Siegfried / Aldric Fanatyk czekał aż Eryk wyjdzie od cyrulika a gdy tak się stało zapytał:
- I co się dowiedziałeś, Eryku ?
- Musimy sprawdzić Wiktora Treunchmana z ratusza. - powiedział krótko.
Po chwili dodał:
- Siegfriedzie, wiem, że twoje oddanie tej sprawie jest godne pochwały. Jednak zważ na to co mówiłem. Musimy zachować dyskrecję. Chaoci też mają uszy i gdy będziesz zbyt się afiszował ze swoją misją, to momentalnie zaczną być podejrzliwi i zwodzić cię swoimi sztuczkami. Każdy w mieście ma długi jęzor. Uwierz.
Sigmarita słuchał w milczeniu kazania Łowcy. Eryk miał rację, toteż tylko Siegfried skinał głową i uderzył się w pierś z pokorą;
- Moja wina Eryku. Wybacz, postaram zachować się większy umiar w mym poszukiwaniu prawdy. Kim jest ten Wiktor i co go wiąże ze sprawą ?
- Jest urzędnikiem w ratuszu. Osobistym doradcą burmistrza. W tajemniczny sposób skutecznie doradził Herr Karlowi, aby przeszukał chatę wiedźmy. Tak, jakby doskonale wiedział co tam jest.
- Tak więc … co proponujesz? - zapytał bowiem on najchętniej wydusił by wszystko od takiego człowieka - Myślę że może wogóle nam nie chcieć pomóc..że jak z nami porozmawia to będzie dobrze..oczywiście jeśli ma to być delikatnie załatwione..chyba że..masz Ty albo Aldric jakiś plan - zapytał
Aldric, który w międzyczasie zdążył wrócić z miejsca, gdzie zajmował się niezbyt szlachetną działalnością podsłuchiwania, miał coś do powiedzenia na ten temat.
- Ktoś jest zainteresowany człowiekiem, który wyniósł papiery z chaty wiedźmy - powiedział. - Nie wiemy, kto to, ani jaki jest jego cel, ale sądzę, że warto się tym zainteresować.
Sigmarita zamyślil się na chwilę po czym rzekł: - Aldricu to może udajmy się tam we trójkę.. chyba że Eryk ma lepszy pomysł? Osobiście nie za bardzo widzę sens siedzenia na dupie, gdyż równie dobrze mogę się rano spakować i ruszyć dalej. Wybacz Eryku ale siedzenie i podglądanie, szpiegowanie ludzi nie jest dla mnie. Z drugiej strony latać do kogoś a potem do Ciebie jest bez sensu. Jeśli mamy coś zdziałać wystaw nam pismo upoważniające, gdyż tak naprawdę wyglądamy jak stado błaznów latające na Twoje wezwania i gdy tylko pojawi się problem to przychodzimy do “tatusia by odkręcił słoik z dżemem” - Siegfrieda zirytowała cała ta sytuacja - Mówicie o zagrożeniu a na razie jedyne co widzieliśmy to spaloną czarownicę, niejasną przepowiednie i bandę chaosytów, którzy za pomocą plugawej magii się odgrodzili od świata tak że nie można się do nich dostać. Niby Czwórka ma przyjść, a na dobrą sprawę siedlisko zarazy jest blisko tylko że my tam nie mamy wstępu. Wybacz Eryku...jeśli mamy pomóc niech to będzie kreatywna pomoc, a nie latanie na posyłki. |