Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2012, 17:40   #13
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
“Domowe Ognisko” wydało się Francesce jakby żywsze, niż przy ostatniej wizycie. Jako, że pora była wieczorna i zaczynało się robić ciemno, z wnętrza dobiegał jasny blask. I harmider, który wyłapywały czułe uszy. Dobry uczynek Francescy chyba przyniósł rezultat.
Widok wnętrza tylko w tym wampirzycę upewnił - pięciu gości, czterech mężczyzn i jedna kobieta, siedzieli we wspólnej sali nad strawą i piwem, które serwowała znajoma z twarzy elfka. Illumiel Rwący Potok, w okolicy zupełnie nieprawidłowo zwana panią Księżyc, zajmowała się swoim przybytkiem jak przystało na dobrą gospodynię. Wolne elfy pewnie darzyłyby ją pogardą za to, że usługuje d’hoine, ale to ona miała pieniądze, interes i dach nad głową, a nie oni.
-Aenye Vossid - zawołała radośnie elfka na widok de Riue. Zawołanie w starszej mowie znaczyło Ognista Lisica, bo i tak dawna znajoma zwykła ją nazywać. Illumiel zapominając momentalnie o swych klientach podbiegła do rudowłosej i uściskała ją serdecznie. -Jak dobrze cię widzieć. Musimy ci się odpłacić za przysługę - odwróciła się na chwilę i zawołała wgłąb karczmy - Til, cáem veloë!
Wywołany Srebrny Księżyc wychynął z kuchni i wzorem swej partnerki uśmiechnął się promiennie.


-Ceádmil, Aenye Vossid - powitał Francescę elf. -Chodź no tutaj, nie przeszkadzaj gospodyni w robocie.
-Goście wybaczą, jeśli poświęcę chwilę na powitanie dobrej znajomej- odcięła się elfka. Ale obowiązki to obowiązki, dlatego jednak powiedziała do Liska -no, idź do niego. Dołączę do was za chwilę.

Francesca ukłoniła się zacnie. Nie bardzo chciało jej się tłumaczyć ponownie, że nie muszą się odwdzięczać, że to była jej powinność. Grzeczność jednak nakazywała inaczej, dlatego jeszcze raz powtórzyła szacowną formułkę, po czym, rzecz jasna, spotkała się z absolutną odmową. Po chwilowych zaprzeczeniach i tłumaczeniach w końcu udało jej się przejść do sensu stricte rozmowy.
- Jak tam wam się powodzi? - spytała, kiedy dołączyła do nich elfka.
- Ależ będziemy tak rozmawiać bez wina? Kochanie gdzie jest ta nasza wyjątkowa butelka? - Srebrny Księżyc był wyjątkowo uparty, ale za to go ceniła.
Specjalne wino było naturalnie księżycówką, ale elfie trunki odznaczały się intensywnym smakiem cenionym przez koneserów w całej północy. Tym gorzej, że coraz rzadziej spotykało się szansę skosztowania któregoś z wyrobów starszego ludu. Aen Seidhe w wielu rejonach głodowali, to i żal im było marnować owoców na pędzenie alkoholu. Elfiej parze żyło się jednak całkiem nieźle, to i mogli sobie pozwolić na przyjemności.
Gdy wino zostało otwarte, a puchary napełnione rozmowa potoczyła się dalej.
-Nie narzekam, ale było już lepiej, a w przyszłości pewnie będzie gorzej - Til, jak i niemal cała reszta jego rasy, odznaczał się pesymizmem i nihilizmem. -Ale nie ma co filozofować. Pomogłaś nam z nieuczciwą konkurencją, to robotę zostawmy za nami i cieszmy się. Słyszałem, że naszemu znajomemu udało się cię spotkać przed nami.
-Tak, to było naprawdę miłe spotkanie - wampirzyca zatrzepotała rzęsami i westchnęła. - jakiś czas jeszcze planuję być w Novigradzie, dlatego myślę, że to nie ostatnie nasze spotkanie, wypijmy za to - podniosła puchar.
-Taki toast zawsze wychylę - zawtórowała Illumiel. -A skoro masz zamiar się tu chwilę pokręcić... widzę, że dalej lubisz gorsety - ni to spytała, ni to stwierdziła.
-Gorsety? Zawsze! - zmrużyła oczy.
-W takim razie koniecznie musisz odwiedzić Arno Ansbacha. To świetny gorseciarz i krawiec - poleciła elfka, a jej towarzysz podłapał temat. -Tak, ale miarę z ciebie będzie musiał zdejmować stojąc na krześle.
- Niziołek? Podobno są naprawdę dobrymi rzemieślnikami, więc pewnie się wybiorę - zamyśliła się chwilę i zmieniła temat - jeśli jeszcze będziecie mieli problem z konkurencją, chętnie mogłabym pomóc - mrugnęła jednym okiem porozumiewawczo.
-Ci zdecydowanie mają już dość - stwierdził elf. -Nie wiem co idiotom przyszło do głowy, interes idzie źle i bez takich działań.
- Zwykła rasowa nienawiść, po prostu wiedzą, że jako elfy jesteście dużo od nich doskonalsi, nie ma co ukrywać - Francesca lubieżnie zmierzyła wzrokiem Srebrnego Księżyca.
-Wszystko zawsze rozbija się o rasę, prawda? - potwierdził. -Kot nie może żyć z psem, a wilk ze świnią - podchwycił wzrok Liska i uśmiechnął się. To, że tuż obok siedziała Rwący Potok jakoś mu nie przeszkadzało. Ot, elfie zwyczaje i obyczajowość.
-To zwykła ludzka zazdrość, ale dość już o tych ulotnych rozważaniach. Jest wiele przyjemniejszych rzeczy, którymi można zawracać sobie głowę. Dlatego napijmy się za te spotkanie po latach - Lisek wzięła duży łyk.
-Możesz też wymyślić co byś zjadła. Skoro już zapewniamy ci w podzięce rozrywki, to czemu nie od razu całą paletę? - zaproponowała Illumiel, skądinąd niezła kucharka.
-A podziękuje, wino jest tak wyborne, że nie chce zmieniać sobie tego smaku. A jak coś będę chciała przegryźć to sobie spokojnie poradzę, wszak wasz przybytek nie świeci pustkami - zażartowała.
-To już lepiej coś zamów, na dłuższą metę klient jest cenniejszy niż dobre przyprawy - stwierdziła elfka.
-Albo odwiedź w tym konkretnym celu naszą konkurencję. To byśmy ci wybaczyli - dodał Til.
-Oczywiście, to nie ulega wątpliwości - uśmiechnęła się niewinnie.
-Jeśli nie zatrzymujesz się nigdzie indziej w Novigradzie, to z chęcią cię przenocujemy ile będziesz chciała - zaoferowała Rwący Potok.
-Popieram, byłabyś świetnym wykidajłą - dorzucił Srebrny Księżyc, uśmiechając się promiennie by nie było wątpliwości, że żartował.
-Zatrzymałam się w Starych Łukach. Myślę, że karczma cieszy się na tyle złą reputacją, że pasuje tam doskonale. Poza tym mam tam kilka spraw do załatwienia, które mieszczą się w okolicy tego przybytku, dlatego wolałabym zostać tam, ale bardzo dziękuje za zaproszenie.
-Jak uważasz. W sumie ty akurat nie musisz się obawiać sztyletu w plecach - Illumiel nie przejęła się odrzuceniem zaproszenia.
-Dokładnie- zgodziła się z powagą.
-Oho, nowy klient - rzucił Til. Usłyszał go pewnie równie szybko co Francesca. Jeszcze zanim zaskrzypiały drzwi. -Jak już przychodzą, to w zły czas - przeprosił i wyszedł do głównej sali.
-Nie przeszkadzajcie sobie, nie mam ograniczonego czasu- kobieta ponownie upiła łyk wina.
-Powiedz, nie obawiasz się przybywać do Novigradu? - zapytała z ciekawością elfka, gdy jej towarzysz je opuścił. -Wszędzie kapłani wiecznego ognia, a oni nie lubią takich jak ty.
-Tym bardziej z nimi czuje się bezpiecznie. Nie są w stanie mnie wykryć. Myślą sobie tylko, że ich światełka mają moc. To tylko zwykłe brednie, żeby uśpić ludzki niepokój. Prawda jest taka, że to ludzie sami dla siebie są bardziej brutalni niż jakiekolwiek inne istoty
-Chciałabym, żeby to była prawda. Wtedy d’hoine już dawno by się sami wytłukli. A ty lepiej na siebie uważaj, może i Beregar Pobożny jest zbyt gruby by dostrzec swoje stopy, a co dopiero co się dzieje w mieście, ale jego namiestnik Hernon to kawał skurwysyna - przestrzegła.
-Nie wątpię, jednak już wystarczająco długo żyję, żeby wiedzieć, że obawiać się nie muszę niczego. Nie zwalnia mnie to jednak z ostrożności, której tylko głupcy nie uwzględniają.
Dalsza rozmowa toczyła się trochę o wszystkim i trochę o niczym. Elfy starały się swojego gościa zabawiać i prawie nie dawały po sobie poznać zachowywanego dystansu. Starsza rasa w gruncie rzeczy była równie rasistowska co ludzie i lekceważyła większość innych inteligentnych ludów, ale w towarzystwie Nosferatu każdy czuł się niepewnie. De Riue nie miała zamiaru zbyt długo testować ich nerwów.

Niemniej i tak zrobiło się już późno, co okazało się być problemem przy miejskiej bramie. No bo po co komu dziesięciometrowe mury, kiedy bramy są szeroko otwarte? Na noc się je w Novigradzie zamykało, wychodząc z przekonania, że uczciwi przybysze nie kryją się pod osłoną nocy. Co mogło Liskowi nastręczyć trochę kłopotu z szukaniem odpowiedniego przejścia, gdyby nie pomoc przypadkowego przechodnia. Straż miejska była bowiem nad wyraz nieustępliwa.


-Czyż dumni mężowie Novigradu bali się jednej kobiety? - zapytał nieznajomy, niosący pod pachą tubę pełną pergaminów. -Toż o tej porze, to jej czci powinno się bronić.
Kimkolwiek był ciemnowłosy mężczyzna, strażnicy musieli go znać, bo zamiast zwyzywać w typowym obronnym geście, popatrzyli tylko po sobie niepewnie.
-No już, już. Otwierajcie furtę, wracam z obchodu podmurza. A te papiery nie mogą czekać do jutra.
-A ta pani? - zapytał jeden ze strażników.
-A ta pani idzie ze mną, prawda? – zapytał Francesci.

______________________________
Elf by anndr
mężczyzna by Laura-Bas
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 30-10-2012 o 18:00.
Zapatashura jest offline