Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2012, 00:17   #1
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Opowieści z Granitu - cz. I

Opowieść o tym, jak Komtur Zakonu Złotego Smoka pokonał Pandorę



Utopia. Największa strażnica w Królestwie Rolskim. Jak Granit długi i szeroki, świat nie widział takiego nagromadzenia handlarzy, kupców, ale i oszustów, krętaczy, przemytników. Nie widział świat także, takiej ilości barów, pubów, restauracji, pizzerii, tawern, gospód i wszelkich innych lokali. Jedyne czego brakowało, to sklepów. A to z jednego, prostego powodu. Tak jak lokale gastronomiczne i mordownie miały rację bytu, tak wszyscy handlarze w tym miejscu byli po prostu wędrowni. Podróżowali za lepszymi cenami i dobrami z jednego krańca kontynentu, na drugi i z powrotem za pomocą wierzchowców, statków powietrznych, pojazdów, magii teleportacyjnej... Utopia miała rację bytu, tylko dlatego że w tym miejscu łączyły się wszystkie większe szlaki handlowe Królestwa Rolskiego. Za to, zamiast sklepów strażnicę otaczały liczne pola targowe, bazary, jarmarki i inne tego typu miejsca.


No i ona, Utopia. Strażnica. Górowała ona nad tymi wszystkimi lokalami i bazarami, a na jej basztach i murach co rusz przechadzali się strażnicy w kevlarowych kamizelkach, uzbrojeni w karabiny snajperskie nie pierwszej jakości. Co kilka metrów widać było misternie utkany proporzec Królestwa, czarnego lwa na zielono białej szachownicy. Co kawałek na stelażu ustawionym na blankach stał ciężki karabin maszynowy kalibru .50. W jej centrum, za grubymi murami i basztami stały stajnie, gdzie odpoczywały dobrze odżywione gryfy. Wierzchowce. Drogie, ale skuteczniejsze nawet od pegazów.


Na północ od strażnicy, nad rzeką stała tawerna. Akurat, wiza wij drzwi karczmy stał most, stąd też jej nazwa, Tawerna Mostowa. Słynna, ze swoich potraw z ryb, łowionych prosto z rzeki. W jej wnętrzu, można było zauważyć cały przekrój istot zamieszkujących Granit. Pół istoty – pół maszyny, tak zwane cyborgi, roboty zwane androidami i całą rzeszę innych ras. Pijących na umór i tłukących dzbany z piwem krasnoludów, subtelnie delektujących się grzanym winem elfów, raczących się gorzałką ludzi przy skocznej muzyce z przenośnych radyjek, a nawet wlewających w siebie absynt orków łypiących na jakiś amatorów bitki przybyszów. Przy kominku stał bard pochodzenia pół-ork i pół-elf, a obok niego stał średniej mocy wzmacniacz. W rękach ściskał gitarę elektryczną, na której wybrzmiewały delikatne rytmy. Pomieszanie szorstkiego głosu orka i dźwięcznego, nieskazitelnego głosu elfa, dawały piorunujące połączenie. Bard urzekał swą pieśnią, o jakimś bohaterskim Virteenie, który mimo wszystko opuścił lasy Virteenskie i ruszył w świat.


No i ono. Biedne dziecko, czternastoletnia dziewczynka. W białej, upapranej błotem i krwią sukience, siedziała w rogu stolika obok wejścia i walczyła z pistoletem. Broń nie była zakazana w Królestwie Rolskim, ale właściciel tawerny krzywo patrzył na to jak dziewczynka próbowała nabić magazynek podarowanymi od Hamiltona nabojami. Pistolet, jak i miecz leżący obok niej nosiły symbol Złotego Smoka, który w sumie był tak misternie zrobiony i tak trafnie umiejscowiony, że można było pomyśleć że symbol ten jest ozdóbką. Na straganach można było kupić broń z przeróżnymi symbolami, a nawet zamówić własny.

Widać było że niektóre osoby, zainteresowane dzieckiem patrzyły się na nią. Nie wiele trwało, aż ich wzrok zbiegł się i już większość wiedziała, że nie tylko oni są skorzy nieść jej pomoc. Cholerna banda ludzi niesionych przesłankami, legendami czy innymi tworami, zrodzonymi w ich mózgach czy w głowach cholernych, naćpanych szamanów. Lecz prawdą jest, że jedno dziecko może być łącznikiem kilku legend w jedną. Iż takie rzeczy, kochają się przyciągać i na siebie działać, to wiedział każdy człowiek w tej części Granitu. To w końcu Granit, Krea. Miejsce tak wielkie, różnorodne… Kierowane chaosem i przypadkiem. Choć, niektórzy doszukują się w tym boskich mocy…

Pewnie sama dziewczyna, nie spodziewała się takiego nagłego natłoku skorych do pomocy jej istot. Nie wiedziała tylko, w jakim celu jej pomagają. Czy coś od niej chcą? A może oczekują nagrody? W głowie surowo chowanej czternastolatki w głowie układały się różne scenariusze, jednakże wolały taką pomoc niż żadnej. Nawet jeśli miała by za to zapłacić wysoką cenę.

- Nie wiecie gdzie jest Zakon? Zakon Złotego Smoka… – mówiła niepewnie, do otaczającego ją wianuszka zainteresowanych – Ich wysłannik, Kristo zginął na drodze, a ja nie mogłam mu pomóc. Miał mnie do nich zabrać… A ja nie wiem dokąd, nawet nie wiem gdzie jestem…
- W Królestwie Rolskim, w Utopii. Strażnicy – rzuciła kelnerka, przechodząca obok w tym momencie – A Zakon to mit, uwierz mi – zaśmiała się wesolutko, znikając za drzwiami tylko dla obsługi.
Po policzku dziewczyny popłynęła łza.
- Jestem z Tapst… To jakieś dwa dni drogi od tego miejsca, tyle podróżowałam z Kristo… Samochodem… Znałam tylko jego imię, a to wszystko co po nim zostało – wskazała na pistolet i miecz z emblematami Zakonu – Nie zdążył mi nic powiedzieć… – teraz już beczała na całego.

Umorusana, zapłakana dziewczyna. Brudna od krwi Kristo i błota. Do tego mokra. Włosy sklejone mokrym piachem śmierdziały. Ona sama również musiała oberwać, kiedy wyciągano ją z auta. Widać dopiero teraz było pęczniejącego siniaka i rozciętą wargę. Przedstawiała się okropnie. I jak nawet niektórych nie pociągały jakieś wioskowe legendy, amnezja, własne interesy – musiała poruszyć sama przyzwoitość. Przecież nie godzi się ostawiać kobiet, w potrzebie. Zwłaszcza jeśli to czternastolatka. No po prostu się nie godzi. Szybko, znalazły się osoby gotowe dostarczyć dziewczynę do zamku zakonnego.

- Dziękuję – wyrzuciła przez łzy – Ale… Ale dlaczego mi pomagacie?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 03-11-2012 o 22:18.
SWAT jest offline