Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2012, 16:14   #115
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Gregorius zrobił spokojnie parę kroków w bok, by nikt nie mógł zaatakować go od tyłu. Jednocześnie odpęddzał potworki pchnięciami półtoraręcznego miecza, którego miał w ręku i pogotowiu od początku, trzymające je na dystans. Jeśli któryś będzie chciał na niego zaszarżować, powinien zginąć na miejscu nabijając się na ostrze.

Ank nie czekał. Widział przed sobą przeciwnika, który próbował zranić Alnina. Wiedział, że takie sytuacje trzeba było wykorzystać. Istota ledwie wylądowała, a Ankarian wyprowadził uderzenie pięścią w gardło. Początkowo wyglądało to jak zwyczajne uderzenie. Jednak w ostatniej fazie z rękawa miało “wyskoczyć” ostrze, które przy trafieniu powinno przebić gardło stwora.

Wpadając na graciarnie przeklął tak, iż nawet krasnoludowi nie wypadało by tak się wyrażać. Najrozsądniej, z powodu braku miejsca, było dobycie miecza i tak też zrobił. Na tyle na ile pozwalał mu czas przed kolejną reakcją nieznanego przeciwnika i na ile pozwalała swoboda poruszania się w stercie sprzętów, przebrnął nieco do tyłu w celu wycofania się w bardziej bezpieczne miejsce. Był gotów zaszarżować sztychem gdyby zauważył kolejny atak bestii na własną osobę. Chciał jednak wierzyć, iż nie będzie musiał tego wykonywać by spokojnie przyglądać się jak z potworami zmagają się dwaj kompani.


Stwór, który spadł z sufitu pomidęzy Waszą trójkę zaryczał ze wściekłości gdy okazało się, że Alninowi udało się odskoczyć. Rozejrzał się szybko w sytuacji. Wyglądało na to, że zaatakuje plecy Gregoriusa, lecz ten zrobił krok do tyłu.

Ankarian zaatakował w tym samym momencie, w którym istota odwróciła głowę w jego stronę. Sztylet wbił się aż po rękojeść, lecz nie w gardło, a w rozczapierzoną paszczę potwora. Krew zalała rękaw zabójcy. Przez ułamek sekundy wydawało się, że już po jego przeciwniku. Jednak nim Ankarian zdążył zorientować się, że jego pięść znalazła się w bardzo nieprzyjemnym położeniu pomiędzy bardzo dużą ilością wyjątkowo ostrych zębów, szczęki istoty zatrzasnęły się. Spływająca strumieniem już krew obydwojga zmieszała się.

Istota wcale nie wydawała się zrezygnować z walki, lecz wtedy nadszedł cios z boku, który niemal ją przepołowił. To Alnin wykorzystał swoją szansę. Co prawda wilkołak wolał, by to reszta załatwiła tych dziwaków, ale Ankarian prawdopodobnie nie był w stanie na razie walczyć, a ten drugi, nowy zajmował się kolejną z istot. No a poza tym przecież widział, co właśnie spotkało zabójcę i z pewnością nie chciał, żeby to samo zagroziło jemu.

Istota zachwiała się, lecz nie upadła. W świetle rzuconych na podłogę pochodni widać było, że z brzucha wypłynęło jej całkiem sporo wnętrzności. Jeszcze raz wyszczerzyła z sykiem zęby, tym razem całe pokryte krwią, która wylewała się z gardzieli stwora.

Ankarianowi zaczynała drętwieć dłoń. Z pewnością nie z powodu obrażeń - nie były aż tak duże. Potwory mogły być jadowite. Ankarian mógł dziękować losowi, że w paszczy znalazła się pięść, a nie otwarta dłoń - inaczej już by jej nie miał. Jednak dzięki temu (i zadanej mu ranie) potwór nie był w stanie ugryźć z pełną siłą. Chociaż zęby paskudnie rozorały mu skórę i mięśnie, to zatrzymały się na kościach, nie naruszając ścięgien.

W tym czasie Gregorius powstrzymywał drugą istotę przed atakiem. Kilka razy próbowała zaatakować, ale na swojej drodze znajdowała skierowaną w swoim kierunku broń. Przez jakiś czas próbowała się z Gregoriusem, lecz ten nie odpuszczał. Wreszcie rozwścieczona rzuciła się z sykiem do przodu, nadziewając się prosto na jego miecz.

To jej jednak nie powstrzymało. Była co prawda zbyt daleko, żeby próbować gryźć, lecz machnięcie ostrymi pazurami rozerwało ubrania na klatce piersiowej Gregoriusa, zostawiając mu trzy płytkie, lecz długie szramy.

Najgorsze w jego pozycji było to, że nie do końca miał się gdzie wycofać - zrobił już dwa kroki do tyłu. Z każdym kolejnym ryzykował, że nadepnie lub potknie się o jeden z ledwo co widocznych przedmiotów na podłodze i upadnie.


Ank wyszarpnął pięść w paszczy potwora, gdy tylko ten ją otworzył. Wykorzystując to, że Alnin wkroczył do walki, cofnął się, aby znaleźć się w bezpiecznej odległości od bestii. Ostrze wsunęło się na miejsce, ale z ranami dłoni nie było już tak łatwo. Szczególnie, że wszystko wskazywało na to, że w jego organiźmie znalazł się jad tego czegoś. Oby jego działanie było krótkotrwałe i działały tylko w okolicach ran.

W całej tej sytuacji znalazł się jeden plus. Jeśli jeszcze będzie musiał walczyć z tymi istotami, będzie wiedział, aby się do nich nie zbliżać i atakować na odległość. A teraz sięgnął po nóż do rzucania. Wprawdzie bestia wyglądała na ledwo żywą, ale nie chciał ryzykować. Użył sprawnej dłoni i cisnął nożem w głowę przeciwnika. Jeśli trafi, a to coś nadal będzie walczyło, to chyba mają do czynienia z czymś nieśmiertelnym.

Zaskoczył sam siebie, lecz najwidoczniej ciężko było powstrzymać wyuczone odruchy. Choć tego nie chciał znalazł się w epicentrum walki. To, że potwór był wpół sprawny wcale nie ułatwiało sytuacji. Podobnie jak każdy w takiej sytuacji mógł zostać wspomagany adrenaliną, dzięki czemu był zdolny do jeszcze gorszych ataków. To, że wcale nie był odwrócony w jego stronę w każdej chwili mogło ulec zmianie.

Wypłynąwszy szybko z fali rupieci spróbował zajść potwora od tyłu, po czym spiąć się do silnego kopnięcia. Miał na celu oddalić od siebie bestie, kompletnie ignorując fakt, iż tym samym zbliży ją do zabójcy.

Nie mając gdzie się wycofać, i decydując się nie stąpać po nie zbadanym terenie, Gregorius postanowił zaatakować. Płytkie rany klatki piersiowej nie przeszkadzały mu w skutecznym kontrataku. Kopnął potworka potężnie, planując wytrącić go na moment z równowagi, jednocześnie wyszarpując z niego miecz. Następnie chwycił ostrze oburącz, zrobił krok do przodu i wykonał potężne, szerokie cięcie w kierunku szyi przeciwnika. Planował pozbawić kreaturę głowy jednym potężnym ciosem. Nawet jeśli jej to nie zabije, to przynajmniej nie będzie mieć jak gryźć.


Nim Ankarian zdążył przezwyciężyć ból, sięgnąć po broń i przyszykować się do rzutu lewą dłonią istota zdążyła ruszyć się do przodu. Jednak chyba nie do końca zdawała sobie sprawę, że na wysokości pasa jest niemal przepołowiona. Nogi, nad którymi najwyraźniej utraciła większość kontroli zostały nieco z tyłu. Potwór pochylił się i wreszcie poleciał na podłogę. Z rozszerzonej rany popłynęły wnętrzności.

We dwójkę ukrócili szamotaninę bezbronnej teraz istoty, choć musieli zachować ostrożność. Mimo ran, jakie otrzymała, istota nadal machała na oślep łapami próbując dosięgnąć celu. Podczas jednego z tych ataków natrafiła palcami na jedną z leżących na ziemii pochodni - z jej gardzieli wydobył się wrzask. Był on jednak o tyle różny od poprzednich, że tamte wyrażały wściekłość - nawet po tym, jak otrzymała najpoważniejsze obrażenia. Ogień nie wyrządził istocie większych szkód, ale z jakiegoś powodu najwyraźniej zadał jej ogromny ból.

Gregorius tymczasem błyskawicznie po otrzymaniu ciosu zaparł się nogą o potwora i wyszarpnął miecz, odpychając bestię. Czyniąc to jednak zarobił kolejną szramę, tym razem nieco mniejszą, na prawym przedramieniu.

Poprawił potężnym atakiem celując w gardło istoty, ta jednak cały czas poruszała się wściekła, co utrudniło celowanie. Swoim atakiem przeciął jej gardło, może nie do końca tak jak planował, bo trochę wyżej, przy okazji pozbawiając ją żuchwy. Potwór wyglądał teraz jeszcze szkaradniej niż do tej pory.

Mimo, że takie obrażenia powstrzymałyby każdego człowieka, bestia szykowała się do kolejnego ataku.

Ank wolał się zbytnio nie zbliżać. Jedna rana mu wystarczyła. Dlatego obserwował bestię z bezpiecznej odległości. Nie umknęło mu, jak zareagowała, gdy zetknęła się z pochodnią. Wyglądało na to, że ogień był czymś, czego naprawdę się obawiała. Mężczyzna ostrożnie zbliżył się, aby sięgnąć po pochodnie. Gdy mu się to udało, chciał użyć ognia, aby sprawić istocie taki ból, by już przestała rzucać się na wszystkie strony, próbując dosięgnąć kogokolwiek swoimi pazurami.

- Co to do cholery jest? - Czymkolwiek było nie zamierzał się do tego zbliżać. Co prawda potwór przy zetknięciu z łuczywem zareagował dosyć gwałtowniej niż powinien, lecz najemnik wiedział jak zareaguje sterta rupieci po zetknięciu z pochodnią. Spróbował oddalić się na tyle by ani bestia ani ewentualne inne zagrożenie nie mogło go sięgnąć. Tym samym zważał na to by nie wpaść wprost na kolejną walkę, którą inicjował nieznajomy z kolejną szkaradą.

Gregorius w tym samym czasie widział że ogień najwyraźniej sprawił olbrzymi ból istocie. Postanowił więc chwycić najbliższą pochodnię, jednocześnie trzymając istotkę na długość ostrza. Gdy będzie miał w dłoniach jakieś źródło płomieni, postanowił zaatakować istotę, rozpraszając ją z pomocą ognia, a jednocześnie próbując uzyskać śmiertelne trafienie ostrzem.

Ankarian chwycił pochodnię, ale istota była już martwa i nie reagowała na próby podpalenia. Gdyby była człowiekiem, padłaby martwa już po pierwszym ciosie, jaki jej zadał, lecz w swojej obecnej formie najwyraźniej potrzebowała trochę czasu, by zaakceptować fakt własnej śmierci.


Mimo, że atakowanie półtoraręcznym mieczem z pomocą jednej ręki było utrudnione, jego plan okazał się być skuteczny. Istota, która do tej pory atakowała zaciekle zdawała się unikać trzymanej przez niego w drugiej ręce pochodni - z pewnością bardziej, niż ostrza. Gregorius wykorzystał to, by zmusić ją do wystawienia się na atak, który następnie przeprowadził. Atakiem z wymachu odrąbał potworowi górną połowę głowy.

Kiedy zmęczeni walką bohaterowie szli na górę, Alnin poczuł jeszcze, że coś złapało go za kostkę. Najwyraźniej mimo tych obrażeń jakieś impulsy z pozostałej części mózgu nadal docierały do mięśni istoty, jednak były one zbyt słabe i nieskoordynowane, by stanowiły zagrożenie. Najemnik z obrzydzeniem strącił kończynę poległej bestii.
 
Issander jest offline