Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2012, 18:52   #12
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Podobno ciężka praca jest dobra na wszystko. Stwierdziła, że faktycznie. Szczególnie na rozładowanie niektórych stanów emocjonalnych. Fakt - mogła jak większość bab usiąść i wylewać potoki łez. Ale to nie bycia babą uczył jej Matt. I nie tak chciała uczcić jego pamięć. Może jeszcze kiedyś będzie miała lepszą okazję. Wtedy będzie sobie mogła pozwolić na kobiecą słabość. Teraz trzeba wziąć się w garść.

Podzielili się. Może to nie było zbyt rozważne, ale w ten sposób mieli większe szanse, że cokolwiek znajdą. Chociaż właściwie żadne z nich tak naprawdę nie wiedziało czego szukać. Chyba każdy miał jakieś własne priorytety, a już na pewno zbyt dużo zagadek do rozwikłania.

W czasie pracy przy usypywaniu grobu dla Matta miała okazję przyjrzeć się pozostałej trójce z towarzystwa. Różnili się bardzo. Milczący miedzianowłosy drągal Rond. Jego marudne i biadolące przeciwieństwo - Arivald. Choć wyższy nawet od Ronda, nie wydawał się być typem wojownika. Choć dość szczupły w stosunku do wzrostu, wykazywał jednak drobne zaniedbania pod względem osobistej kultury fizycznej. Coś jakby lekko zachwiane proporcje między objętością klatki piersiowej i nieco niższych partii ciała. No i ostatni z nich, Kevin. Odkąd się tu obudzili, to właśnie z nim nawiązywała najlepszy kontakt. Sporo niższy od pozostałych wydawał się mieć najwięcej energii. Wszędzie go było pełno. Miała niejasne przeczucie, że nie bez przyczyny wciąż przyciągał jej wzrok. I to nie tylko z powodu błękitu oczu i bystrego spojrzenia, męskiej kwadratowej szczęki oraz całkiem przyjemnego w odbiorze... całokształtu. Coś jej podpowiadało, że powinna go mieć na oku, jeśli, w sensie ogólnym, chcieli unikać kłopotów. Może to te jego blizny? Chcąc nie chcąc świadczyły o dość ciekawej przeszłości.

A co mogła stwierdzić przyglądając się sobie, na co poświęciła trochę czasu w trakcie przeszukiwania ruin? Na pierwszy rzut oka nic specjalnego. Jednak pod względem kilku starych, zabliźnionych dziur w skórze, było z niej ziółko nie lepsze od Kevina. Najgorsze, że dzieje owych ubytków w ciele tonęły w białej jak mleko mgle w jej umyśle.

Drażniło ją to niemiłosiernie. I nie pierwszy raz się dzisiaj na tym złapała. Parę razy zacisnęła w pięści i rozprostowała palce. Dłonie, trochę pokaleczone teraz i upaprane w ziemi i kamiennym pyle także nosiły ślady niezbyt delikatnego obchodzenia się z ostrymi i ciężkimi przedmiotami. Z chęcią sprawdziłaby co potrafią. Kilka szybkich ciosów wymierzonych w wyimaginowanego przeciwnika przeplatanych blokami i unikami przekonało ją, że jednak coś w tym jest. Nie musiała kombinować. Kolejność ruchów następowała płynnie i całkowicie intuicyjnie. Powinna się jeszcze upewnić.

- Chcesz potrenować? - usłyszała niespodziewanie za sobą i aż podskoczyła zaskoczona.
Reakcja nastąpiła zupełnie odruchowo.
Kevin w ostatniej chwili zablokował cios, który mógłby na zawsze rozwiać jakiekolwiek marzenia o przyszłym ojcostwie.
- Całkiem nieźle - powiedział, nie zamierzając okazać prawdziwych uczuć. - Co w ciebie wstąpiło, morderczyni?
- Nic. - Pierwsze zaskoczenie szybko z niej wyparowało. - Chcę coś sprawdzić - bąknęła niewinnie, ale oczy jej podejrzanie błyskały.
- Diabełek. Jak zawsze - skomentował Kevin. Nawet nie wiedział czemu, miał wrażenie, że podobne potyczki już toczyli. I fizyczne, i słowne.
Dziewczyna wyciągnęła dłoń w jego stronę i i bez słowa, za to z zadziornym uśmieszkiem na ustach wykonała znany mu skądś, przyzywająco zachęcający gest.
- Jakie miłe zaproszenie - z kpiącym uśmiechem powiedział Kevin. - Ale może poczekamy, aż znajdziemy jakieś kimona? W tym stroju ci do twarzy, ale niektórych chwytów nie można wykonywać.
- Za dużo gadasz - syknęła. - Broń się!
- Jak sobie życzysz, milady.

Gdyby ktoś miał okazję obserwować starcie, prawdopodobnie przez dobry moment z trudem nadążałby za błyskawicznymi ruchami ramion przeciwników w prawdziwym młynie bloków ciosów i uników. Z walecznego zapamiętania wyrwał ich zdziwiony głos Arivalda.
- Pogłupieliście oboje?
Spojrzeli po sobie i jak jeden mąż zmienili taktykę odwracając się do nowego, wspólnego wroga.
- O nie, nie, nie. - Ari zapobiegawczo cofnął się o kilka kroków. - Nic z tego. Mnie w to wariactwo nie wciągajcie. Nie przeszkadzajcie sobie. - Odwrócił się i ostrożnie wyszukując w zielsku miejsc do postawienia stopy podreptał swoją drogą, jak najdalej od nawiedzonej pary.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline