Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2012, 20:04   #42
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację

Oddycha miasto ciemne długimi wiekami,
spowiada miasto ciemne dawnych grobów żałość;
rozrąbane żelazem, utulone snami,
nie nasycone płaczem, nie spełnione chwałą.

Nie wierz, jeżeli ci się ulice pogłębią
i staną się jak otchłań, w której śmierć się przyśni,
powierz swą myśl mieniącym się nad nią gołębiom
i obłokom kwitnącym jak gałęzie wiśni,
i chmurom, które zawsze te same, tam, w górze,
jak oblicze tęsknoty wykutej w marmurze.

Nie wierz nawet pragnieniom, jeśli cię zawiodą
nad brzeg spalonych domów i każą ci skoczyć
przez wytłuczone okno do czarnych ogrodów,
ażeby na zhańbione prochy - zamknąć oczy.

Ale uwierz tym głazom, co z kamieni bruku
jak psy zdeptane wyją i krwią ludu chluszczą,
i rwą się nie pomszczone, i o bramy tłuką.
O! niech ci one będą jako słowa ustom,
niech ci wydrapią czułość z wzroku i krew z rany,
abyś kochając wielu, sam był pokochany.

O pij, pij te ciemności z zawalonych ruder,
przyjmij w siebie to miasto gromów, które biją,
tych Kilińskich, Okrzejów, jak oskardy trudu,
i kiedy runą w bruki - niech w tobie ożyją.
Stań się krzywdą i zemstą, miłością i ludem.
O! chwyć za miecz historii i uderz! i uderz!


Wtulona w Witka, półleżąc na małej kanapie, słuchała brzmienia jego słów. Ten wiersz… przypominał o każdym minionym dniu tej długiej wojny. O poległych, zamęczonych Polakach, ale i o tych żyjących, którzy cierpieli jak ona, jak Witek, bezsilni w swojej maleńkości wobec potęgi wroga. Codziennie. W każdej sekundzie.

Ich akcje przypominały walkę z wiatrakami. Ilu takich Don Kichotów jak oni wierzyło jeszcze w zwycięstwo? Najgorzej bolały Tunię reperkusje jakie niosły ze sobą każde ich nawet małe sukcesy. Fryce nie znali litości. Zapalczywi w swojej mściwości chcieli w partyzantach wypalić tego ducha, który nakazywał im walczyć. Ale najbardziej deprymowali Natalię właśni rodacy. Ci, którzy potępiali ich wolę walki, tuląc się w upokorzeniu, chowając głowy w piasek i potępiając wszelki ruch oporu.

Nawet babcia jej nie rozumiała. Ale wojna potrafiła zmienić każdego.

Nieraz zastanawiała się jakby to było gdyby nagle Niemcy zmuszeni zostali do odwrotu. Czy byłaby znowu tą Natalią sprzed kilku lat? Czy umiałaby powrócić na studia, zapomnieć o przeszłości i założyć wreszcie z Witkiem rodzinę, o której tak często wspominał?
Pocałunek złożony na jej głowie wyrwał Tunię z zamyślenia.

- Gdzie byłaś Natalciu? – spytał Witek. Tunia uśmiechnęła się. Tylko jemu wolno było tak do niej mówić.
- Szybowałam wysoko, ponad tym czarnym miastem – powiedziała cicho – i wiesz? Brakowało mi tam ciebie.
Czuły pocałunek spoczął na jej ustach. Przez chwilę rozkoszowali się jedynie ciepłem swoich ciał.
- Babcia bardzo martwi się o pieniądze. – dziewczyna odezwała się po dłuższej chwili - Niemcy żądają po 200 złotych od głowy za ostatnią akcję. – nie musiała wspominać szczegółów, jej chłopak doskonale wiedział o czym mówiła.
Witek skrzywił się lekko, ale po chwili powiedział:
- Sprzedałem motor… mam też trochę odłożone, pomogę wam.
- Witku… przecież wiesz, że nie mogę wziąć. Sprzedałeś motor? Ten swój ukochany motocykl?
Chłopak chmurnie pokiwał głową.
- I tak ostatnio wcale nim nie jeździłem. Daj spokój. Kto wam ma pomóc jak nie ja? Johann? A może Irena? Jesteśmy razem na dobre i na złe, pamiętasz?

Dziewczyna skinęła twierdząco głową. Wiedziała, że miał rację, ale to wcale nie sprawiało, że czuła się lepiej. Znała ten gorzki smak, kiedy sprzedawało się coś, co było bliską pamiątką. Jak biżuteria jej matki czy książki ojca…
Za ścianą, lokator pan Karol włączył płytę gramofonową. Z tuby popłynęły dźwięki skocznej muzyki.

- Z Ireną już rozmawiałam – rzuciła szybko Tunia – Pożyczy trochę grosza, ale będę musiała oddać z procentem. Wiesz jaki jest Tadeusz… Ale obiecała też trochę mięsa dla babci. Może nareszcie ugotujemy jakąś porządną zupę.
Witek uśmiechnął się i oblizał wargi.
- Wpraszam się zatem.
- Będzie okazja. Na razie wstrzymano nam akcje. Mamy się przyczaić i czekać na dalsze rozkazy. Martwi mnie to trochę, ale co robić.
- U mnie podobnie. Podobno są przecieki na górze i chcą na razie zbadać sprawę.
Natalia westchnęła i wstała mówiąc:
- Chodź, zrobię herbaty i pomogę babci przy kolacji. Jutro pojedziemy do Ireny, trzeba przywieźć obiecany prowiant. Dowiem się też co z Doktorkiem – pomyślała.

***

Leżąc pod pierzyną, wsłuchana w odgłosy bębniącego deszczu i wpatrzona w ciemne okna wróciła myślami do ostatniego zadania. Wtedy, w tych tunelach w zoo naprawdę myślała, że żydowska dziewczynka była duchem. Jej oczy były takie czarne, przepastne i takie smutne. Ale wtedy nie widzieli by jej oboje z Doktorkiem, prawda? Wzdrygnęła się lekko. Było coś niesamowitego w tym dziecku. Czy duchy istniały?

Natalia pomyślała, że dawno już nie była w kościele. Modlitwy niewiele pomagały w ich obecnej sytuacji, ale nagle w jej duszy zrodziła się jakaś tęsknota.
Wysunęła się z ciepłego łóżka, zapaliła świecę i podeszła do komody stojącej w pokoju. Z górnej szuflady wyjęła modlitewnik należący wcześniej do matki. Otworzyła na ślepo jedną ze stron. Mama zapisywała z boku swoje myśli i spostrzeżenia. Na otwartej stronie widniała tylko jedna notatka:

Modlitwa nie zmienia świata, zmienia ludzi, a ludzie zmieniają świat.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline