Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-11-2012, 12:30   #131
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Baltazar, Dojan, Don

- Nie mamy wyboru, choć wątpię aby w tym stanie Don się zgodził. - westchnęła Samaritha.

- Nie masz jakiegoś czaru, który by go spętał? - spytała Baltazara, ale zaraz machnęła ręką.

- Dobrze, może ja coś mam... - zaczęła się zastanawiać.

- Przykro mi, że tyle to kosztuje... ale rozumiecie przecież... - zaczął Padrick.

- Nie tłumacz się, Padrick. Takie rzeczy kosztują i nie ma sensu tłumaczyć ceny. - przerwał mu wyglądający jak niedźwiedź kapłan.

- Chodźmy. - odrzekła Samaritha mając już plan w głowie. - Uśpię go.

Samaritha weszła do pokoju Dona jako pierwsza. Nie marnowała czasu. Mistyczne symbole pojawiły się w powietrzu gdy zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia. Srebrny pył owinął Dona, którego oczy zamknęły się a umysł powędrował w krainę snów. Baltazar podszedł do nocnego stolika, na którym leżała sakiewka. Wyciągnął z niej 800 sztuk złota i podał kapłanowi.

Arnando Rolf, kapłan Cayden Cailean, wyciągnął swój, woreczek z diamentowym pyłem, który rozprowadził po ciele dhmapira, i zaczął czytać zaklęcie. Diamentowy pył zaczął lśnić niczym gwiazdy na firmamencie aż wreszcie zgasły gdy kapłan wypowiedział ostatnie słowo zaklęcia i zwój pochłonęły błękitne płomienie.

- Udało się. - stwierdził i otarł pot z czoła. Zaklęcie było wysokiego poziomu i wymagało dużego skupienia.

- Polecam się na przyszłość, również jeśli macie ochotę na zacny trunek. A teraz - bywajcie. - kapłan wyszedł z pokoju a następnie z kasyna.

***

Wieczór przyszedł szybko. Dojan przez większość czasu pracował na swoim nowym terenie budowy, czy może renowacji? W każdym razie był zajęty i niewiele rzeczy go przejmowało.

Tak jak przepowiedział Saul, wieczorem mnóstwo gości zjawiło się w Złotym Goblinie. Don, Baltazar i Dojan byli dosłownie oblegani przez gości. Co chwila ktoś podchodził i pytał o klasztor, pytał gdzie nauczyli się tego co potrafią, paru chciało zostać ich czeladnikami. Cały czas towarzyszył im Saul, który zapewniał gości, że nadchodzi nowa era dla Riddleport.

Zabawa trwała w najlepsze, nie nawet żadnych bójek - obecność drużyny, która rozgromiła gang przynajmniej na dzisiaj była wystarczającą ochroną.

- No kochani, muszę iść przenieść złoto do skarbca, nie dajcie się zjeść fanom! - zaśmiał się radośnie Saul. Dzisiejsze zarobki zapowiadały się znakomicie.

- Może trochę wyśmienitego wina dla naszych bohaterów? - zza pleców trójki wyłoniła się kelnerka o niezwykłej urodzie. Co więcej jej kostium był w dużo lepszym stanie niż u reszty kelnerek. Był tak dobry, że niemal prawdziwy.



Baltazar perception check: 20! + 5 = 25! Krytyczny sukces

Baltazar szeroko otworzył oczy. To nie był kostium.

-Ah- sukkub odłożyła tacę i klasnęła radośnie dłońmi -Wspaniale, właśnie tego się po tobie spodziewałam. - uśmiechnęła się, pokazując perlisto białe ząbki.

- Chciałam przyjść cię pochwalić, Don. Naprawdę dobrze się sprawiłeś, choć troszkę ci pomogłam... mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, hmmm? - spytała głosem tak niewinnym jak dziewicy przed nocą poślubną.

- Oh i nie martwcie się, nie przyszłam was zabić. Mogła bym, obawiam się. Jesteście wciąż tak śmiesznie słabi... mogłabym nawet... zasugerować ludziom w kasynie, że ich okradacie i powinni was pozabijać... - na chwilę zamyśliła się.

- Ale nie, nie tym razem. - uderzyła lekko swoją dłonią o policzek, jakby chciała się obudzić.

- Nie, nie tym razem. Ale może wkrótce... zobaczymy co możesz zrobić kapłanie. Oh tak, bardzo jestem ciekawa co możesz zrobić. Udało ci się nawet przekonać do siebie moją panią... byłam pod wrażeniem. Ciekawa jestem co jeszcze możesz. - oblizała wargi.

- Szkoda, że do nas nie dołączyłeś. - westchnęła zawiedziona. -No ale jeszcze się spotkamy. A więc do zobaczenia.- rzuciła trójce spojrzenie pełne pasji, cofnęła się o parę kroków i zniknęła w tłumie.


Zagrak

Kiedy krasnolud ustalił już wszystko z bardem, barman w końcu miał chwilę aby porozmawiać z nim sam na sam w nowym pokoju Zagraka.

- A więc, czego chcesz? Płatność z góry, od 10 do 100 sztuk złota - zależy od informacji. - rzucił rzeczowo. Nie był już tą samą osobą co wcześniej w barze, był teraz biznesmenem.

Wysłuchał pytania, zastanowił się chwilę.

- To niewiele. 10 sztuk złota wystarczy. - odpowiedział.

Zagrak dał mu złoto.

- Lugarius i ta dziewczyna... tak byli tu. Przyszli w nocy, zjedli. Nie widziałem twarzy dziewczyny i nie miałem okazji się jej przyjrzeć. Po jedzeniu pogadali trochę z łowcami niewolników i wyszli. Słyszałem, że kupił jeszcze parę dziewczyn i ruszył w stronę Łatwego Pieniądza. Śliska sprawa, ale nic nadzwyczajnego. Wziął tam podobno łódź, ale nie wypłynął z Riddleport. Zniknął gdzieś w okolicach Nabrzeża.

Jasper

Jasper poszedł za Roderikiem. Dom, do którego go zaprowadził był domem średnio zamożnego kupca. Była to prosta budowa z paroma ozdobnymi elementami jak na przykład zdobienia w kształcie driad na drzwiach i oknach, czy kwiaty na parapecie. Nie wyglądało to na targ niewolników, ale w środku wszystko stawało się jasne. W środku, za ladą stała gruba baba. Miała rude włosy i zielone oczy, które przejawiały bystry umysł. We włosach miała czerwone wstążki, na palcach złote pierścienie, a na szyi parę naszyjników - od takich z muszelek po takie z czystego złota.

- Patty, mamy klienta. Pokaż no nasze cukiereczki. - rzucił Roderik.

- Oby lepszy niż ten poprzedni. Jego bidulka nie wyglądała najlepiej, i choć to towar - to o towar trzeba dbać. Ta jego w kajdanach wyglądała na zagłodzoną. - prychnęła ze złości.

- Nie gadaj tylko ruszaj się gruba locho. - odsyknął Roderik.

- Już, już. - machnęła ręką.

Po chwili Jasper mógł wybierać między tuzinem niewolnic. Były różnych narodowości, budowy ciał i wieku. Nie było jednak wśród nich Erin.
 
Qumi jest offline  
Stary 02-11-2012, 21:42   #132
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
W końcu wyszli i dali mu spokój. Nie miał ochoty nikogo widzieć ani z nikim rozmawiać. Założył ręce pod głowę i przymknął oczy, nie chciało mu się spać, ale znudziło mu się patrzenie na robaki. Zastanawiał się na co miał ochotę, ale nic nie przychodziło mu na myśl, więc jedynie leżał rozważając opcje.

Chyba się jednak zdrzemnął, kiedy otworzył oczy Samaritha kreśliła słowami w powietrzu jakieś symbole. "Ładne" - tylko tyle zdążył pomyśleć zanim urwał mu się film.

Obudził się zupełnie odmieniony. Przynajmniej tak mogłoby się zdawać, z całkowicie apatycznego, zamienił się w pełnego wigoru, dawnego siebie. Spojrzał dookoła na cały cyrk jaki się wokół niego zgromadził, potem na siebie.
- Ech, która z nich mnie tak załatwiła i czym tak naprawdę była? Że to nie człowiek to już się domyśliłem. Chociaż to jej w niczym nie przeszkadzało. - uśmiechnął się nieco do wspomnień sprzed paru godzin. Informacje jakie uzyskał sprawiły że nabrał ochoty na szybką zimną kąpiel. Zwłaszcza kiedy ktoś szepnął mu parę słów na temat natury sukubów.


Jedną kąpiel i zmianę ubrania później, Don ruszył do głównej sali. Saul się nie mylił, tłumy faktycznie oblegały Złotego Goblina. To mu nie przeszkadzało, czasem trzeba było pracować w tłumie, co działało mu na nerwy, to fakt, że oblegali również ich. Niekończące się pytania i oferty nieco go mierziły, chociaż jednocześnie mile łechtały jego ego. Rozglądał się uważnie, ale nigdzie nie dojrzał Priscilli Seawooc przynajmniej na razie, był to bardzo pomyślny znak, nie musiał obecnie oglądać jej pyska.

- Nie, tego że pomogłaś nie, jeśli już, to efekty uboczne. - dhampir uśmiechnął się kącikiem ust, ten głos już nie miał szans go zmylić. Żadna dziewica, nawet pomimo wnikliwej lektury, nie była w stanie nawet sobie wyobrazić rzeczy które Elein miała opanowane w małym paluszku u stopy. Nie wspominając już o całej reszcie. Słuchał uważnie co sukubica miała do powiedzenia, przy wzmiance o tym że mogłaby ich zabić, przeniósł dłoń za plecy i ścisnął sztylet z zimnego żelaza. Podobno te urocze bestie były na nie wrażliwe. Obserwował uważnie jej odejście, z piersi niemalże wyrwało mu się westchnienie, ale wspomnienie tego, co potrafiła z nim zrobić kiedy dorwała go w swoje szpony, solidnie go ostudziło, było jeszcze zbyt świeże w jego pamięci.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 03-11-2012, 07:19   #133
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Baltazar zwrócił się do Dona.
- Ma rację, jest za potężna, chwilowo pozostaje nam tylko jej uważna obserwacja. Kazałem też powiadomić o niej przywódców miejscowych kultów. Może ostrzegą wiernych i utrudnią jej choć trochę przekabacenie ich na swoją stronę...

Kapłan następnie wyszukał w tłumie Samarithę.
- Coś mocniejszego, skarbie - odetchnął siadając ciężko na zydlu. Nie miał zamiaru się spijać, wszak poniekąd nadal był w pracy, a ludu było sporo. Miał jednak nadzieję, że mały strzał przywróci mu choć trochę energii po ostatnich zdarzeniach. Najwyraźniej celem sukkuba w tym mieście nie była dominacja nad jego mieszkańcami, zdawał się robić to mimochodem w ramach swej chaotycznej natury. Czemu więc zatem tak potężny demon postanowił objawić się właśnie w Riddleport? Spojrzał w kieliszek i zobaczył przez niego zniekształcony obraz barmanki, która chciała wstąpić do Szyfromagów, by badać tajemnice miasta.
- Plama na niebie... - wyszeptał. - Albo brama...
Podrapał się po łysawym czole.
- Co właściwie wiesz o tej ciemności zalegającej na niebie? Masz może już jakieś kontakty u tych miejscowych mistyków? Co oni o tym sądzą?
Jeśli nie mógł już pokonać demonicy, to może przynajmniej mógł ją uprzedzić w tym, co planowała.
 
Tadeus jest offline  
Stary 03-11-2012, 15:48   #134
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
No kurwa, chyba sobie, kurwa, jaja robisz! — warknął krasnolud. — Jebany Lugarius... Myślałem, że już go, kurwa, mam! Ja pierdolę... Słuchaj, ten pokój mi jednak nie będzie potrzebny. Pewno nie zwrócisz mi za niego kasy...?

Powróciwszy do kasyna, potrzebował dłuższego czasu, by ochłonąć. Rozmyślał sobie nad różnymi rzeczami w swoim pokoju, gdy usłyszał pukanie. Nie czekając na pozwolenie, do środka wszedł Saul.
Zagraku, wybacz, że przeszkadzam, ale mamy tu pewien kłopot. Jeden z krupierów zrezygnował z pracy po napadzie, tym, który tak bohatersko powstrzymaliście. Drugi natomiast właśnie zachorował, a w efekcie mamy nie dość osób do obsługi gier. Nie miałbyś zapewne przypadkiem jakiegoś doświadczenia w tej dziedzinie...?

Drugnarson spojrzał na niego z pustym wyrazem twarzy. "A do licha", pomyślał. Nie może tutaj przecież siedzieć przez cały dzień.
Tego... Przed laty grałem sporo w karty i inne gry. Krasnoludy oczywiście nie mają wielu kasyn, bo wierzą w ciężką pracę, nie w takie pierdzielenie się i marnowanie czasu... Ale mamy kilka rodzajów swoich własnych gier, i wiem, co i jak. Tylko musicie mi wytłumaczyć najpierw zasady tych waszych ruletek i innych tam.

Po krótkim objaśnieniu reguł Zagraka wysłano do głównego holu, gdzie obstawił jeden ze stołów z Łącznikiem. Z początku wszystko szło zadziwiająco pomyślnie, jednak później trafił na gracza, który nie był pijany, za to okazał się dobrze znać zasady. Rzuciwszy parokrotnie kośćmi, zaczęli się kłócić: Zagrak twierdził, iż wynik jego rzutu powinien być "po środku", a rzuty gracza powinny być większe i mniejsze; klient uważał, że jest inaczej. W końcu Larur zainteresował się tym zamieszaniem i rozstrzygnął, że to gracz miał rację. Człowiek dostał w ramach przeprosin podwójną wygraną, a Drugnarson został odesłany do kanciapy pracowników.

To zdarzenie nie poprawiło mu bardzo humoru, ale — praktyczny jak wszyscy z jego rodu — Zagrak uznał, że najlepiej będzie zająć czymś umysł — pracując. Zajął się zatem wypatrywaniem złodziei i oszustów, jak zasugerował Larur, co poszło mu o wiele lepiej niż praca krupiera. Niemalże natychmiast dostrzegł dwóch mężczyzn, jednego gracza i jednego widza, którzy rzucali w swoją stronę dobrze zamaskowane spojrzenia. Nie było wątpliwości, że jeden z nich przekazuje drugiemu, za pomocą umówionych znaków, informacje na temat kart przeciwników. Nie czekając, Zagrak chwycił widza, wykręcił mu ręce za plecy i obalił na ziemię. Drugi z oszustów wtedy podniósł się i byłby uciekł, gdyby nie pochwycili go strażnicy przy wejściu. Notując sobie w pamięci, by następnym razem podchodzić do takich problemów subtelniej, krasnolud pracował dalej, łapiąc jeszcze paru nieuczciwych gości.

Następnego dnia został poproszony przez Saula o pomoc przy wejściu, gdzie najpierw robił za bramkarza, a po przerwie na obiad zajął się witaniem gości. Choć to drugie zajęcie niezbyt mu odpowiadało, zebrał w sobie wszystkie pokłady życzliwości i ostatecznie udało mu się zrobić chyba całkiem dobre wrażenie na przychodzących klientach. Aż do popołudnia wszystko szło bardzo dobrze.

Wywiązawszy się ze swoich obowiązków i zadowoliwszy Saula, Zagrak miał trochę czasu dla siebie i postanowił spędzić go, szukajac jakichś informacji na temat Lugariusa. Podszedłszy do gracza, który wydawał mu się dosyć podejrzany z wyglądu, zapytał go o Nabrzeże.
Mój znajomy robi tam jakieś interesy, ale nie chce mi powiedzieć, co dokładnie — wytłumaczył, blefując, po tym jak już się pobieżnie zapoznał ze swoim rozmówcą. — Wiem tylko, że ma jakieś dziwki czy inne dziewczyny. Słyszałeś może o jakimś biznesie w tym rodzaju?


Rzuty: Profesja (krupier) niezdany
Percepcja zdany
Zastraszanie: zdany
Dyplomacja: zdany
Zdobywanie informacji: 21
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 03-11-2012 o 15:53.
Yzurmir jest offline  
Stary 03-11-2012, 17:19   #135
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Jasper przez chwilę poprzechadzał się, oglądając kobiety. Było mu ich trochę żal, ale nie na tyle aby próbować je oswobodzić, czy chociaż wykupić. Przez chwilę stanął przed nimi, udając, że się zastanawia co zrobić i powiedział.
- Przepraszam was koledzy, ale dziś spasuję. Nie jestem pewien, czy stać mnie na to, aby wydać dzisiaj pieniądze na ładną kobietę, a na brzydką zawsze szkoda wydawać. Może spróbuję dogadać się z paroma kumplami z okrętu i złożymy się na ten biznes. Na razie żegnajcie. Gdybym jednak się zdecydował, dam wam znać.

Po powrocie do kasyna detektyw podzielił się tym czego się dowiedział z kompanami, a potem zajął się namawianiem potencjalnych klientów, do odwiedzenia kasyna. W tym celu kłamał jak najęty, odnośnie cen, jakości towarów, urodzie kelnerek i co tylko ślina przyniosła mu na język.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 04-11-2012, 08:22   #136
 
pppp's Avatar
 
Reputacja: 1 pppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skał
Kiedy tylko Dojan napotkał Dona, wręczył mu notatkę, którą znalazł w książce:
- Jakieś dziwne pisanie, to jest na poważnie? W tym mieście zabija ktoś taki? - spytał wskazując na kartkę z wyznaniem seryjnego zabójcy. Być może Don zechce się tym zająć podczas krótkich przerw między łapaniem syfa od dziwek.

Następnie bez zbędnego gadania krasnolud wziął się do ciężkiej pracy wypatrując i wypraszając, czasem przy użyciu siły fizycznej, napotkanych oszustów. Zżymał się na to zajęcie, nie był przecież wykidajłą, ale budowniczym. Niestety, jeśli Dojan chciał odzyskać poważanie w swoim ojczystym mieście, to potrzebował gwiezdnego metalu od Saula. Warunkiem uzyskania tego mrocznego przedmiotu pożądania była ciężka praca na rzecz kasyna, więc krasnolud mógł tylko zacisnąć zęby i robić to, co do niego należało.

Następne parę dni Dojan spędził na ciężkiej, męczącej pracy. Wstawał jeszcze przed świtem, by korzystając z widzenia w ciemnościach razem ze swoimi robotnikami zacząć wykonywać cichsze prace. Do samego wieczora, nie licząc krótkiej przerwy na obiad, ciężko pracował starannie profilując ulicę i pogłębiając oraz udrożniając studzienki. Z rozpędu odnowił również rozpadające się klomby przed kasynem, tak że wejście do budynku prezentowało się znacznie lepiej.

Dzienna praca była ciężka, ale przyjemna, czego nie można powiedzieć o wieczornym łapaniu kanciarzy. Mimo to Dojan dawał z siebie wszystko. Kiedy późną nocą padał zmęczony na łóżko powtarzał sobie, że tylko ten wysiłek pozwoli mu odzyskać dobre imię.
 
pppp jest offline  
Stary 04-11-2012, 15:17   #137
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
- Już się robi, może być „pocałunek sukkuba”? – spytała Baltazara Samaritha z nieco złośliwym uśmieszkiem na twarzy. „Pocałunek sukkuba” był alternatywną nazwą krwawej mary.

- Dobra, podam coś innego. – wyciągnęła parę butelek i narzędzia swojej pracy. Elfka nie tylko była zdolną alchemiczką, ale i potrafiła zrobić niezły pokaz umiejętności barmańskich. Butelki i trunki latały w powietrzu niemal jakby za sprawką magii… w końcu trunek był gotowy do podania. Kapłan spróbował łyczek i lekko się zakrztusił. Był mocny.

- Ten czarny kleks? Hmmm… powiem ci, że Szyfromagowie niemal oszaleli na punkcie tego dziwnego fenomenu… Riddleport ma długą i obszerną historię dziwnych aparycji, fenomenów czy wydarzeń związanych z Zagadką Szyfrobramy – funkcją jaką posiada Szyfrobrama. W starych archiwach napisano o dziwnych światłach biegnących po niebie i odgłosach, których źródła nie można ustalić. Ten kleks… to zupełnie coś nowego. – czarodziejka zamyśliła się.

- A czemu taki zainteresowany? – spytała nagle, ale szybko wróciła do tematu. - Robiono wiele badań, ale żadna z istniejących magicznych tradycji nie potrafi odgadnąć istoty tego kleksu, ani co za zaklęcie go wywołało. Co ciekawe, czarodziej Argentus Blakely, znany uczony Szyfromagów, teoretyzuje, że kleks jest czymś w rodzaju soczewki dla magicznych energii. Nie ma żadnych dowodów, ale pracuje nad tym. Poza tym, gdyby cokolwiek odkrył gwarantuję ci, że byłabym pierwszą która wie. – wzruszyła ramionami.

- Sama się trochę zainteresowałam tematem, ale ze względu na pracę nie mam czasu na przeprowadzenie własnych eksperymentów, więc tylko słucham co inni robią. – dodała.

- Na szczęście niedługo uzbieram wystarczająco złota aby zapisać się do gildii. A tak, byłeś ciekaw czym zajmują się szyfromagowie? Badają Szyfrobramę. Szukają powodu jej istnienia, jej funkcji. W skrócie tak może to opisać. – uśmiechnęła się i nieco rozmarzyła.

- Hej, ślicznotko. A gdzie mój drink? – spytał mężczyzna parę krzeseł dalej. Dziewczyna otrząsnęła się.

- Tak, tak – już robię. Muszę wracać do pracy. – szepnęła kapłanowi.

Przez kolejne dni w kasynie nie było żadnych problemów. Każdy zajął się swoimi sprawami.

Dojan pracował przy swoim projekcie, a w między czasie podpytywał pracowników o upodobania Saula i co wiedzą o czarnym kleksie.

Dojan test zbierania informacji o kleksie: 18 + 0 = 18.

Jedna z kelnerek, dziewczyna o imieniu Pella była również zainteresowana tym tematem.

- Dziwne to… latające garnki, ptaki bombardujące kupą ulice… nazywają to „Kleksem” albo „Czarnym cieniem”. Pojawiło się to to jakiś miesiąc temu i od tej pory nie znika z nieba. Czasem zmienia kształt, parę razy znika by pojawić się po kilku godzinach. Nadrządca ogłosił nawet, że da nagrodę 500 sztuk złota! Ten to ma gest… A tak, nagroda jest dla tego kto określi co robi kleks i czy nie jest zagrożeniem dla miasta. Jak na razie nikomu się nie udało, choć wielu próbowało. Ja tam myślę, że to sprawka tych „jaśnie uczonych” magików. Pewnie szykują dla nas jakieś zaklęcie co to zamieni nas w szczury! Tak mówiła mi moja matula. – dodała z naiwnością dzierlatki.

Dojan test zbierania informacji o Saulu: 3 + 0 = 3.

Niestety, krasnolud miał mniej szczęścia co do pytań o Saula. Dojan chciał się wykazać i pokazać pracodawcy, że zależy mu na kasynie – stąd zainteresowanie Saulem. Jedyne czego się dowiedział jednak to to, że Saul lubi złoto i nie lubi Zinchera, z którym ma stare porachunki.

Baltazar tymczasem zabrał się za szukanie odpowiedniego miejsca na kapliczkę Asmodeusza. Niestety w okolicy nie był żadnego odpowiedniego miejsca, nie wspominając o bezpieczeństwie. Riddleport było miastem założonym przez piratów – a dla nich nie ma nic świętego. Rozkradliby kapliczkę przy pierwszej lepszej okazji. Kapłan jednak się nie poddawał. Zawsze mógł zrobić ją w swoim pokoju.

U lokalnych rzemieślników zamówił potrzebne mu materiały. Mały ołtarzyk, parę ozdób i rzeźb. No i oczywiście czarne świecie. Nie każdy z kupców był zadowolony z tego zamówienia, ale pieniądz pozwalał w Riddleport na wiele. Wszystko wyniosło go w sumie 30 sztuk złota.

Jasper w międzyczasie udał się na targ sprzedać co znaleźli. W sumie uzbierała się niezła sumka. Dostał łącznie 400 sztuk złota, przy czym futerał z mapami poszedł za aż 250 sztuk złota! Wychodziło 80 sztuk złota na głowę. Towarzyszył mu Don, który zakupił mistrzowskie narzędzia kuśnierskie, trochę skóry i przy okazji wypytał o mithrilowy pierścień.

- Takie cacuszka rzadko tu mamy. Zwykle chodzą po 200 sztuk złota, taniej wychodzi zrobić samemu jeśli zna się rzemieślnika. Za tydzień będziemy mieli dostawę mithrilu, będzie na sprzedaż. – odpowiedział mu jeden z kupców.

Don w wolnych chwilach pracował na prostymi rękawiczkami ze skóry, które zresztą wykonał bardzo zręcznie.

Poza tym, każdy starał się jakoś udzielać w kasynie, aby wesprzeć pracę Saula. Działania bohaterów kasyna odbiły się różnym echem wśród gawiedzi, ale ogólne wrażenie było pozytywne.

Za namową Baltazara, który miał dość niby-sukkubów biegających po kasynie, Saul przygotował specjalne wydarzenie – obchody Festiwalu Pazia Królowej. Zamiast nietoperzych skrzydeł, dziewczyny ubrały motyle skrzydła, naniosły jasny makijaż, choć reszta skąpego stroju pozostała bez zmian. Nawet Samaritha, ku jej roztargnieniu, musiała założyć ten strój. Kasyno udekorowano motywami natury, jesieni i motyli. Główną atrakcją był pokaz iluzji przygotowany przez Samarithę i Jaspera, którzy sprawili, że nad głowami uczestników wydarzenia zdawały się latać motyle.


- Dobra robota. Saul jest z was dumny. Ja też! – na koniec dnia pochwalił ich Larur i postawił drinki w barze na koszt firmy.

Zagrak 3 rzuty zdane = 75 xp, Baltazar 4 rzuty zdane = 100 xp, Dojan 4 rzuty zdane = 100 xp, Don 3 rzuty zdane = 75 xp, Jasper 2 rzuty zdane = 50 xp, łączna premia +16.
Saul rzut profesja (hazardzista) = 17 + 6 -1 +16 = 38 vs 20! Zdany! Poziom dochodów podwyższony o 2! +5 sztuk złota do wypłaty


~*~



Sielanka skończyła się jednak 8 dnia pracy w kasynie. Ja co dzień, co ważniejsi pracownicy, w tym oczywiście wy, rano zebrali się w biurze Saula aby omówić bieżące sprawy. Dziś jednak atmosfera w biurze była ciężka i przytłaczająca. Bojask jak zwykle trzymał się cieni, ale nawet on wyglądał na zmartwionego. Samaritha wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Saul był natomiast jakby nieobecny, zamyślony i dopiero zjawienie się was przebudziło go.

- Co? Ah, tak. Usiądźcie. Obawiam się, że mam złe wiadomości. – skrzywił się jakby na samą myśl o tym co ma powiedzieć robiło mu się niedobrze.

I wtedy coś was uderzyło, coś było nie tak. Czegoś brakowało.

- Wczoraj… ehhh… – zaczął właściciel kasyna. Samaritha położyła mu dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się smutno.

- Już dobrze, kochana, dam sobie radę. – odwzajemnił uśmiech i wyprostował się.

- Jak wiecie… moja sytuacja nie była zbyt dobra przed założeniem kasyna. Była wręcz tragiczna. Musiałem… musiałem wziąć pożyczkę. 2000 sztuk złota od lichwiarza Lymasa Smeeda. – nozdrza mężczyzny rozszerzyły się jakby coś zaczęło gnić.

- Kasyno stało się hipoteką pod pożyczkę. Staram się regularnie spłacać moje należności, zwykle Larur Feldin tym się zajmuje… – dopiero teraz zauważyliście czego brakowało w biurze czy raczej kogo. Larur, krasnolud który zawsze był punktualny, zawsze pracował za dwóch – teraz był nieobecny!

- Larur udał się wczoraj z 500 sztukami złota do Lymasa, mieszka niedaleko… ale nie wrócił rano do pracy. Wysłałem gońca…Saul głęboko westchnął.

- Słyszałem plotki… że Lymas zaczął pracować dla Zinchera. – spojrzał wymownie na zebranych. – Nie wierzyłem, ale goniec wrócił ze strasznymi wieściami. Mieszkanie Larura zostało okradzione, drzwi wywarzone. Nigdzie nie było Larura. – na chwilę zamilkł.

Cisza trwała jeszcze chwilę. Samaritha zasłoniła dłonią twarz. Bojask zaczał bawić się rękoma.

- Tak… nie nastawiajmy się na najgorsze. Trzeba najpierw sprawdzić czy Lymas czegoś nie wie. Mieszka na Szczurzej Ulicy. – wyciągnął mapę Riddleport i wskazał niewielki dom.

- Proszę… sprawdźcie czy Larur jest bezpieczny albo przynajmniej czy żyje. Smeed może coś wiedzieć, w końcu Larur miał dla niego złoto.- odrzekł żałośnie.

***

Dom Smeeda był ruderą. Niewielka kamienica była brudna, farba odchodziła ze ścian, okna były częściowo zabite deskami i dach zdawał się być dziurawy w kilku miejscach. Miejsce to wyglądało jak wielki śmietnik – dosłownie. Z tyłu kamienicy leżała sterta śmieci, resztek po jedzeniu, gruzu i desek.

Do kamienicy były dwa wejścia – przednie, pod szyldem „Szczurze Pożyczki – tylko dla umówionych!”, i tylnie, obok sterty śmieci.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 04-11-2012 o 15:31.
Qumi jest offline  
Stary 04-11-2012, 16:58   #138
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Baltazar mógł być z siebie zadowolony. Dodatkowy zarobek może i nie był jego głównym celem, ale potrafił wiele rzeczy ułatwić. Do tego szczęśliwym zrządzeniem losu okazało się, że ich barmanka jest doskonałym źródłem najświeższych informacji o tutejszym magicznym fenomenie, którym kapłan był również wielce zainteresowany. Postanowił pielęgnować tę znajomość, bo instynktownie czuł, że mogła mu przynieść jeszcze wiele korzyści. Samaritha nie dość, że dużo wiedziała, to jeszcze bez oporów dzieliła się wszystkimi dostępnymi informacjami - wątpił by na taką samą otwartość trafił u "prawdziwych" Szyfromagów.

Z drugiej strony codzienna praca zaczynała go trochę nużyć. Na szczęście mógł użyć trochę swej wyćwiczonej przez lata przebiegłości organizując imprezę z okazji święta Desny. Wątpił by takie przebieranie przyniosło niepopularnej w okolicy bogini dodatkowych wyznawców, a jego przynajmniej na jakiś czas uwolniło od otaczających go każdego dnia sylwetek sukkubów. Wolał by nie przypominano mu ciągle o jego porażce w "walce" z miejscowym demonem.

Gdy wreszcie dano im zadanie pozwalające mu na opuszczenie kasyna nawet się ucieszył. W sumie brzmiało całkiem prosto i bezpiecznie. Póki co mieli tylko poszukać śladów, więc kapłan nie spodziewał się w pierwszej fazie większych kłopotów. Poza tym miał ze sobą drużynę sprawdzonych w boju wykidajłów, cóż mogło ich powstrzymać?

Gdy dotarli do rudery chrząknął niepewnie, odwracając się do reszty.
- Błogosławieństwo mego pana pozwala mi zmienić postać. Mógłbym zmienić się w Zinchera i po prostu wejść do środka pytając, czy zrobił co mu zlecono... - wycedził konspiracyjnym szeptem. - Jednak są dwa problemy - popatrzył na nich lekko zniechęconym wzrokiem - Zincher mógł już tu być i mój występ mógłby przez to wydać się nienaturalny... I drugi problem, jeśli nie są głupi spodziewają się, że Saul natychmiast wyśle kogoś za jego pracownikiem, który zniknął z wielką sumą i ten ktoś przyjdzie szukać właśnie tu. Jedyne co więc może na nas tu czekać to pułapka, bądź zasadzka. Nim zmienię postać chciałbym więc, by ktoś po cichu upewnił się, iż w środku czeka Lymas, a nie mała armia bądź zapadnia z kolcami...

Po przemówieniu sam siebie sklął w myślach, znowu miał zamiar się niepotrzebnie narażać dla tak naprawdę nikłych korzyści. Może lepiej było się po prostu zamknąć i poczekać aż reszta zaryzykuje? A może to po prostu jego starczy zrzędliwy umysł mówił mu, że jeśli coś ma być zrobione poprawnie, to musi mieć w tym znaczny udział? Miał tylko nadzieję, że ta geriatryczna pewność siebie nie doprowadzi go do śmierci, uczynił o wiele za mało, by wypełnić misję dla Asmodeusa, a wcale nie miał zamiaru zasilić po zgonie bezkształtnych mas przeklętych dusz, pisane mu było zostać kimś znacznie potężniejszym!
 
Tadeus jest offline  
Stary 04-11-2012, 19:19   #139
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Dhampir zdecydował nieco zwolnić tempo. W ostatnich dniach miał aż nadto wrażeń, rajd w klasztorze i bliskie spotkania z sukubem dnia następnego a zaraz potem leczące czary kapłana, miały specyficzny wpływ na Dona. Na wierzchu trzymał się jakoś, ale w środku wszystko było wywrócone do góry nogami. Musiał wziąć na wstrzymanie i znał doskonały na to sposób. Z sakiewki Priscilli zostało 200 sztuk złota, dobrze że chociaż tyle, nie miał zamiaru mieć do nikogo zbyt wielkich pretensji, przynajmniej czuł się swoim starym sobą. Skorzystał z dnia wolnego, czekały go zakupy, towarzyszył Jasperowi w spieniężaniu łupów.

Nieduża drewniana skrzynia zawierała wszystko czego potrzebował w tym momencie. Igły, noże, nici, kordonki i wszystko co było potrzebne do tego, by zamienić wygarbowaną skórę w coś pożytecznego. Obok niego leżał też zapasik skór, który miał pójść na fanty dla kasyna. Nie do końca miał ochotę na dzielenie się z przybytkiem, ale efekty zdawały się tego warte, na dodatek pozwoliłoby mu to uspokoić nieco myśli. Jego nadzieje na spokojny dzień strzaskał Dojan, gdy wręczył mu notatkę, po tych blisko dziesięciu latach w Riddleport dhampir uznawał brak wiedzy o Rozpruwaczu z Jabola niemalże za ignorancję, chociaż może była to tylko regionalna atrakcja. Trzy dni i stos skórek później miał już wszystko poukładane w głowie, na rękach nosił obecnie śliczne rękawiczki z wężowej skóry własnej roboty. Z sukubem miał zamiar dać sobie spokój, co do notatki Rozpruwacza miał plan, ale nie palił się z jego wykonaniem, mógł poczekać. Ruszył na poranną odprawę do Saula.

Nowiny faktycznie były dość smutne. Przynajmniej dla krasnoluda, dla właściciela kasyna i reszty były pocieszające o tyle że nikt ich nie zdzielił w głowę. Zastanowił się nieco nad tym co przed chwilą usłyszał.
- Mimo że masz solidny skarbiec, puściłeś Larura nocą z 500set sztukami złota, które miał dostarczyć rano? Jeśli nawet je dostarczył, to Lymas może się wykpić i powiedzieć że ciągle czeka na ratę, zwłaszcza jeśli pracuje dla Zinchera. Jeśli nawet nie jest dobrze opłacony, to mógłby pójść na taki układ, byłby do przodu o jedną sporą ratę tak czy siak. Możemy go sprawdzić, ale ta sprawa śmierdzi, jak już go znajdziemy i ustalimy co się stało, z następną taką ratą lepiej wyślij kogoś poza brodaczem. - ostatnim słowom starał się nadać lekki ton, by nieco podnieść nastroje obsługi, osobiście jednak zakładał najgorsze. Krasnoluda w formie karmy dla ryb i złoto w kieszenie Lymasa bądź Zinchera.

Ruszył wraz z resztą w kierunku ulicy Szczurzej, całkowicie zasługiwała na swoją nazwę, było to jedno z tych miejsc, gdzie szczury polowały na koty. Wyłącznie nocą jedynie dlatego że zdążyły nabrać manier. Przystanęli przed kamieniczką, wyglądając dość malowniczo. Don nacisnął głębiej swój kapelusz i przyjrzał się okolicy, jednocześnie słuchając Tadeusa.
- Zincher nie pokazałby się tu raczej osobiście, tak samo jak Saul nie przynosił tu złota sam. Tylko umówione spotkania, więc może go w ogóle nie być w biurze. Proponuję wejście tyłem. Który ma obrotny język w gębie? Jak ja zagadam do tej pijawy to zatrzaśnie mi drzwi na nosie szybciej niż powiecie "sól". - prawie wyszło mu wypowiedzenie na głos cudzysłowów.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 05-11-2012, 00:44   #140
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
- A obstawa z pięciu strażników byłaby lepsza? Już ktoś by pomyślał, że coś ważnego niosą. Bardziej by to go naraziło. A Larur zawsze potrafił o siebie zadbać, ufałem mu... - Saul przegryzł usta z irytacji.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 05-11-2012 o 19:57.
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172