Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2012, 19:23   #13
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jak nie urok, to sraczka.
Tego typu stwierdzenie może było różnie zinterpretować. To akurat było związane nie z przerwanym nagle treningiem, a z nagłą zmianą pogody. Nie dość, że było zimno, to jeszcze - jakby mało było przyjemności - nadciągnęły chmury. Nawet w solidnym płaszczu na grzbiecie nie byłoby to zbyt przyjemne, a teraz, gdy byli jedynie w strojach urodzinowych, lekko nadszarpniętych wiekiem i przygodami, mogło się to źle skończyć.
- Wróćmy do poszukiwań - zaproponował. - Jeśli zacznie padać, to chyba będziemy musieli zbudować szałas.
I zakopać się w liściach, jak jeże, dodał w myślach.

Teoretycznie przynajmniej mogła to być świątynia. Sądząc po wyglądzie, ostatni wyznawca tego bóstwa zmarł wiele lat temu. Wśród drzew i krzewów prowadząca tu droga, jeśli kiedykolwiek była, zniknęła. Może zasypana ziemią? A może nigdy jej nie było, a świątynia była ukryta przed wzrokiem niepowołanych osób?.
Próba wyszukania płyty różniącej się od innych wyglądem, kolorem czy wzorkiem spełzła na niczym. Jeśli któraś kryła wejście do podziemi, to Kevin nie potrafił jej znaleźć. Wszystkie szczeliny były tak samo wypełnione ziemią i porośnięte trawą.
Może któryś głaz?

Chodził od głazu do głazu, od płyty do płyty, od kolumny do kolumny. I wreszcie...
Znajdujące się na wysokości oczu na wpół zatarte obrazki były, jak mu się zdawało, piktogramami. Może kiedyś były kolorowe, ale czas, wiatr i woda rozprawiły się bezlitośnie i z kształtami, i z kolorami. Jeden symbolizował ziemię, grunt, glebę. Drugi jakieś szaty czy ubiór, a trzeci kojarzył się z pchaniem czy wciskaniem. Miał popchnąć kolumnę?
Nieco poniżej obrazków znajdował się otwór o średnicy mniej więcej trzy centymetry. Trochę za gruby, jak na włożenie palca. Zresztą... i tak nie był na tyle głupi, by ryzykować stratę kawałka kończyny.
- Coś znalazłem - powiedział do pozostałych.
Teraz trzeba było znaleźć kawałek kija. Na szczęście las był o parę kroków. No i pod nogami było wiele dość ostrych kawałków kamieni. Po chwili w rękach Kevina znalazł się metrowej długości, dość gruby kij.
Wystarczyło teraz podejść do kolumny, włożyć kij, nacisnąć... I patrzeć pod nogi.

Kij był na tyle gruby, że się nie mógł złamać i na tyle cienki, że wszedł w otwór bez problemów. Przez sekundę Kevin zastanawiał się, czy czasem nie trzeba kija użyć do obrócenia kolumny, ale tę możliwość zostawił na później.
Pchnął. Poczuł, że coś stawia opór, więc popchnął jeszcze raz, z całej siły.
Początkowo nic się nie działo, ale chwilę później coś skrzypnęło, Zgrzytnęło. Jedna z płyt o prostokątnym kształcie uniosła się lekko wzdłuż jednego z krótszych boków. Przeciwległy koniec odrobinę się zapadł.
Kevin wnet znalazł się przy płycie i pieczołowicie zaczął oczyszczać jej otoczenie. Shane chwyciła kawałek kamienia i przyklęknęła z drugiej strony. Po chwili krawędzie płyty oczyszczone były z resztek ziemi i roślin.

Kevin włożył kij w odsłoniętą przed chwilą szczelinę i zaczął podważać płytę.
- Może ktoś z was naciśnie z tamtej strony? - spytał, gdy jego wysiłki nie przyniosły powodzenia. Nacisnął mocniej, a kij, złośliwy niczym typowa rzecz martwa, pękł z trzaskiem.
- Jeśli się nie da zrobić, to weź większy młotek - mruknął.
- Poczekaj chwilę - powiedziała Shannon. - Zaraz ci coś przyniosę. Nie młotek, żeby nie było wątpliwości.
Po chwili w dłoniach Kevina znalazła się solidna gałąź.
 
Kerm jest offline