Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2012, 21:40   #19
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Detlef

Otworzyłeś drzwi prowadzące do korytarza z którego wchodziło się do pokoi gościnnych.Widzisz jak “szlachcic” wyważa kopniakami drzwi. Jedne po drugich aż w końcu chyba wyważył te właściwe drąc mordę:
- Ty dziwko!! Ty suko nie myta!!!Chędożysz się po kątach ty kurwo!! - mężczyzna wyjął bat i wskazał go na kogoś - Ale pierw ty chłystku, ty gobliński pomiocie, ty pierdolony w dupę chędożony świński bękarcie - po tych słowach ruszył w kierunku pokoju lecz na chwilę zatrzymał się spoglądając na Detflefa - Spierdalaj. Nie Twoja sprawa krasnoludzie - warknął na Khazada i ruszył w głąb pokoju.
Detlef podbiegł za nim, odrzucając po drodze młot.
- Jak dla ciebie, kurwi synu, “Panie krasnoludzie” - wpadł przez próg do pokoju z morgenszternem w lewej ręce przygotowanym, by zablokować ewentualne uderzenie pejcza. Szybki rzut okiem, czy pod ręką nie ma jakiegoś mebla, którym mógłby ostudzić nieco porywczego rogacza.
Szlachcic widząc że wbiegłeś za nim zamachnął się pejczem ale mistrzem celności ów szlachetka nie był. Odruchowo uderzyłeś go styliskiem w twarz, łamiąc mu nos. Krew zalała mu twarz a on cofnął się kilka kroków do tyłu. Ręka co trzymała pejcz puściła go bowiem musiał zatrzymać krwawienie. Druga natomiast zaczęła sięgać po miecz.
- Zostaw - krasnolud spojrzał wymownie na rękę sięgającą po broń. - Nie warto ginąć z tego powodu...
Szlachcic spojrzał na Khazada a potem na swoją niewierną żonę i chłystka. Gniew płonął mu w oczach. Zacisnął pięści a jego twarz spięła się. Jednak odpuścił. Minął Cię dumnie patrząc i wyszedł. W pokoju nastała cisza. Kobieta patrzy na Ciebie jak na wybawcę, nawet nie zwróciła uwagi jak ramiączko od koszuli nocnej zsunęło się ukazując kawałek jędrnej piersi. Młodzieniec zaczął się podnosić mówiąc:
- Dziękuje Panie..dziękuje..uratowałeś ją
- Całkiem do rzeczy, całkiem... - Detlef mruknął pod nosem, kontemplując negliż niewiasty.
- Tym razem wam się udało... - rzucił do kochanków - Następnym nie kiwnę palcem, bo zwyczajnie nie lubię kurestwa... - dodał bez ogródek. - A ty - spojrzał na mężczyznę z dezaprobatą - Jeśli masz nie tylko kuśkę, ale i jaja, to zabierz babsko w jakieś odległe miejsce i zaoszczędź wszystkim kłopotów. Powiedziawszy to Detlef jak gdyby nigdy nic obrócił się i wyszedł, zabierając po drodze swój oręż.

Khazad wrócił po chwili do karczmy i zobaczył, że zarówno elf, jak i krasnolud znikli gdzieś.W tym samym czasie, Emerich zamówił kolejkę piwa dla wszystkich na swój koszt, a z piętra zszedł “skryba”, który przybył wraz z osiłkiem i piękną damą. “Skryba” rzekł do Emericha:
- Emerichu, Lady prosi byś zaprzestał picia i siłowania się. Jutro ważny dzień, i nie chce byś sobie coś zrobił”
Osiłek fuknął tylko:
- Dobra, dobra Gustafie.. ostatni kufel i idziemy. Poza tym zamiast siedzieć w tych księgach zabawił byś się. Hahaha” - po tych słowach wzniósł kufel do góry w toaście
Gustaf podszedł i złapał siłacza za rękę:
- Hrabina życzy sobie teraz! - rzekł poważnie skryba
Przez chwilę mężczyźni mierzyli się wzrokiem, lecz po chwili osiłek zrezygnował. Odstawił kufel i udał się na górę wraz z Gustafem. Jakiś drwal wziął więc kufel Emericha i ryknął:
- Za kolejną noc na tym zadupiu!! - wypił duszkiem piwo. Całe. Po chwili zachwiał się na nogach i padł. Wszyscy zaczęli się śmiać, że kolejny poległ na placu. Detlef byłeś spostrzegawczy i coś Ci nie pasowało.Poległy nawet nie drgnął, a minęło już kilka sekund od kiedy zwalił się na ziemię jak kłoda.


Nugan / Unuriel

Jeden po drugim wyszliście z karczmy. Stanęliście obok siebie, spoglądając w dal. Deszcz lał z nieba jak z cebra, a ciemne chmury powoli się przesuwały, odsłaniając lśniący księżyc w pełni. Od miasteczka prowadzi droga przez las do Leichberg i okolicznego cmentarza, który znajduje się jakieś 1.5 kilometra przed miastem. Drzwi od karczmy otworzyły się od wewnątrz nagle, odpychając was od wejścia. Deszcz momentalnie zmoczył was, a tym który do tego się przyczynił był ów zdradzany mąż. Nos miał złamany, a twarz zalana była krwią. Wyszedł on w pośpiechu, kurwiąc na lewo i odgrażając się.
Może i byście zwrócili większą uwagę na niego, gdyby nie to, że zobaczyliście jak jakaś postać biegnie ku wam. Nugan wytężyłeś wzrok, a Lotnik zaczął radośnie szczekać. To Asta. Unuriel zobaczyłeś Khazadkę.



Nugan krzyknąłeś samoistnie:
- Asta!!!!
Ruszyłeś do niej. Gdy dotarłeś do niej, złapałeś ją w momencie, gdy upadała na ziemię. Miała głęboką ranę na lewej ręce. Twarz cała ubrudzona w błocie, koszula przesiąknięta deszczem i krwią. Oparła się o twoje ramię i ledwo łapiąc powietrze rzekła:
- Porwało..to coś..porwało dziecko... - wydusiła z siebie dysząc
Nugan domyśliłeś się, że musiała biec i to od dłuższego czasu. Rana na ręku nie jest śmiertelna, lecz khazadka straciła dużo krwi. “Cięcie” było głębokie, i trzeba szybko zatamować krew i zaszyć. To coś musiało być niesamowicie silnie i wytrzymałe, bowiem teraz, gdy spojrzałeś na jej topór zobaczyłeś, że ostrze było wyszczerbione jakby trafiło w coś twardego.

Unuriel stałeś spokojnie lecz gdy w końcu khazad wraz z khazadką, zwaną Asta, znaleźli się dość blisko Ciebie, zobaczyłeś jej ranę wiedziałeś. Wiedziałeś, że bestia jest gdzieś blisko. Bestia, której poszukiwałeś i której śmierci pragnąłeś nade wszystko. Ruszyć w deszcz, gdzie ślady są bardzo niewyraźnie, gdzie mrok i noc są sprzymierzeńcem bestii. A może wrócić i znaleźć towarzyszy do takiego polowania. Elf stał w deszcze nawet nie zwracając uwagi, jak deszcz moczy twoje ubranie, włosy i twarz.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline