Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2012, 19:53   #63
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
~Nowa atrakcja cyrku – niezniszczalna kobieta!~

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-m4kLHr5tRE[/MEDIA]

Hana dowiedziała się, że jej przeczucie, by po prostu spalić to wszystko i odjechać było dobrym pomysłem. John, który postanowił się jej nie słuchać, dostał swoją karę i zniknął gdzieś, zostawiając ją samą. Tak, jak tego pragnęła, czyż nie? Lecz wyraz twarzy Hany wyraźnie wskazywał, że jej się to ani trochę nie podoba. W końcu obiecała mu ochronę.
- Ładny dzionek. - oznajmiła głośno, bez większego sensu. Równie dobrze mogła krzyknąć “co wy robicie?!”, odpowiedź - o ile nadejdzie - pewnie będzie miała podobną wartość. No bo czego się spodziewać od klaunów? Cóż, skoro tak, jak się domyślała, sprowadzili całą populacje do namiotu, jakby opanowali ją w jakiś sposób, to coś jednak potrafią.
A może po prostu ci ludzie byli tacy słabi? Zerknęła w bok, na siedzącego najbliżej niej mężczyznę. Jego uśmiech, jego wzrok. To już nie był człowiek, czyż nie? Tak jak i cała populacja tej wioski. Wszyscy oddali bądź zostali pozbawieni prawa. Tym samym, Hana czuła się moralnie usprawiedliwiona.
- Naprawdę ładny. - dodała, po czym postanowiła pozbawić życia mężczyznę siedzącego od niej. Łaknienie krwi odezwało się kolejny raz. Zapowiadał się naprawdę ładny dzionek. Naprawdę ładny.
Mieszkaniec wioski nawet się nie bronił, przyjął uderzeniem prętem prosto w twarz. Gruchnęło gdy został połamany nos i szczęka, a po chwili jego ciało drżąc jeszcze opadło u stóp dziewczyny.
- Młodaaa damooo! -krzyknął przeciągle gruby klaun. - Tooo poookazzz bez zaaangażowaaania widownii! -na te słowa zabrzmiały brawa a grubas ściągnął cylinder i zaczął w nim grzebać.
- Może zejdziesz tu do nas? -zachichotała dziewczynka na trapezie zachęcając Hanę palcem do podejścia.
- Bez? - zapytała z niewinnym uśmiechem, w tym samym momencie zamieniając swój pręt w iście morderczą broń. Ciecz przypominająca krew otoczyła cały przedmiot. Dookoła byli sami wrogowie. Jedynym sprzymierzeńcem mógł być John, który jednak nie był obecny. Ach, te wredne zapadnie!
- Nie wygląda na to, żeby im to przeszkadzała. - oznajmiła głośno, atakując kolejnego mieszkańca. Możliwe, że będzie potrzebowała swej broni w jak najlepszej formie. Nigdy nie można niedoceniać swego przeciwnika. Nawet (a może zwłaszcza?) jeśli jest to klaun.
Grubas jednak nie pozwolił kobiecie na dalsze mordowanie swej widowni, odbił się od trampoliny (Kiedy ona się tam pojawiła, tego Hana nie wiedziała) i wylądował przed dziewczyną, tak że jego parasolka przyjęła na siebie uderzenie pręta.
- Szanowna Damo, toż to nie przystoi publiki zaczepiać! -zaśmiał się osobnik tak że jego sadło aż zafalowało.
- Nie? - zapytała z udawaną miną niewiniątka, które nie wie, że źle czyni. Fiołkowe oczy wyraziły fikcyjny smutek, jakby zabrano jej zabawkę. A może rzeczywiście to zrobiono?
W każdym bądź razie, pajac wydawał się być zarówno szybki jak i wytrzymały. Lekki uśmiech pokazał się na twarzy Hany. Któż będzie szybszy i wytrzymalszy? Z gigantyczną prędkością wystrzeliła w lewą stronę, gdzie nie była blokowana przez parasolkę, w trakcie lotu planując zabić jak największą część widowni.
Plan był niezły gdyby nie to, że gdy dziewczyna chciała ruszyć to nagle delikatne rączki złapały ją pod pachami i uniosły do góry.
- I raz i dwa!- śmiała się dziewczynka an trapezie, która teraz szybowała na nim nad widownia niosąc Hanę ze sobą i wnosząc się coraz wyżej... i wyżej.
Nagła utrata gruntu to nie było to co fioletowookie, blade kobiety lubią najbardziej. Hana pokazała to, klnąc głośno. Lewą ręką próbowała chwycić się podstawy trapezu i ją także zamienić w broń, tak, jak zrobiła to z swoim prętem.
Substancja zaczęła pokrywać siedzisko dziewczyny, która pisnęła przerażona... i wskoczyła na drugi przelatujący obok pusty trapez (znowu pojawiało się pytanie, skąd on się tam wziął?) Hana zaś zawisnęła na swojej “nowej broni” paręnaście metrów nad ziemią.
- Nowa akrobatka! -zaśmiał się grubas po czym zwrócił się do widowni. - A teraz nasz gość wykona swój popisowy numer! Skok do basenu pełnego krokodyli! - mówiąc to zaczął grzebać w kapeluszu... a pod stopami Hany począł znikąd rosnąć basen wypełniony wodą w której pływały rzeczone krwiożercze gady.
Kobieta spojrzała w dół. Teoretycznie takie zwierzęta nie powinny zrobić jej krzywdy. Z drugiej strony, pajace nagle nie przyśpieszają do gigantycznych prędkości żeby parasolką zablokować atak. Wchłonęła energię, którą włożyła w przemianę trapezu i wzięła głęboki oddech.
Raz kozi śmierć! Zeskoczyła w basen z prostą myślą: byle do dna. A potem wystrzelić z niego przy swojej nadnaturalnej szybkości: najlepiej w bok przez ścianę zbiornika, lecz zadowoliłoby ją także po prostu wyskoczenie z niego po skosie. A gady? Cóż one mogą zrobić? Pogryźć?
Dziewczyna poleciała w dół, a powietrze świszczało jej w uszach, gdy zbliżała się do baseniku. Uderzyła nogami w wody wpadając w jej toń, zaś włosy rozwiały się w cieczy. Dziewczyna dotknęła stopami dna i rozejrzawszy się zobaczyła pływające dookoła krwiożercze gady. Te zaś ruszyły w jej stronę szczerzą zębiska, niewiele było trzeba czasu by pierwszy wgryzł się w rękę dziewoi... i połamał sobie białe ząbki. Na skórze Hany nie było nawet zadrapania. Dziewczyna uśmiechnęła się i napiąwszy mięśnie, wystrzeliła w bok, przebijając się przez ścianę baseniku i w rozpryskach wody wyłoniła się na arenie, co tłum przywitał oklaskami. Hana ociekała wodą, ale lepsze to niż bycie poszatkowanym przez ostre zęby. Jednak nie mogła sobie pozwolić na ukłony czy machanie otumanionej widowni, basen bowiem został nagle przecięty na kilka kwadracików, tak samo zresztą jak aligatory w nim pływające. Krew zmieszana z wodą rozlała się po centralnej części cyrku, gdy dziewczyna na trapezie przeleciała z chichotem nad sceną, zaś między jej palcami rozwieszone były ostre cienkie nitki. To ona poprzecinały zwierzęta jak i basen, teraz natomiast akrobatka na trapezie zawracała by to Hane pochwycić w tą ostra cieniutką sieć.
Myśleć. W takich chwilach nie można się tak po prostu oddać radości z pozbawiania życia tych, którzy utracili do niej wszelkie prawo. Tym bardziej, że przeciwnik wyciągał kolejne asy z rękawa - a może raczej magicznego kapelusza? Nawracająca kobieta na trapezie wyraźnie szykowała się do ataku, a Hana nie miała zamiaru sprawdzać jak ostra jest jej broń. Przewagę teraz miała jej dać jedna, mała różnica.
Hanie nie zależało na publiczności.
Wystrzeliła pod jedną z ścian namiotu, po drodze zbierając krwawe żniwo za pomocą swego pręta. Zabarwiony na czerwono przedmiot przebijał się przez ciała niczym dobrej jakości miecz, z każdym zabitym osobnikiem tworząc kolejne wypustki i poszerzając tym samym zasięg śmierci, jaką niosła Hana. Po chwili wystrzeliła ponownie, tym razem wracając na środek areny, zabijając przy tym kolejne osoby. Z jednej strony, mogła mordować publiczność – lecz po co? Czuła się już gotowa.
Zatrzymała się na resztkach wody. Jej główny cel – irytujące i aż nazbyt mobilne coś – szykowało się do ataku, nawracając na jednym z trapezów. Plan był głupi, ryzykowny i przygotowany w pośpiechu – jak to na Hanę przystało. Ostre nici zbliżały się, wraz z kobietą, która nie zasługiwała na życie. Pręt uniósł się do góry, jakby miał po prostu zrzucić przeciwniczkę z trapezu. Jak łatwo można się domyślić, broń Hany nie dosięgła, za to ona została dosięgnięta. Linki owinęły się wokół jej ciała, rozcinając w wielu miejscach ubranie jak i skórę. Jednak ciężko było nazwać te rany poważnymi, krew ledwo co się z nich sączyła. Na ustach bladej morderczyni pojawił się kpiący uśmiech. Obróciła się na pięcie i wystrzeliła za trapezem. Końcówka jednej z wypustek pręta sięgnęła liny. Akrobatce nie zdołała utrzymać równowagi i po chwili spadała na dół. Podobnie zresztą jak Hana. O ile ta pierwsza wylądowała miękko, to czarnowłosa spadła niczym worek kartofli. Lecz – o ironio! - to ona odniosła mniej obrażeń. Podniosła się i wolnym krokiem ruszyła w kierunku swojej przeciwniczki, która w akcie desperacji atakowała cienkimi linkami w niezbyt skuteczny sposób. Zresztą, nie wyglądało na to, żeby Hana się tym przejmowała. Kolejne krople krwi pojawiały się na różnych miejscach jej skóry, jednak fiołkowe oczy widziały teraz tylko jedno. Cel.
Cel, który nawet nie próbował uciekać. Kiedy Hana znalazła się na odległość ciosu, akrobatka po prostu upuściła swoją nietypową broń.
- Nie zasługujesz na życie. Nikt, poza Johnem, nie zasługuje w tym cyrku na to, aby stąpać po tym świecie. Rozporządzacie nie swoim życiem, a oni je oddali, jakby to była nic nie warta moneta. Dopilnuje, abyście wszyscy zapłacili za swoje błędy.
Uśmiechnęła się po tym łagodnie, jakby karą miało być tylko kilka klapsów. Jednak kara była inna. Pręt, wraz z dziesiątkami wypustek, wbił się w brzuch pokonanej kobiety, trafiając niemalże wszystkie narządy znajdujące się w tej okolicy. Gdy wydobył broń, kobieta upadła na ziemię, już bez ducha. Fiołkowe oczy wychwyciły ruch, jakim był uciekający grubas.
- Nie można uciec przed przeznaczeniem. - krzyknęła za nim, jednak nie ruszyła w pogoń. On był jeden. A tu były dziesiątki, jeśli nie setki osób, które należało ukarać.
Zaczynając od pierwszego rzędu, Hana zaczęła marsz śmierci.
 
Elas jest offline