02-11-2012, 21:42 | #41 |
Reputacja: 1 | Uśmiech, który rozciągnął usta Modron, nie przystawał dziewce na pewno. Prędzej jakiemuś oprychowi, i córa Beorningów zapewne sama by się zdziwiła, gdyby mogła ten grymas na twarzy własnej obejrzeć. - Nie przyjmuję porad w kwestiach dobrych obyczajów od kogoś, kto uważa za przystojne zaczajanie się na podróżnych na gościńcu - poinformowała górala szeptem, i zaraz potem grzmotnęła go zaciśniętą pięścią między oczy. - Wracając do rzeczy istotnych - pociągnęła bezwzględnie, z tym uporem właściwym ludziom prostym, przez Beorna spłodzonym - Nie musisz opowiadać mi historii swego życia, nieciekawam go. Pytałam, czemuście nas zaatakowali. Pytałam, czyś widział kiedy taką bransoletę... |
02-11-2012, 22:16 | #42 |
Reputacja: 1 | Bez zbędnej efektowności, Girion efektywnie zabił swojego przeciwnika. Cóż, może wypadałoby zachować go przy życiu, w końcu drużynowy elf mocno zabiegał, by zakończyć to pokojowo, toteż pewnie i wolałby uniknąć śmierci napastników. Wyszło jednak inaczej, ale przynajmniej o jeńców nie trzeba było się martwić, bo zadbali o nich jego kompani. Już miał także gonić zranionego górala, lecz widząc biegnącego krasnoluda, nie wcielił w życie swojego zamiaru, bowiem byłoby to zbyteczne. Odezwał się tylko z lekkim współczuciem do niezwykle pokojowego Alarifa, patrząc na trupa leżącego nieopodal. - Że to jeszcze ciebie, elfie, zwą diabłem. - Po czym wzruszył ramionami, dziwiąc się zachowaniu zgrai ludzi z Rhudauru. Skoro jednak większość zajmowała się łapaniem jeńców i ich przesłuchiwaniem, postanowił udać się na górę wieży, by z tego najlepszego punktu obserwacyjnego w okolicy, wypatrywać ewentualnego przybycia pozostałej dwójki, by nie dać się zaskoczyć ich możliwym odwetem. Mimo, że to tylko strachliwa dwójka, lepiej było sobie tych ludzi nie lekceważyć. |
03-11-2012, 12:16 | #43 |
Reputacja: 1 | Girion, Bali, Sindar Deszcz zelżał wreszcie, ale dla odmiany z rozmiękłej ziemi podniosła się biała jak mleko mgła. Przez grubą warstwę chmur przeniknął słaby blask księżyca nadając pobliskim wzgórzom i strażnicy upiorny widok. Girion czujnie lustrował dziką okolicę. Na razie nic zapowiadało nagłego powrotu Ludzi ze Wzgórz. "Choć kto ich tam wie, dzikusy" - uznał pogardliwie Dunedain. Bali przyciągnął swego jeńca w pobliże ogniska, które swym ciepłem mile odganiało wszechobecną w starych murach wilgoć. Syn Naina wprawnie skrępował dłonie Rhudauryjczyka. W tym czasie jasnowłosy Sindar zaczął opatrywać ranę na udzie. Na szczęście okazała się powierzchowna. Twarz górala również oplatały bojowe tatuaże. Krasnolud ze zdumieniem odkrył, że przy mocniejszym nacisku szmatki dają się, choć z trudem, usunąć. W pewnym momencie Rhudaurim zadał pytanie, które zawisło w powietrzu. - - Jestem Waszym wrogiem. Mój lud od niepamiętnych czasów walczy z Królestwem Arthedainu. Zaatakowaliśmy skrycie pod osłoną ciemności. Co z nami uczynicie? *** Modron Góral leżał zakrwawiony, oddychał chrapliwie. Widać było, że słabnie. Nad nim stała półnaga kobieta wpatrując się wściekle w mężczyznę. Wokół nich podnosiły się strzępki mgły. - Odpowiedz! - głos córki Arlana ciął niczym bicz. W pierwszym momencie jednak Rhudauryjczyk nie zrozumiał pytania. Mrugał zdziwiony powiekami. - Dlaczego zaatakowaliśmy? Nikt o to nigdy nie pyta, dziwna dziewczyno. Od zamierzchłych czasów. Po prostu jedni napadają drugich. Tak było, jest i będzie, mówię to ja Brekka. Gdy pokazała mu obręcz, zmrużył oczy i patrzył na nią przeciągle. Wreszcie odpowiedział z wahaniem. - Niespotykana robota. Nie z Eriadoru. Przynajmniej u nas na Północy. Ale nie jest mi nieznana... może mógłbym się przypatrzeć tym wzorom przy ognisku - urwał i wpił wzrok w Modron. Ostatnio edytowane przez kymil : 03-11-2012 o 12:33. |
03-11-2012, 14:53 | #44 |
Reputacja: 1 | Wyjaśniło się co Dunlandczycy robili w tych okolicach. Na szczęście nie mieli żadnego związku z obecnością grupy w tym regionie i ich misją. To był zwyczajny zbieg okoliczności. - Wiemy już kim są i co tu robili – powiedział Bali, znów siedząc przy ogniu. Przeglądał zdobyte na góralach łupy. Trochę broni, którą można było sprzedać, jakieś pieniądze, jedzenie. Niewiele, ale kto spodziewałby się po pokonanych góralach czegoś cennego. Popatrzył na związanego, leżącego w kącie jeńca. – Co z nim robimy? Moja propozycja jest taka: Girion i Seoth zabiorą godo miasteczka. Tam odstawią Bondanowi, aby ten dokonał na nim sprawiedliwego osądu. - Wymaga to pewnej zmiany naszych planów – kontynuował, grzebiąc patykiem w płomieniach. – Ci Dunlandczyk może stanowić doskonałe alibi. Dzięki niemu bez podejrzeń możemy spotkać się z kapitanem. Co wy na to? Ostatnio edytowane przez xeper : 05-11-2012 o 20:33. |
03-11-2012, 15:54 | #45 |
Reputacja: 1 | - Masz całkowitą słuszność drogi Bali rzekł hobbit zżerając na poczekaniu całe znalezione zapasy napastników. Po czym skupiwszy się chwilowo na życiu, dopiero po krótkiej chwili uzupełnił swą wypowiedź: - Będzie to całkiem wiarygodne wyjaśnienie, z tym tylko że mętne może być wyjaśnienie jak we dwóch poradzili sobie, może lepiej będzie lepiej trzy osoby wysłać by sprawę uwiarygodnić. Dwie rozmówią się z kapitanem, a trzecia zostanie na zewnątrz czy się pokręci i spróbuje się zorientować jak przyjęto ich przybycie. Mimo wszystko wielkie to miasteczko chyba nie jest więc może to znacznie uwagę zwrócić a więc i do rozmów miejscowych skusić w większym stopniu. Tu opowieść, tu dobre słowo, tam piwo i możemy się dużo dowiedzieć. Jeśli chcecie ja się na trzeciego zabiorę, nikt nie uzna za podejrzanego gadatliwego Bucklandczyka, nawet jeśli nie wędruje nas zbyt wielu Po tej zaś długaśnej przemowie jednym haustem pochłonął resztę posiłku i wstał rozprostować kości, przyglądając się zachmurzonemu niebu. |
04-11-2012, 10:03 | #46 |
Reputacja: 1 | Drogi Meridianie, lepiej będzie jak ty pojedziesz na wozie, dziwnie będzie wyglądać jak elf, krasnolud i kobieta wjadą do miasta na wozie a jeśli ty będziesz na wozie zamiast Alarifa to będzie bardziej wiarygodne. A poza tym wszyscy wiedzą, że gdzie krasnal na elfa natrafi to jakaś bójka się szybko przytrafi. Wolałbym, żeby Alarif pojechał ze mną i Girionem. Więźniów przypniemy sznurem do konia to nie będą mogli uciec A jeśli spróbują to wątpię żeby daleko pobiegli gdy tylko to zauważę. Powiedział Seoth do hobbita i zgromadzonych z nadzieją, że nikt nie zwrócił uwagi na to jak upadł i stłukł sobie co nie co o ziemię, w każdym razie w chwili obecnej jazda na koniu nie będzie już tak komfortowa jak zawsze. |
04-11-2012, 18:02 | #47 |
Reputacja: 1 | -Drogi Seothu, jest sens w tym co mówisz, może faktycznie tak zróbmy - rzekł Meridian przestając się przeciągać. Po czym dodał po chwili zamyślenia: - A graty proponuje wrzucić na wóz i sprzedać w miasteczku, nie ma sensu ich tachać za długo a przy okazji handlu więcej się wywiedzieć można, co sądzicie? |
05-11-2012, 09:03 | #48 |
Reputacja: 1 | Rudowłosa dziewczyna patrzyła się na górala jakby ten spadł z nieba albo plunął z ust fajerwerkami. Dziwnie mało miał ten człek rozeznania i pomyślunku jak na czarownika. - Głupiś - rzekła, ocierając twarz z wody. - Przy ognisku usiądziesz już jako niewolnik. Twój wybór - urwała pas materiału od opończy i obwiązała mocno jego dłoń. Góral zwilżył trawione widać gorączką wargi i wymamrotał. - To było jakiś czasu temu. Na wiosnę, może później - mówił trochę nieskładnie. - Na rynku u podnóża twierdzy Cameth Brin w Rhudaurze... podczas dorocznego festynu ku czci króla Ermegila Kamienne Ramię widziałem coś podobnego. Znaczy nie jestem pewien czy miedziana bransoleta była identyczna, może jedynie wzór był podobny. Pewien kupiec z Angmaru zachwalał swe towary. Nie spamiętam jak się zwał... Mówił jednak, że sprzedaje łupy po schwytanych niewolnikach... Modron przykucnęła bliżej, i niemo poruszała wargami, powtarzając i starając się zapamiętać obce nazwy, rozważając sobie w milczeniu słowa górala. - Dobrze. Dziękuję ci - stwierdziła wreszcie krótko i wstała. Urwała od opończy khazada kolejny skrawek materiału, po czym stanęła za góralem. - Zaboli - ostrzegła, po czym zaparła się kolanem o jego łopatkę i wyrwała strzałę, by zaraz opatrzyć ranę. - Teraz słuchaj - powiedziała twardo, dociągając wiązania. Przyłożył jej pięścią między oczy, kiedy kończyła mówić, zerwał się i uciekł. Ręki nie szczędził... dla Modron wpierw rozbłysły wszystkie gwiazdy, jakie ręka Eru umieściła na niebie, potem pod córą Beorningów rozjechały się nogi, a na końcu zalała się krwią. Podniosła się wreszcie i złapała dech na tyle, by móc krzyczeć. - UCIEKA! UCIEKA! Wyrwała strzałę z kołczana i jęknęła, bo skutki niespodziewanej po rannym sile ciosu dały o sobie znać, zachwiała się i nogi rozjechały się jej na błocie. - Uciekł, tam! - wskazała kierunek, i otarła sobie rozkwaszony nos skrajem opończy, zanim skoczyła za zbiegiem. |
05-11-2012, 09:49 | #49 |
Reputacja: 1 | Giriona dochodziły odgłosy rozmów na dole i chętnie by się do rozmowy włączył, jednak jeśli jego patrolowanie okolicy miało mieć sens, musiał to czynić bez przerwy. Dlatego pozwolił, by mężczyźni i chłopaki naradzali się sami. Modron bowiem znajdowała się dalej od nich. Widział jedynie, że rozmawiają i dziewczyna stara się opatrzyć jego ranę. Nie trwało długo, aż naiwnie dostała w pysk, a więzień zbiegł. Gdy tylko się otrzepała, ruszyła w pościg. Pościg, który wydawał się Girionowi bez sensu. Dlatego krzyknął do kobiety z góry: - Zostaw go! I tak byśmy go wypuścili! W takim uzbrojeniu sama ryzykujesz! - Krzyczał z troski o dziewczynę. Mimo wszystko, wątpił, by dała sobie radę, gdyby góral postanowił z nią powalczyć. Nawet nie miała przy sobie porządnej broni białej. Poza tym, co miał powiedzieć, to już powiedział, teraz mógł tylko myśleć nad tym, co im powiedzieć, żeby uchronić swoich dwóch kumpli, zbiegów. A jeśli nawet miałby do nich dołączyć i ponownie zaatakować, to wtedy mieli znaczną przewagę liczebną. Nie wykrzykiwał tych wszystkich myśli, bo pewnie i tak by nie doszły do Modron. Miał nadzieję, że jednak go posłucha. |
05-11-2012, 10:19 | #50 |
Reputacja: 1 | Opatrywanie rany nie było tak całkiem bezinteresowne. Choć strzała złamała się, to Alarif wyjął z rany grot. Najcenniejszą część strzały. Opatrzył człowieka jak umiał najlepiej. W tym czasie, gdy wykonywał z wystudiowaną powolnością wszystkie ruchy oczyścił swój umysł ze zbędnych myśli i skupił się na rannym człowieku. Sindar użył swego talentu próbując przeniknąć myśli górala. Chciał przejąć jego wiedzę o ostatnich wydarzeniach, a także prawdziwą przyczynę napaści Rhudauryjczyków. |