Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2012, 08:42   #15
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Gościniec zalany był czarnymi barwami, osmalonymi pyskami i wszechobecnym odorem wdzierającym się przez nozdrza aż po skórę. Śmierdzało końskim łajnem kończącym pod okutymi żelazem podkowami stępujących koni. Joltyn jechał wolno pchany do przodu przez ciężkiego czarnego ogiera, który niechętnie kiwał swoim spuszonym czarnym łbem w rytm bitych kroków. W oczach znajdujących się na trakcie chłopów widać było przerażenie rysujące się na wychudzonych kościach policzkowych. Rebelia przeciwko Imperium niosła za sobą cierpienie i ból malujący się bliznami na pokiereszowanych twarzach zbójów. Słońce przedzierało się penetrując liście wysokiego drzewa i lądując na jego zalanych potem policzkach. Wyschnięta, zmarszczona skóra i podkrążone oczy spowodowane wspomnieniami wczorajszego dnia wdzierały się niczym miedziane gwoździe dogłebnie do czaszki. Chcąc zdarzyć przed zmorkiem ponaglił konia lekkim uderzeniem łydek schowanych w skórzanych cholewach. Uglę przynósł mu łyk weselnej gorzałki, którą znalazł w piwniczce chłopa znad rzeki. Rozgrzało mu czerep jeszcze bardziej, co sprawiło, że zachwiał się w końskim siodle. Był piekielne ztrudzony robotą, którą wczoraj wykonał, torturowanie tego opentanego miłością oszołoma przyniosło mu nadzwyczajny trud. Płakał, mdlał, modlił się, mdlał, błagał, mdlał. I tak w koło. Być może nic nie wiedzał, a jedynie chciał ukryć prawdę dla własnej korzyści. Przyszło mu za to zapłacić najwyższą cenę. We worze przewiązanym powrozem do siodła leżała gołwa z oczu wyłupiona. Ścięta między drugim a trzecim kręgiem szyjnym zachowana na szczęście, jak mawiał mistrz ponoć Ci, co nie wygadają ni słowa są święci, a takiego warto mieć przy boku.

Stępował po szlaku na rączym rumaku odzianym w ceremoniany kropierz przyglądądając się przy tym stopniowo ciemniejącej zieleni w odcieniach zachodzącego Słońca. Preferował samotność, gardzące spojrzenia na poszyty szwami ryj przyprawiały go o złość. Wygiętę w dziwnych minach pyski, w których dryfowały najróżniejsze emocje i choć przerażenie często wychodziło na wierzch coś jendak jego zakłócało spokój. Zbliżała się noc. Opustoszały gościniec zostawił Joltyna w zadumaniu, kiedy to posłuszny wierzchowiec stawiał kolejne kroki...



***

Deszcz uderzał niemiłosiernie studząc jego burzliwi nastrój. Gdzieś na horyzoncie pojawił się zarys palisady oraz bramy prowadzącej do majątku. Uradowała go idea ciepłego posiłku, badź też wygodnego łoża. Cały dzień w siodle dał mu się we znaki, a w szczególnści ostatni kawałek, kiedy to przedzierał się przez gęstniejący bór, który wyznaczała mała, zalna błotem ścieżka prowadząca do posiadłości.

- Stać! – wrzasnął wąsaty strażnik splunąwszy przyjezdnemu pod kopyta jego wierzchowca – Czego tu szukacie?

Skryty w cieniu jeździec początkowo nie odpowiadał, jakby żując swe słowa, po czym spojrzał na strażnika z góry i rzekł.

-Nie przybyłem katować. - I choć zamysł wypróbowania ogromnego ostrza do posiekania ich włóczni na szczapy wędrował mu po głowie, jednak wykonanie tak lekceważącego zamachu mógłoby skończyć się niechybną śmiercią. Bardziej skutecznym rozwiązaniem byłoby machnięcie mieczem niczym cepem na gardziel, tak, aby rozprute aorty podobnych do siebie wzrostem tarczowników trysneły lepką cieczą. Aby nadać poteżną siłę wielkiem mieczu musiałby nadać prawidłową rotacje z przykurczonych kolan, trzymając prawą dłoń na tylnej części rękojeści, zaś lewą, za pomocą której zręcznie manewrując nadgarstkiem miał zamiar wykreować tempo i zarys cięcia w zabójczy sposób. By sieknąć czterech z półobrotu celując w cztery punkty jednocześnie, wymagało użycia całej siły i katowskiej precyzji, której nauczył się w cechu. Gdyby udało mu się jakoś obniżyć tarcze maruderów miałby znacznie więcej możliwośći. Strach był najskuteczniejszą bronią towrzyszącą katowi. - Waście o chłopie znad rzeki słyszeli? Bestia mu flaki rozpruła nad rzeką, koszmarny widok. Lewa reką wyrwana z barku, prawa zczeroniona od ognia, nogi posiekane wedle lini zostały nabite na wbite obok drewniane pale, a na klatce piersowej znalezionej nieopodal w krzakach wyryte niby litery "Posag Kurwa". Szkoda chłopa. Niechaj, no jeśli łaska, który po imić panicza zajdzie, nie przybyłem na majątek panien chędorzyć, potowora trza mi ze skarbow złupić. - odrzekł, a spod czarnego kaptura zaświeciły puste ślepia komponujące się cierniowym uśmiechem na pokiereszowym ryju.
 
Libertine jest offline