Girion za bardzo nie wiedział, o co chodzi, bo każdy z kompanów podawał mu różną taktykę. Najpierw Bali powiedział mu, aby pilnował wejścia, następnie Seoth, by wyruszył w trójce mającej za zadanie frontalny atak, a na koniec za Balim wyrwał się nieco nadgorliwy hobbit, wprowadzając już kompletny galimatias. Skoro jednak ich trójka postanowiła zaatakować, on sam wolał pozostać przy wejściu, chowając się nieco w nim, by przejąć rolę tego atakującego z zaskoczenia. Przyczajony przy wejściu trzymał więc w prawej dłoni kord, wypatrując i nasłuchując przeciwników, bowiem zapewne w mokrych warunkach ciężko będzie bezgłośnie biec w jego stronę, by znaleźć ewentualny dobry moment do ataku z zaskoczenia. |