Słysząc za sobą głos, Bali aż się wzdrygnął. Momentalnie odwrócił się i zamachnął toporem. Na szczęście w porę dostrzegł przed sobą małego hobbita, z równie małym mieczem w dłoni. Meridian wyglądał żałośnie w ociekającej wodą opończy, z włosami przyklejonymi do twarzy i częściowo zasłaniającymi jego oczy.
- Co tu robisz? - syknął khazad, opuszczając broń. - Chyba powiedziałem, żebyście pilnowali wejścia. Kto tam został? Wracaj do środka, tu może być niebezpiecznie...
Gdy skończył mówić, odwrócił się znowu, poprawił uchwyt na stylisku topora i dalej brnął w ciemność. |