Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2012, 19:53   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Atuar bywał już w ciekawszych miejscach, niż ta niby-cela. Tu nie było nawet porządnej pryczy.
Gdyby nie kilka worków, z których dało się sporządzić prowizoryczne posłanie, kapłan spędziłby noc siedząc na jednej ze skrzynek, trzęsąc się z wszechobecnego zimna i od wdzierającej się do celi wraz z mgłą wilgoci. A tak... gruba warstwa worków, płaszcz w charakterze kołderki. Co prawda na wspólnym posłaniu i pod wspólnym kocem byłoby cieplej, ale cóż... Przedstawiona Chui propozycja wzajemnego ogrzania się nie spotkała się na szczęście z odmową ze strony elfki.
Ponure wycie wilków, jako dodatek do zimna i mgły, nie sprzyjały spokojnemu pogrążeniu się w objęciach snu, ale w jednak końcu i Chui, i Atuarowi udało się zasnąć.

Ranek był tak samo zimny, jak wieczór czy noc.
- Dzień dobry - rzucił Atuar pod adresem Chui, która również się już obudziła. Tylko Papusza jeszcze spała, jakby niepewna przyszłość nie robiła na niej żadnego wrażenia.
Dopiero później, gdy się już obudziła, wspomniała o dręczących ją snach.
- Śniły ci się wilki, bo wyły przez całą noc - wyjaśnił, uspokojenie dziewczynki pozostawiając w gestii jej gorliwej opiekunki.

Rozprostowawszy zesztywniałe kości (i rozgrzawszy się nieco gimnastyką poranną) podszedł do drzwi, zastanawiając się, czy nie zacząć w nie stukać. Aż tak mu się nie spieszyło do ponownego spotkania z radą, ale siedzieć tu na głodniaka, nie wiadomo jak długo...

Rozważania na temat “Walnąć w drzwi czy nie walnąć” przerwało pojawienie się strażnika. Obsługa najwyższych lotów to nie była, ale i tak lepsza, niż poziom lokalu, w którym musieli spędzić noc. Na bezrybiu, jak mówią...
- Ty pierwsza - zaproponował elfce skorzystanie z porannej “kąpieli”.
Sam w tym czasie zamierzał otrzepać się nieco z kurzu i śmieci, których pełno było w piwnicy, a które z uporem czepiały się jego odzienia. Nie chciał, stojąc przed radą, wyglądać jak ostatni dziad.

Wyrok rady był, jak się wydawało, nieodwołalny i Atuar nie zamierzał z nikim na temat jego zasadności dyskutować. Lepsze było spotkanie z bogiem Wilkiem, niż próba wydostania się z wioski po trupach mieszkańców różnej maści. Jeśli zaś chodziło o serce czyste, to we dwójkę mieli większe szanse, niż gdyby towarzyszyła im Noa. Czego jak czego, ale czystego serca to zarzucić jej nie można było.
No ale i tak pozostawał problem z Papuszą. Dziewuszka pełna demonów mogła nie podpadać pod kategorię “czyste serce”.

A co do maści... Atuar był pewien, że błędem byłaby próba starcia symbolu, który Isztwan wymalował im na czołach. Co to miało oznaczać, skoro wyglądało ja jakiś dzbanek z kółkiem w środku, tego nie wiedział, ale był pewien, że się dowie. Jak na razie najważniejsze było to, że mają broń. Co było wyrazem albo pewności siebie, albo głupoty tubylców.

Ledwo wyszli poza palisadę (a raczej zostali wyprowadzeni) na zewnątrz w oczy Atuara wpadli pozostali członkowie ich wspaniałej drużyny.
- Oby tylko nie zechcieli rzucić się nam na pomoc - szepnął do Chui.
 
Kerm jest offline