Kiedy tylko Dojan napotkał Dona, wręczył mu notatkę, którą znalazł w książce:
- Jakieś dziwne pisanie, to jest na poważnie? W tym mieście zabija ktoś taki? - spytał wskazując na kartkę z wyznaniem seryjnego zabójcy. Być może Don zechce się tym zająć podczas krótkich przerw między łapaniem syfa od dziwek.
Następnie bez zbędnego gadania krasnolud wziął się do ciężkiej pracy wypatrując i wypraszając, czasem przy użyciu siły fizycznej, napotkanych oszustów. Zżymał się na to zajęcie, nie był przecież wykidajłą, ale budowniczym. Niestety, jeśli Dojan chciał odzyskać poważanie w swoim ojczystym mieście, to potrzebował gwiezdnego metalu od Saula. Warunkiem uzyskania tego mrocznego przedmiotu pożądania była ciężka praca na rzecz kasyna, więc krasnolud mógł tylko zacisnąć zęby i robić to, co do niego należało.
Następne parę dni Dojan spędził na ciężkiej, męczącej pracy. Wstawał jeszcze przed świtem, by korzystając z widzenia w ciemnościach razem ze swoimi robotnikami zacząć wykonywać cichsze prace. Do samego wieczora, nie licząc krótkiej przerwy na obiad, ciężko pracował starannie profilując ulicę i pogłębiając oraz udrożniając studzienki. Z rozpędu odnowił również rozpadające się klomby przed kasynem, tak że wejście do budynku prezentowało się znacznie lepiej.
Dzienna praca była ciężka, ale przyjemna, czego nie można powiedzieć o wieczornym łapaniu kanciarzy. Mimo to Dojan dawał z siebie wszystko. Kiedy późną nocą padał zmęczony na łóżko powtarzał sobie, że tylko ten wysiłek pozwoli mu odzyskać dobre imię. |