Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2012, 17:47   #62
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
~Cyrk koszmarów~

Niestrawna zupa czyli Max przeciwko ptasiej wiedźmie

Mężczyzna zbladł nieco i zrobił krok do tyłu. Gdy odezwał się w jego głosie wyraźnie dało się usłyszeć niepewność
- Z... zupy? To chyba jakaś pomyłka? Proszę by mnie stąd wypuścić...

Po czym nagle rysy osoby bliźniaczo podobnej do Johna stężały gdy w połowie zdania wybuchł kompletnie nie pasującym do sytuacji i swojego wcześniejszego zachowania śmiechem
- Tak zapewne w tej chwili zareagowałby mój młodszy, głupiutki braciszek. Na twoje nieszczęście trafiłaś na mnie, a nie na Johna

Uśmiech osoby bliźniaczo podobnej do Anonima stał się jeszcze szerszy gdy w jego ręce pojawił się wyciągnięty nie wiadomo skąd nóż motylkowy. Ruszył powolnym krokiem w stronę kobiety przy kotle a radość widoczna na jego twarzy świadczyła że nie ma wobec niej najlepszych zamiarów
- Pozwólcie popaprańcy, że teraz ja wam pokażę magiczną sztuczkę.
Gdy mężczyzna ruszył z miejsca przed jego twarzą przeleciał czarny kruk z głośnym skrzekiem, jak gdyby ostrzegał brata Johna by ten nie ruszał się dalej.
- Jesteś bardzo nieuprzejmy! Moi kochani podopieczni muszą coś jeść, od tego maja piękniejsze pióra. -odparła kobieta gładząc drugiego z ptaków po dziobie.
- Zatem upewnie się, że czeka je w najbliższym czasie posiłek... I zgaduję, że bez problemu znajdę do tego celu wolontariuszkę - odpowiedział Max ważąc nóż w dłoni. Nie zamierzał dać się zastraszyć byle krukowi, wykorzystał zatem teleportację by skrócić dystans i wbić nóż w brzuch irytującej kobiety. Jego zamiar powiódł się, nóż zagłębił się w ciało kobiety...która porosła nagle pierzem i zmieniła się w jednego z kruków który martwy zawisły na nożu.
- Zabiłeś Konfucjusza, jak mogłeś! -ryknęła płaczliwym głosem kobieta która teraz siedziała na klatce... dokładnie tam gdzie przed chwilą znajdował się obecnie martwy kruk.

Max Mustermann, jak nazywał się brat Johna, z malującą się na twarzy odrazą ściągnął truchło kruka z ostrza swojego noża po czym podniósł wzrok na kobietę.

- Obiecywałem, że pokaże ci magiczną sztuczkę? Mam nadzieję, że się podoba bo to jeszcze nie koniec
Jeśli miał zamiar zabić tą kobietę jak najszybciej w pierwszej kolejności powinien wyeliminować kruki. Przypomniał sobie jak dziewczyna która obiecała ochraniać Johna zwiększała swoją prędkość i postąpił dokładnie tak samo by zaatakować ponownie próbując wybić kruki w pomieszczeniu. W razie konieczności był gotów wspomóc się teleportacją.

Zdawało się iż nagle w pomieszczeniu pojawiło się trzech Maxów, bowiem za pomocą przyspieszenia mężczyzna zaczął skakać po sali tnąc kruki niczym płatki na wietrze.
- PRZESTAŃ! -ryknęła kobieta i wyrwała kilka piór z ptaka który siedział na jej ramieniu ciskając nimi niczym nożami w stronę brata Johna. Ten z początku chciał je po prostu złapać, jednak jego wewnętrzna intuicja pozwoliła mu na zrozumienie idei tego ataku. Bez problemu zszedł z toru lotu piór i z szerokim uśmiechem patrzył ja czarne pociski wbijają się wścianę niczym prawdziwe noże. Mężczyzna ponadto wiedział jeszcze o jednym - pióra zawierały w sobie truciznę. Nie można było jednak pozwolić na świętowanie tego małego zwycięstwa, bowiem dłonie kobiety zmieniły się nagle w krucze szpony a ona skoczyła z klatki na Maxa. Będzie atakować od lewej by zepchnąc go w stronę dwóch kruków czających się w cieniu- Max był tego pewien.
Widząc nerwową reakcję kobiety Max uśmiechnął się jeszcze szerzej
- Chyba zupa nie będzie już aż tak potrzebna? Mam pomysł... Zamiast tego możemy ugotować w niej trupy twoich małych przyjaciół, a gdy już to zrobimy ty zjesz cały jej kociołek
Max korzystał ze starej filozofii że najlepszą bronią jest atak - nie zamierzał czekać aż kobieta zeskoczy na niego, zamiast tego zaatakował przyczajone kruki. Uznał to za najpewniejszy sposób by jeszcze bardziej wyprowadzić ją z równowagi jednak tym razem uderzył nieco ostrożniej domyślając się, że równie dobrze może to być pułapka

I Faktycznie tak było, kruki rozwarły bowiem swe dzioby z których wystrzeliły czarne promienie, wycelowane w Maxa. Ten jednak przygotowany na atak, bez problemu opadł na ziemię unikając ataku który śmignął mu nad głowa i wypalił dwie dziury w przeciwległej ścianie. Po tej zagrywce, oczy kruków zgasły, a te opadły bez życia na ziemię. Wtedy też zaatakowała kobieta uzbrojona w szpony, opadając z góry na Maa, jednak znowu ratowała go jego intuicja. Jego głowa zawsze była kilka centymetrów od miejsca w którym szpony rozdzierały powietrze, zaś kobieta z każda chwilą traciła na ludzkich cechach. Jej oczy stawały się przekrwione, pazury wydłużyły się, a wściekłość ogarniała ją sprawiając iż ataki były coraz bardziej chaotyczne... a tym samym prostsze do uniknięcia. Nadeszła wreszcie pora by zaatakować główny cel, dotychczasowe działania Maxa miały jedynie na celu sprowokować kruczą wiedźmę by popełniła jakiś błąd. Ponownie przyspieszył mając nadzieję że nie nadwyręży w ten sposób zbyt mocno swoich sił by wyprowadzić dwa ciosy - każdy z nich miał za zadanie pozbawić kobietę oka, tak samo jak kruki wydziobywać zwykły oczy padlinie służącej im za pokarm.

Kobieta uniknęła pierwszego ataku, szarpnęła po prostu całym swym ciałem w bok sprawiając że nóż jedynie musnął jej ucho, jednak przyspieszenie zdziałało swoje. Max pojawił się błyskawicznie po drugiej stronie i dźgnął prawe oko, kobieta ryknęła niczym ogromny kruk gdy gałka oczna opuściła oczodół, zaś wiedźma zatoczyła się do tyłu chwytając się szponiasta dłonią na za część twarzy gdzie powinien być brakujący element.

- Prawdziwa z ciebie paskuda, wiesz? Teoretycznie to normalnie że takie dziwolągi trafiają do cyrku ale ty chyba sama powinnaś być w nim atrakcją, pokazywaną w jakiejś klatce czy coś. A te twoje kochane kruki i zupka dla nich? Śmiechu warte... - Max kontynuował swoje próby wyprowadzenia wiedźmy z równowagi. Jednocześnie tuż przed wyprowadzeniem ataku teleportował się z prawej strony wiedźmy, licząc że częściowa ślepota przeciwniczki umożliwi mu zadanie czystszego ciosu. I miał rację, kobieta rzuciła się do przodu próbując go trafić szponami jednocześnie całkowicie porzucając obronę. Max wykorzystał to bezlitośnie wbijając jej nóż w bok, w miejsce gdzie normalny człowiek powinien mieć wątrobę. Zwykłego przeciwnika w tym momencie wyeliminowałby potworny ból i krwotok wewnętrzny, jednak ptasia wiedźma była przeciwnikiem niezwykłym. Zdołała jeszcze odwrócic się w stronę mężczyzny gdy ten uderzył po raz kolejny tym razem wbijając swój nóż głęboko w ocalałe oko wiedźmy. To był koniec, wiedźma upadła do stóp Maxa który z pewnym trudem wyszarpnął swoją broń. Przez chwilę zastanawiał się czy nie zrealizować swojej wcześniejszej groźby i faktycznie nie ugotować wiedźmy jednak doszedł do wniosku że przyda mu się w nieco inny sposób. Nóż nie był najlepszym narzędziem by pozbawić truchło miłośniczki kruków głowy ale ten niedostatek Max był w stanie nadrobić czystym entuzjazmem i już po chwili miał pozbawiony ciała łeb swojej przeciwniczki. Trzymając go za włosy ruszył dalej, John mógłby mu mieć za złe gdyby teraz do niego wrócił porzucając tutaj Hanę
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 02-12-2012 o 22:30.
Blacker jest offline