Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2012, 09:56   #610
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
-Trochę mniej agresywnie podchodźta do wysłanników Oficjum, bo się to na nas później odbije. Może ich metody są niezbyt pochwalane, ale skuteczne i czasem, niestety, konieczne. - Ragnar powiedział do Gottwina i Twardego -I przede wszystkim szanować powinniśmy święte przymierze między krasnoludami i ludźmi. I wedle niego, pomocy udzielać sobie wzajemnie kiedy nadejdzie potrzeba taka.- skrytykował drugiego khazada, po czym spojrzał na inkwizytora. -Wampir pewnie już z wieży swej czmychnął. Sukinsyn jeden...po drodze do niej leży jego ranny sługus, nie zdążyliśmy go wysłać w zaświaty gdyż ogień zbyt szybko począł się rozprzestrzeniać.- odpowiedział rzeczowo Inkwizytorowi.
Skuteczność inkwizytorów... Gottwin wolał nie mówić, co o tym myśli. Zabijcie wszystkich, bóg rozpozna swoich. Czy któryś z przedstawicieli Oficjum zwanego nie zawsze słusznie Świętym wyznawał inne poglądy.
- Nareszcie ktoś kto ma troche oleju w głowie- powiedział chłodno - skąd ten ogień w ogóle? I ponawiam pytanie. Co tutaj robiliście? Bo wątpie że takie miejsce zachęciło was do noclegu- zwrócił się bezpośrednio do khazada, który przed chwilą się odezwał.

- Twardy powiedz coś temu błaznowi, bo wiesz jak kończą osoby, które zaczynają mi grozić... - syknął w miarę dyskretnie Felix do khazada.
- Pewnie komu oleju w głowie zabrakło, bo tam go zużyto. - Gottwin machnął ręką w stronę wieży. Ani mu było w głowie opowiadać się jakiemuś wyniosłemu durniowi, machającemu jakimś świstkiem. W tej kwestii wyjątkowo był w stanie zgodzić się z Twardym.
Tym razem wzrok Ragnara padł na Felixa -W dupie się wam już po przewracało od tych sukcesów? To że masz celne oko, nie znaczy, że możesz każdemu na drodze pluć w twarz. I zapamiętajcie to wszyscy, bo widzę, żeśta się nagle napuszeni stali jak stado długouchów zza morza.- khazad był wyraźnie niazadowolony z zachowania jego kompanów -A co tutaj robimy, to nie wszak wielka tajemnica. Zamek opuszczony stał, ale jak się okazało, nie do końca. Mieliśmy za zadanie zbadać to miejsce, ni mniej ni więcej.- odpowiedział Gabrielowi.
-Nie wyglądacie mi na łowców wampirów - zauważył Gabriel
-Od początku tej całej afery z chaosem jesteśmy skazani na siebie. Nie widziałem sług oficjum w żadnej postaci, by garnęli się do pomocy. Ten tu równie dobrze może być oszustem i szkoda na niego czasu. Ragnar chcesz z młodym na dziedzińcu rozmawiać świetnie. Wygadaj mu wszystko.. Jak wpadną ghule na pogaduszki z nimi też pogadajcie. Potem opowiecie jak było lub nie, kwestia waszego szczęścia. Teraz panowie wracamy do obozu. Kto chce może zostać. Możesz iść z nami młody. O ile przestaniesz sie puszyć.

- Może to do sprzątnięcia tego tutaj nas chciały wampiry nająć? - powiedział Felix bez ogródek.
- Może. Gregor powie czy pismo prawdziwe. Niech on i lord decydują co z młodzikiem i wampirem. My swoje zrobiliśmy. Mało nas nie usmażył.
- Przestanie się puszyć? - Gottwin przeniósł wzrok z Twardego na inkwizytora i z powrotem. - Chyba kpisz.
Gracjan spojrzał na “Inwkzytora” i miał ochotę po prostu zniknąć. Nienawidził ich, tak samo jak oni nienawidzili jego. Pamiętał gdy palili mu matkę, pamiętał gdy palili mu ojca na stosie. Oczy maga zapłonęły mrokiem.
- W teorii ja mogę zobaczyć...czy jest tym za kogo się podaje. Pieczęć Zakonu ciężko podrobić - mruknął do Gottwina i Twardego - Choć..Ci to by tylko palili i “tu chaos” i “tam chaos”. Może Felix ma rację.. zabijmy go. - uśmiechnął się mag szeroko
-Nie będzie mnie żaden chłystek straszył i pytań natrętnych zadawał- zwrócił się do Gottwina - Choćby papier miał od samego imperatora. Rzuć okiem na to Gracjan jak się znasz.
-Tyle, że to nie żaden chłystek. Chłystka by tutaj nikt nie wysyłał. A jeśli prawdę prawi, to ma znajomości i mocne plecy w Kościele Sigmara.- odwarknął do Twardego, który zaczynał go już widocznie irytować swoją gadką -Wyżej sracie niż dupę macie panowie kamraci. I tak jak żem wcześniej powiedział, na mocy świętego przymierza łączącego nasze dwa ludy włos mu z głowy nie spadnie. Co nie oznacza, że nie możemy go mieć na oku.- powiedział do swoich towarzyszy -Niechaj idzie z nami do obozu, tutaj i tak nie ma czego już szukać. Wampir dawno prysnął jeśli choć w połowie ma tyle intelektu ile się chwalił.- zakończył tymi słowy. Do Gracjana nawet nie przemówił, tylko zbeształ go samym spojrzeniem.

Gabriel bez problemu pokazał papiery adeptowi magii po czym schował je do kieszeni
-Krasnolud ma racje, spłoszyliście wampira, nie ma tutaj czego szukać tymbardziej teraz kiedy dwór stoi w płomieniach-spojrzał za siebie na gorejące zgliszcza, uwielbiał widok ognia, równocześnie wątpił, że wampir sam by się spalił-jak daleko do waszego obozu? chętnie skorzystam z “zaproszenia”- skwitował.
Zirnig z niemałym zaskoczeniem przysłuchiwał się rozmowie. Nieco inaczej go uczyli o inkwizycji. Ponoć walczyli z chaosem, tak jak i nasza drużyna. Widać inni członkowie grupy mieli o nich nieco inne mniemanie. No cóż skoro jednak do bitki nie doszło, to można z nim pogadać.
- Jestem Zirnig. Zirnig Rubenbrash. My już mieliśmy do czynienia z inkwizyjcą. Zratowaliśmy jedną taką inkwizytorkę z łap zmutowanych orków, wyznawców boga rozkładu. Tamci to płodzili z babami takie małe pełzające dziwactwa. Jaskinie już wyczyszczone. Nie chwaląc się nasz w tym udział był spory. Tutaj jednak robota nie skończona. Może wszelako w zamku wąpierzec się nie ostał, ale podziemia pełne ghuli. Lochy wilgotne, ściek nimi płynie, nie spali się. Czy członek świętego oficjum nie powinien odesłać ich duszyczek w oczyszczającym płomieniu? -
 
AJT jest offline