Uśmiech, który rozciągnął usta Modron, nie przystawał dziewce na pewno. Prędzej jakiemuś oprychowi, i córa Beorningów zapewne sama by się zdziwiła, gdyby mogła ten grymas na twarzy własnej obejrzeć.
- Nie przyjmuję porad w kwestiach dobrych obyczajów od kogoś, kto uważa za przystojne zaczajanie się na podróżnych na gościńcu - poinformowała górala szeptem, i zaraz potem grzmotnęła go zaciśniętą pięścią między oczy.
- Wracając do rzeczy istotnych - pociągnęła bezwzględnie, z tym uporem właściwym ludziom prostym, przez Beorna spłodzonym - Nie musisz opowiadać mi historii swego życia, nieciekawam go. Pytałam, czemuście nas zaatakowali. Pytałam, czyś widział kiedy taką bransoletę... |