- Na spacerek przyszliśmy - odparł Gottwin. - A o wampirze wiemy tyle, że jest. Nie raczył się nam przedstawić. Tam dalej leży taki jeden, co wie więcej - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-11-2012, 09:56   #610
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
-Trochę mniej agresywnie podchodźta do wysłanników Oficjum, bo się to na nas później odbije. Może ich metody są niezbyt pochwalane, ale skuteczne i czasem, niestety, konieczne. - Ragnar powiedział do Gottwina i Twardego -I przede wszystkim szanować powinniśmy święte przymierze między krasnoludami i ludźmi. I wedle niego, pomocy udzielać sobie wzajemnie kiedy nadejdzie potrzeba taka.- skrytykował drugiego khazada, po czym spojrzał na inkwizytora. -Wampir pewnie już z wieży swej czmychnął. Sukinsyn jeden...po drodze do niej leży jego ranny sługus, nie zdążyliśmy go wysłać w zaświaty gdyż ogień zbyt szybko począł się rozprzestrzeniać.- odpowiedział rzeczowo Inkwizytorowi.
Skuteczność inkwizytorów... Gottwin wolał nie mówić, co o tym myśli. Zabijcie wszystkich, bóg rozpozna swoich. Czy któryś z przedstawicieli Oficjum zwanego nie zawsze słusznie Świętym wyznawał inne poglądy.
- Nareszcie ktoś kto ma troche oleju w głowie- powiedział chłodno - skąd ten ogień w ogóle? I ponawiam pytanie. Co tutaj robiliście? Bo wątpie że takie miejsce zachęciło was do noclegu- zwrócił się bezpośrednio do khazada, który przed chwilą się odezwał.

- Twardy powiedz coś temu błaznowi, bo wiesz jak kończą osoby, które zaczynają mi grozić... - syknął w miarę dyskretnie Felix do khazada.
- Pewnie komu oleju w głowie zabrakło, bo tam go zużyto. - Gottwin machnął ręką w stronę wieży. Ani mu było w głowie opowiadać się jakiemuś wyniosłemu durniowi, machającemu jakimś świstkiem. W tej kwestii wyjątkowo był w stanie zgodzić się z Twardym.
Tym razem wzrok Ragnara padł na Felixa -W dupie się wam już po przewracało od tych sukcesów? To że masz celne oko, nie znaczy, że możesz każdemu na drodze pluć w twarz. I zapamiętajcie to wszyscy, bo widzę, żeśta się nagle napuszeni stali jak stado długouchów zza morza.- khazad był wyraźnie niazadowolony z zachowania jego kompanów -A co tutaj robimy, to nie wszak wielka tajemnica. Zamek opuszczony stał, ale jak się okazało, nie do końca. Mieliśmy za zadanie zbadać to miejsce, ni mniej ni więcej.- odpowiedział Gabrielowi.
-Nie wyglądacie mi na łowców wampirów - zauważył Gabriel
-Od początku tej całej afery z chaosem jesteśmy skazani na siebie. Nie widziałem sług oficjum w żadnej postaci, by garnęli się do pomocy. Ten tu równie dobrze może być oszustem i szkoda na niego czasu. Ragnar chcesz z młodym na dziedzińcu rozmawiać świetnie. Wygadaj mu wszystko.. Jak wpadną ghule na pogaduszki z nimi też pogadajcie. Potem opowiecie jak było lub nie, kwestia waszego szczęścia. Teraz panowie wracamy do obozu. Kto chce może zostać. Możesz iść z nami młody. O ile przestaniesz sie puszyć.

- Może to do sprzątnięcia tego tutaj nas chciały wampiry nająć? - powiedział Felix bez ogródek.
- Może. Gregor powie czy pismo prawdziwe. Niech on i lord decydują co z młodzikiem i wampirem. My swoje zrobiliśmy. Mało nas nie usmażył.
- Przestanie się puszyć? - Gottwin przeniósł wzrok z Twardego na inkwizytora i z powrotem. - Chyba kpisz.
Gracjan spojrzał na “Inwkzytora” i miał ochotę po prostu zniknąć. Nienawidził ich, tak samo jak oni nienawidzili jego. Pamiętał gdy palili mu matkę, pamiętał gdy palili mu ojca na stosie. Oczy maga zapłonęły mrokiem.
- W teorii ja mogę zobaczyć...czy jest tym za kogo się podaje. Pieczęć Zakonu ciężko podrobić - mruknął do Gottwina i Twardego - Choć..Ci to by tylko palili i “tu chaos” i “tam chaos”. Może Felix ma rację.. zabijmy go. - uśmiechnął się mag szeroko
-Nie będzie mnie żaden chłystek straszył i pytań natrętnych zadawał- zwrócił się do Gottwina - Choćby papier miał od samego imperatora. Rzuć okiem na to Gracjan jak się znasz.
-Tyle, że to nie żaden chłystek. Chłystka by tutaj nikt nie wysyłał. A jeśli prawdę prawi, to ma znajomości i mocne plecy w Kościele Sigmara.- odwarknął do Twardego, który zaczynał go już widocznie irytować swoją gadką -Wyżej sracie niż dupę macie panowie kamraci. I tak jak żem wcześniej powiedział, na mocy świętego przymierza łączącego nasze dwa ludy włos mu z głowy nie spadnie. Co nie oznacza, że nie możemy go mieć na oku.- powiedział do swoich towarzyszy -Niechaj idzie z nami do obozu, tutaj i tak nie ma czego już szukać. Wampir dawno prysnął jeśli choć w połowie ma tyle intelektu ile się chwalił.- zakończył tymi słowy. Do Gracjana nawet nie przemówił, tylko zbeształ go samym spojrzeniem.

Gabriel bez problemu pokazał papiery adeptowi magii po czym schował je do kieszeni
-Krasnolud ma racje, spłoszyliście wampira, nie ma tutaj czego szukać tymbardziej teraz kiedy dwór stoi w płomieniach-spojrzał za siebie na gorejące zgliszcza, uwielbiał widok ognia, równocześnie wątpił, że wampir sam by się spalił-jak daleko do waszego obozu? chętnie skorzystam z “zaproszenia”- skwitował.
Zirnig z niemałym zaskoczeniem przysłuchiwał się rozmowie. Nieco inaczej go uczyli o inkwizycji. Ponoć walczyli z chaosem, tak jak i nasza drużyna. Widać inni członkowie grupy mieli o nich nieco inne mniemanie. No cóż skoro jednak do bitki nie doszło, to można z nim pogadać.
- Jestem Zirnig. Zirnig Rubenbrash. My już mieliśmy do czynienia z inkwizyjcą. Zratowaliśmy jedną taką inkwizytorkę z łap zmutowanych orków, wyznawców boga rozkładu. Tamci to płodzili z babami takie małe pełzające dziwactwa. Jaskinie już wyczyszczone. Nie chwaląc się nasz w tym udział był spory. Tutaj jednak robota nie skończona. Może wszelako w zamku wąpierzec się nie ostał, ale podziemia pełne ghuli. Lochy wilgotne, ściek nimi płynie, nie spali się. Czy członek świętego oficjum nie powinien odesłać ich duszyczek w oczyszczającym płomieniu? -
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172