Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2012, 01:52   #11
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Dzień chylił się ku końcowi. Ocaleni najemnicy po podzieleniu się na dwie grupy przeżyli go na jakże odmienne i kontrastujące ze sobą sposoby.
Nikt z nich nie podejrzewał, że każdy ich ruch obserwowany jest przez władców tego świata. Obserwowany i oceniany.
Już niedługo miały zapaść wyroki, które zaważą na życiu i losie najemników.

Chui, Atuar
Czas w celi płynął wolno. Bardzo wolno. Kolejne minuty i godziny dłużyły się coraz bardziej. Elfka i kapłan nie myśleli na razie o ucieczce. Ich sytuacja była co prawda nie zbyt wesoła, ale w ich przekonaniu daleka od tragicznej.
Wraz z nastaniem nocy w celi zrobiło się całkowicie ciemno. Na szczęście Papusza była spokojna i spała wtulona w ramiona elfki.
Zachowanie dziewczynki dla obojga najemników znaczyło zupełnie co innego. Chui odbierała to jako dobry omen i znak, że nic im nie grozi. Papusza wszak często wyczuwała niebezpieczeństwo i ostrzegała ją przed nim. Atuar z kolei przeczuwał, że nietypowe jak na Papuszę zachowanie, zwiastuje tylko jeszcze większe kłopoty.

Ciemność pokryła świat i wnętrze ciasnej celi. Zrobiło się zimno i wilgotno. Oślizgłe opary mgły wdzierały się przez szpary w drzwiach. Sunęły one wolno i budziły irracjonalne lęki. Atuar wyczuwał w tej dziwnej wszechobecnej mgle, coś niepokojącego i groźnego. Nie potrafił dokładnie tego zidentyfikować, ale był przekonany że jej pojawienie się nie zwiastuje niczego dobrego.
Na domiar złego, gdzieś w oddali rozległo się przeciągłe wycie wilków. Zawodzenie to i warczenie towarzyszyło jeńcom przez całą noc. Słychać je było raz bliżej, raz dalej, ale ciągle było obecne.


Yagar, Noa, Bahadur

Pozostała trójka najemników spędziła noc w o wiele przyjemniejszych warunkach. Thorvid udostępnił im wspólną salę w karczmie oraz przyniósł ciepłe koce. Zauroczeni gościnnością i uprzejmością mieszkańców Kleimgard, zapomnieli oni nawet o warcie. Lęk i niepokój odeszły, gdzieś przecz. Ciepły kąt i pełny brzuch sprawiły, że najemnicy poczuli się bezpieczni, jakby byli w domu.

Noc minęła spokojnie. Bardzo spokojnie.
Jedynie Yagar miał nieprzyjemny sen, który sprawił że obudził się on niewyspany i z bólem głowy. W śnie mag błądził po rozległej pustej łące. Gdzie nie gdzie tylko rosły wysokie topole. Wszystko otulone było nieprzeniknioną mgłą, zimną, wilgotną i oślizgłą. To właśnie, gdzieś pośród tej mgły czai się ktoś, kto cały czas obserwował maga. Yagar mimo, że przeszedł wiele mil, nikogo nie znalazł. Był sam zupełnie sam.

Nazajutrz elfka i krasnolud przywitali podróżników gorącym posiłkiem i ciepłym słowem. Na najemników czekały już także przygotowane zapasy włożone w płócienne worki. Znajdował się w nich świeży chleb, suszone mięso i mała beczułka piwa. Zapasy nie były duże, ale spokojnie powinny starczyć na dwa, trzy dni.

Po śniadaniu najemnicy pożegnali się z mieszkańcami Kleimgard i wyruszyli w kierunku drugiej wioski. Nikt ani słowem nie wspomniał o wczoraj omawianym zleceniu. Sprawa została postawiona wystarczająco jasno, by do niej nie wracać.

Chui, Atuar
Gdy tylko pierwsze promienie słońca pojawiły się w celi, najemnicy przebudzili się. Nadal nikt do nich nie przyszedł. Byli zziębnięci i głodni. Czy to możliwe, żeby rada tak długo debatowała na ich temat? Czy może już dawno zadecydowano o ich losie, ale nikt nie zamierzał ich o tym poinformować.

Po przebudzeniu Papusza pierwszy raz od pojawienia się na wyspie przejawiała objawy lęku i niepokoju.
- Zimno mi - odezwała się ni to do Chui, ni to do Atuara - Jak długo tu będziemy?
- Nie wiem - powiedziała smutno elfka.
- To złe miejsce. Miałam straszny sen. Wszędzie widziałam wilki. Wilki, które szarpały mięso. Ludzkie mięso - dodał po chwili - I widziałam jego - dziewczynka wskazała kapłana - Walczył z wielkim czarnym wilkorem. Nie wiem, kto wygrał, ale widziałam krew. Wszędzie krew.

Ponure wizje Papuszy przerwało pojawienie się strażników. Przynieśli oni jedzenie oraz kubeł z wodą.
- Przygotujcie się - rzekł mężczyzna - Zjedźcie to i obmyjcie się. Niedługo spotkacie się z radą.
Posiłek był prosty, ale smaczny. Pół bochenka chleba oraz garnuszek omasty ze skwarkami.

Po godzinie strażnik wrócił i w asyście trzech swoich kolegów odprowadził jeńców przed oblicze rady.
Spotkanie wyglądało identycznie, jak poprzedniego dnia. Cała piątka siedziała na swych miejscach i przez długą chwilę wpatrywali się w najemników.
- Rada podjęła decyzję - rzekła w końcu niewidoma staruszka - O waszym dalszym losie zdecyduje bóg Wilk. Zostaniecie doprowadzeni przed jego oblicze i to on wyda na was wyrok.
- Nie wiecie nawet jaki was zaszczyt spotkał - odezwał się wódz wioski - Wiedzcie, że byłem za tym, aby zgładzić was na miejscu. Istnieje jednak przypuszczenie, że możecie się okazać dla nas przydatni. By się jednak o tym przekonać musimy poradzić się boga Wilka. To jego wola wskaże nam, co mamy z wami uczynić. Odprowadźcie ich.

Na zewnątrz chaty czekał już spory orszak. Na jego czele stał Isztvan trzymający kostur na którego szczycie widniała wyrzeźbiona podobizna wilka. Oprócz kapłana w orszaku znalazło się też około dwudziestu mieszkańców przystrojonych w wilcze skóry oraz dziesięciu uzbrojonych mężczyzn. Twarz każdego z nich ozdobiona była przez krwawą bliznę.
Chui, Atuar i Papusza zostali wprowadzeni w sam środek grupy.
Isztvan, kapłan boga Wilka stanął przed nimi i rzekł:
- Oto dzień próby. Dzień sądu. Składamy was los na ręce świętego. Tego, który włada puszczą. Tego, którego serce nie zna strachu. Tego, który kroczy dumnie pośród wszelkich stworzeń. To on zadecyduje o waszym losie. Będzie pokorni i nie okazujcie lęku. Niech wasze serca będą czyste i bez skazy.
Isztvan sięgnął do skórzanego woreczka wiszącego mu przy pasie. Dwoma wskazującymi palcami zamoczonymi w jakieś wonnej maści, narysował na na czołach całej trójki, jakiś symbol.
- Ruszajmy! - krzyknął.

WSZYSCY
Yagar, Noa, Bahadur zbliżali się właśnie do Farhgard, gdy zza jej bram wyszła dość duża procesja. Na jej czele szedł siwy starzec o mocnej budowie ciała. Ubrany był w płaszcz ze skóry niedźwiedzia i wilka. W marszu wspomagał się pokręconym, drewnianym kosturem.
Za nim w zwartej grupie szło kilkanaścioro kobiet i mężczyzn ubranych w wilcze skóry. Po bokach procesji szło po pięciu mocarnych wojowników o twarzach oszpeconych krwistymi bliznami. Pośrodku zaś tej grupy szli, przytłoczeni przez napierający na nich tłum Chui, Atuar i Papusza.
Procesja zmierzała do lasu.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline