Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2012, 11:06   #38
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Pomimo chłodu i sączącego się z nieba deszczu Modron zrobiło się gorąco, a w jej uszach narastał łupiący łoskot. Jakby ci obcy, Ludzie ze Wzgórz, jakąś tajemną, plugawą magią poruszyli podstawy opuszczonej strażnicy, by ją obalić i pogrzebać ich wszystkich pod kamieniami. Wieża stała jednak jak stała wcześniej, milcząca i samotna, pomnik dawno minionych czasów.

To krew, zrozumiała córka Arlana, i niemal się roześmiała z ulgi. To tylko moja własna krew dudni mi w uszach. Nie ma tu żadnej magii...

A jednak, gdy wyszła z zarośli, podniosła upuszczony przez ranionego przez siebie człeka nóż, nie była już tego taka pewna. Oczy górala były oczami człowieka, ale jego pokryta tatuażami twarz - przerażająca i nieludzka. Ktoś taki może być czarownikiem, uznała. Jak nic może.

Krwawił jednak całkiem zwyczajnie, i patrzył na własną dłoń przeszytą strzałą jakby był to jadowity wąż. Modron przykucnęła przed rannym i zaciągnęła mocniej pod szyją opończę Khazada, nagle własny brak przyodziewy wydał jej się nie na miejscu. To był obcy. Nie wiadomo, co zrobi.

- Nie ruszaj strzały - ostrzegła go - pozrywasz mięśnie i będziesz kaleką. Mocno krwawisz, możesz też zostać trupem. Rozumiesz to, czarowniku? Rozumiesz, co mówię?

Skinął tylko pomału głową, ni słowa nie rzekł. Jakby mu było wszystko jedno, czy się wykrwawi czy nie. Czarownik. Albo coś gorszego. Była tego coraz bardziej pewna - jak i tego, że nie poradzi sobie sama. Mógł jej naopowiadać bajek, a ona weźmie to za dobrą monetę. Albo nie rzec nic i umrzeć jej na rękach.

- Alarifie? Pozwól tu! I przynieś szarpie jakieś! - zawołała, nachyliła się do górala i wycedziła przez zęby: - Zadałam ci pytanie. Niemówienie nie jest mądre.

Wzięła nóż w zęby i szybkim ruchem złamała drzewce strzały tkwiącej w dłoni czarownika, by wyjąć ją z rany. Ujęła znowu nóż w rękę i przysiadła na piętach.
- Nie dotykaj ziemi. Niech krew płynie, rana się oczyści. Może cię opatrzę, jak zaczniesz mówić. Czemu nas atakowaliście? Widzę cię pierwszy raz w życiu, zrobiłam ci co? Ktoś z nas zrobił? Bogaczami też nie jesteśmy, nie na tyle by ryzykować starcie - zmrużyła oczy. - Ilu was jest w okolicy? Przemyśl sobie tę odpowiedź dobrze. Jeśli ktoś jest, to zostawię cię tu, przywiązanego do drzewa, i takiego cię znajdą. A jeśli nikt, to na miejscu ubiję, abyś się nie męczył.

Przygryzła wargi i milczała, bo i czarownik milczał. Dotknęła dłonią bransolety na swoim ramieniu.
- Widziałeś... kiedyś coś takiego? - postukała paznokciami w miedzianą ozdobę.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 02-11-2012 o 13:12.
Asenat jest offline