Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2012, 10:11   #20
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Nena sięgnęła wgłąb umysłów koni. Czuła ich niepokój. Złapała go i rozdmuchała. Zwierzęta, które do tej pory stały w miarę spokojnie, zaczęły wpierw potrząsać głowami a chwilę później stanęły dęba. Mężczyzna, który je trzymał chwycił mocno lejce lecz niewiele mu to dało. Konie wpadły w szał, zaczęły kwiczeć i wierzgać kopytami. Jedna z rozszalałych klaczy kopnęła go kopytem w twarz. Drab puścił lejce i upadł nieprzytomny. Uwolnione zwierzęta odbiegły wgłąb lasu.
Dwaj pozostali odwrócili się w kierunku zamieszania. Osiłek pobiegł do kolegi na pomoc.

Nena korzystając z chwili wyciągnęła sejmitar a Orin wstał i skorzystał z procy. Mierzył w stresie i w pośpiechu, toteż pierwszy strzał wycelowany w przywódcę grupy poszybował w powietrze. Nie stał on jednak daleko, dlatego też drugi, przymierzony już dokładniej i z poprawką trafił go w głowę.

Spróchniały uśmiech złapał się za głowę, na rękach pojawiły się stróżki krwi.

- O ty skundlony karle! - odwrócił się w kierunku Sorleya wyciągając poszczerbiony miecz - Bierz go!

Okrzyk poderwał osiłka na nogi. Kolejny pocisk Orina minął swój cel.

Spróchniały uśmiech ruszył z mieczem na dziewczynę. Osiłek w biegu, z pałką wprost na niziołka, który widząc szarżującego zamarł w bezruchu...

Nina cofając się powoli z sejmitarem w ręce zespoliła swój umysł z naturą. Wtopiła się w nią, w otaczające drzewa, krzewy, liście, drobne roślinki. Wyszeptała słowa zaklęcia.

Szarżujący drab, tuż przed osiągnięciem celu, czyli staranowaniem niziołka, potknął się i runął jak długi stęknąwszy głośno. Pałka nabijana ćwiekami, wypadła mu z ręki. Usiadł, chcąc uwolnić nogę, która zaplątała się w czarny bluszcz.

Nena wzięła zamach, starając się sięgnąć przeciwnika rękojeścią sejmitara. Ten odsunął się pozwalając ciosowi przelecieć tuż obok twarzy.

- Kąsasz? - zaśmiał się.

- Zostałeś sam, nas jest dwoje. - powiedziała Nena cały czas czujnie obserwując bandziora - kto tutaj kąsa? - chwyciła sejmitar tak, aby w razie jakiegokolwiek ruchu go zaatakować.

Splunął.
- Zobaczmy zatem co jesteście warci.

Zaszarżował z mieczem w kierunku dziewczyny. Odbiła jego cios. Pierwszy. Drugi z trudem. Trzeci, ledwo zdążyła. Traciła siły.

Nena zdawała sobie sprawę z tego, że przeciwnik jest dużo od niej silniejszy fizycznie i pewnie sprawniejszy we władaniu mieczem. Musiała znaleźć inne rozwiązanie. Z jednej strony nie chciała niepotrzebnie zabijać, ale z drugiej zamierzała bronić swojego życia i życia młodego niziołka.
Rozejrzała się szybko po otaczającym ich lesie... i już wiedziała co chce zrobić.

Skupiła całą swoją uwagę na kolejnym zaklęciu. Drzewo, pod którym stał napastnik było na tyle duże, żeby swoimi gałęziami otoczyć bandziora i zamknąć go jak w klatce. Wypowiedziała słowa zaklęcia i modliła się aby osiągnąć zamierzony cel.

Czy próbowaliście kiedyś modlić się parując jednocześnie ciosy zadawane, przez atakującego w furii mężczyznę? Cóż... nie jest to prosta sprawa. Drzewo stęknęło. Gruby konar drgnął. Zatrzeszczał, po czym osunął się w dół. Nena upadła na plecy dokładnie w momencie gdy gałąź przecięła powietrze, gdzie przed chwilą stała. Zaskoczony drab wpadł prosto na opadający konar. Uderzenie było mocne i odrzuciło go do tyłu kilka metrów. Konar podniósł się z powrotem i nic nie wskazywało na to, że stało się coś niezwykłego.

Spróchniała szczęka leżał w liściach trzymając się za złamany nos.
- Uciekajmy!
Nena nie dała się prosić. Pobiegli z Orinem w kierunku jednego z powalonych drzew i zza osłony obserwowali bandę.
Napastnicy próbowali się pozbierać. Ich stan fizyczny był na tyle poważny, że druidka oceniła, że mogą z Orinem spokojnie się oddalić. Liczyła na to, że po tej nauczce zostawią ją i niziołka w spokoju.

Jakże się myliła….


***


Oczy zaszły błękitem. W całości się nim wypełniły i nawet jej źrenice stały się niebieskie. Kolor przenikał przez ciało, wypełniał sobą skórę, kości, krew... duszę. Dusza pełna nieba. Drżąca lekkim powiewem, podmuchem, oddechem. Z maleńkimi nalotami białych obłoczków.

Nena oczyściła umysł aby sięgnąć nim w głąb aury. Uciekali już z Orinem dość długo i miała nadzieję, że oddalili się od bandy Spróchniałego na tyle daleko by móc wkrótce odpocząć.
Wsłuchała się w tętniący życiem las, sądując każdy osiągalny kraniec. Las tętnił życiem, aury żywych stworzeń pulsowały w jej umyśle łaskocząc go mile.Odprężyła się...

Nagle, w ten harmonijny chór wdarł się malutki dysonans. Z początku myślała, że jej się wydawało. To było jak mały rozbłysk czerwieni, który po sekundzie zniknął... aby po chwili znowu sie pojawić, jak małe rozdarcie w wielkim błękicie. Tak, teraz wyczuwała ją silniej fioletowo-czerwoną łunę, która cienkim pasmem rozwisła nad lasem za nimi. Znała ją.
Wsłuchała się w odczucia stworzeń, od których pulsowała. Były zmęczone... ale nie przystawały. Domyśliła się tego, kiedy z każdą chwilą natężenie ich uczuć rosło, zbliżało się.
To mogło oznaczać tylko jedno. Banda nadal ich ścigała.

- Do diaska - Nena zaklęła cicho - Orinie, zdaje się, że bandziory o nas nie zapomnieli. Zbliżają się. - powiedziała do niziołka

Musieli się ukryć, ale najpierw trzeba było zatrzeć dobrze własne ślady.
Zabrała się za pracę, a niziołek wiernie jej asystował. Zadając przy tym setki pytań. Odpowiadał cierpliwie, nie wdając się za bardzo w szczegóły, aczkolwiek gasząc ciekawość towarzysza.
Ukrycie się było w jej mniemaniu najlepszym wyjściem. W kolejnym starciu nie mieliby szans. Nena była pewna, że tym razem oprychy nie dałyby się tak łatwo podejść.

Skierowała tropy w przeciwną stronę i przyjrzała się wynikom własnej pracy.

Orin w tym czasie pilnie poszukiwał kryjówki. I w końcu znalazł!
Przywołał druidkę wskazując na dość grube i wysokie drzewo.
Nena obejrzała szybko znalezisko Orina.

- Nada się. - oceniła szybko - Musimy się wspiąć na to drzewo. Pomogę ci Orinie, nie martw się.

Trzeba było niemałego trudu, żeby Orin w końcu ulokował się w dziupli. Niziołki nie są wytrawnymi wspinaczami, a ten był szczególnie oporny. Ale w końcu udało się. Nena nazbierała jeszcze trochę suchych, gałęzi i zebrała trochę mchu. Wiedziała jak zamaskować otwór, żeby nie byli widoczni. Zresztą gałęzie wielkiego dębu dobrze ich chroniły.

Teraz pozostawało czekać i liczyć na to, że ich ominą.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline