Administrator | Zgrzyt towarzyszący otwieraniu klapy świdrował uszy i, zapewne, alarmował wszystko co żyło w promieniu paru setek metrów. Parę ptaków zerwało się z wierzchołków drzew, oburzonymi głosami dając wyraz swemu niezadowoleniu.
Wbrew podświadomym oczekiwaniom Kevina nie było to wejście do krypty. Gdy ciężka płyta w końcu podniosła się, oczom patrzących ukazała się skrytka. Dość pokaźna, zawierająca skrzynię, czy też raczej kufer. Ciężkie było paskudztwo, o czym Kevin przekonał się osobiście, usiłując wyciągnąć znalezisko na powierzchnię. A nie dość, że ciężkie, to jeszcze dość gładkie i z uporem wartym lepszej sprawy wyślizgiwało się z dłoni.
Ale od czego są przyjaciele. Wspólnym wysiłkiem udało się wytargać skrzynkę z dołu i postawić ją na kamiennych płytach,
Metalowy, prostopadłościenny kufer, sejf - można by rzec, nie posiadał zamka, ani nawet dziurki od klucza. Widocznej przynajmniej. Całość sprawiała wrażenie jednolitej bryły. Jedna tylko strona, która sądząc po położeniu skrzyni w skrytce była górą, ozdobiona była rysunkami przypominającymi piktogramy z kolumny.
- Pewnie znów gdzieś trzeba coś wetknąć i nacisnąć - stwierdziła Shan.
Problem polegał na tym, że nie bardzo było gdzie cokolwiek wetknąć. Pozostawało spróbować użyć subtelnego nacisku.
Gdzieś w pamięci Kevina kołatały opowieści o skrytkach, pułapkach i różnych niemiłych niespodziankach. Ostrza wyskakujące nie wiadomo skąd i odcinające palce nieostrożnego osobnika, wysuwające się zatrute igły, trujący gaz. Co prawda skrzynia wyglądała jak monolit, ale pozory mogły mylić. W końcu nikt nie napisze “Uwaga, pułapka!” Żeby chociaż wiedzieć, gdzie jest przód, a gdzie tył. Może zgodnie z ułożeniem piktogramów.
- Shan, mogłabyś zobaczyć, czy w tej drugiej części nie ma czasem instrukcji obsługi? - zażartował.
Na wszelki wypadek stanął w takim miejscu, gdzie nie mogłyby go trafić ewentualne wyskakujące z boków skrzynki igły czy ostrza, a potem zaczął naciskać znajdujące się na skrzyni piktogramy. Na początek w kolejności sugerowanej przez układ obrazków na kolumnie.
Wnet okazało się, że nie chodzi tutaj o wciskanie. Prosty mechanizm prowadnic pozwolił, po krótkim kombinowaniu, odkryć, w jaki sposób zmieniać kolejność piktogramów. Ustawienie ich w kolejności identycznej, jak na kolumnie zaowocowało szczękiem, dziwnym sykiem i... wreszcie możliwością swobodnego uchylenia wieka. A w środku znajdywały się same skarby.
- Popatrz... - Kevin nie mógł uwierzyć własnym oczom. - Zestaw młodego skauta...
W skrzyni, prócz na oko nie nadgryzionego zębem czasu ubrania, był porządny nóż, okuta żelazem pałka, nieduży toporek i worek, którego zawartość Kevin ostrożnie wysypał na kamienną płytę.
- Ożeszty! A myślałam, że cudów nie ma - Shannon aż sapnęła z wrażenia.
- No i co ty na to? - zwrócił się do Shannon.
- Podzielisz się ciuchami? - spojrzała niepewnie. - Nie będziesz taki...
- Niechętnie - odparł szczerze. - Wolę cię taką... naturalną, ale nie zostaniemy tu do końca życia, a między ludźmi... No nie wiem. Chyba w tym świecie nie chodzi się nago. Poza tym robi się zimno. No a przede wszystkim bym się czuł dziwnie, gdybym się ubrał, a ty nie.
- Wiesz, są jeszcze Rond i Ari - przypomniała mu na wszelki wypadek.
- Dla wszystkich nie starczy - stwierdził Kevin. - Będziemy mieć ogień, to nie zamarzniemy. A potem... Poszukamy cywilizacji i postaramy się coś zorganizować.
- Ciekawe czy to będzie coś warte - zastanowiła się głośno Shane oglądając swoje monety.
- W naszym świecie tak - uśmiechnął się Kevin.
- Nie chodzi mi o wartość historyczną czy muzealną, a bardziej praktyczną - westchnęła dziewczyna.
- Nie to miałem na myśli - odparł. - Przymierz. - Podał jej koszulę. Sam wciągnął spodnie.
- Co tak wzdychasz? - Obejrzała się na niego, zawiązując ostatnie troczki.
- Ja? - zdumiał się Kevin. - To ty wzdychałaś przed chwilą. Chociaż troszkę mi żal.
- Koszuli? - Zmarszczyła brwi.
- Widoków, moja droga. Widoków - odparł Kevin. - To miło popatrzeć na piękne dzieło natury.
Nie był pewny czy zdawała sobie z tego sprawę, ale widok jej miny był wart każdej ceny.
- A ja wolę cię chyba w spodniach - odparła po chwili, kiedy udało jej się wreszcie zamknąć usta, a oczy wróciły do normalnego rozmiaru.
Rozłożył bezradnie ręce, a potem podał jej pas i nóż.
- Trzymaj.
W kilka chwil przydługa i dość obszerna koszula zmieniła się w kusą sukienkę.
Kevin uśmiechnął się szeroko. W tej wersji Shane też wyglądała ciekawie.
- Proponowałabym złożyć wszystkie nasze majętności do wspólnej sakiewki - zaproponowała dziewczyna. - Mam nadzieję, że nie masz problemów z hazardem? - spojrzała na niego z udawaną podejrzliwością.
- Nic o tym nie wiem - zapewnił ją Kevin. Co, oczywiście, o niczym nie świadczyło. Cała czwórka miała pewne kłopoty z pamięcią.
- Jako najlepiej ubrany osobnik w naszym gronie - z udawaną powagą mówiła Shane - będziesz musiał dokonać ewentualnego zakupu dla reszty towarzystwa. Będziesz też siłą rzeczy odpowiedzialny za kontakty dyplomatyczne z tutejszą społecznością.
- Ja? - Kevin był wyraźnie zaskoczony. - Jesteś pewna, że...
- No chyba nie chcesz wysłać półnagiej dziewczyny jako posłańca do barbarzyńców z innego wymiaru - wyszczerzyła się uprzejmie.
- Może i racja... - Kevin pokiwał głową. - Mój błąd. - Uderzył się w piersi. - Półnagie, śliczne dziewczyny wysyłało się zwykle w charakterze prezentu - dodał.
Wkładał właśnie wysokie buty, gdy z zarośli dobiegł krzyk Ariego. |