Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2012, 15:18   #63
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Terlnis
Washington trzymał mocno, coraz mocniej. Terlnis szarpał się, ale na niewiele się to zdało. Wręcz przeciwnie, każdy jego ruch sprawiał, że napastnik coraz więcej zyskiwał i coraz pewniej trzymał jego nogę. Woda w której byli zanurzeni tylko jeszcze bardziej utrudniała poruszanie się i walkę.
Washington dział pewnie i metodycznie. Terlnis nie miał szans przeciwstawić się jego jego sile.
Ból w nodze był nie do wytrzymania.
Kolejne szarpnięcie sprawiło, że chłopak upadł. Runął jak długi w wodę. Napastnik tylko na to czekał. Rzucił się do szyi Terlnisa niczym dzikie zwierzę. Bojowy okrzyk, jaki wydobył się z jego ust niósł się echem po jeziorze.
Wielkie dłonie Washingtona zacisnęły się na szyi nastolatka. Mężczyzna zaczął go dusić i zanurzać mu głowę w wodzie. Śmierć zajrzała Terlnisowi prosto w oczy i był to widok przerażający.


Luther „GoGo” Cottonfield
Pierwszy szok minął dość szybko. Luther widział w swoim krótkim życiu wiele i potrafił radzić sobie w ekstremalnych sytuacjach. To, co prawda była naprawdę popierdolona i przypominała mu sceny z horrorów klasy “B”, ale w sumie niewiele to zmieniało.
Co za różnica, czy członek wrogiego gangu, wściekły policjant, czy szalona laska, chce cię zabić. Liczy się tylko chęć i umiejętność przeżycia.
Luther zdziwił się swoją siłą, ale zdał sobie szybko sprawę, że to może być jego karta przetargowa w walce o życie.
Zamierzał po raz kolejny zaatakować obłąkaną dziewczyną. Nie chciał jednak jej zabić. Mimo dramatyzmu sytuacji, morderstwo było ostatnią rzeczą jaką chciał mieć na swoim koncie.
Wymierzył więc kolejny cios wiosłem prosto w wyciągnięte ręce. Gdy dziewczyna zawyła z bólu, wyprowadził drugie uderzenie w nogi. Usłyszał trzask łamiącej się gości i po chwili nastolatka upadła na ziemię. Wyjąc z bólu dziewczyna, odwróciła głowę w stronę Luthera. Chłopak ujrzał w jej oczach nie zmierzony ból i smutek.

Wyglądało to tak, jakby wraz z pojawienie się bólu szaleństwo, które ją ogarnęło zniknęło.
Chłopak poczuł w sercu dziwny niepokój.
Nie miał jednak on czasu analizować swoich uczuć. Za plecami usłyszał przerażające charczenie Terlnisa, którego dusił pan Washingtona.
Chłopak ruszył biegiem w tamtą stronę, ale za nim zdołał zadać cios opiekunowi obozu było już za późno. Terlnis przestał się ruszać. Jego ręce unosiły się swobodnie na powierzchni wody.
Mimo to Luther wyprowadził cios i uderzył Washingtona w skroń. Mężczyzna porażony siłą ciosu, poleciał na lewą stronę wzbudzając fontannę wody.

Kathy Brown
Kathy stała, jak zahipnotyzowana. Lśniące oczy siedzącego na przeciwko chłopaka, kompletnie ją obezwładniły. Nie miała siły się ruszyć. Jej mózg wręcz krzykał:
RUSZ SIĘ!
Ciało jednak pozostawało nie ruchome. Nie drgnął ani jeden mięsień. Kathy była przerażona, ale z jej ust nie wydobył się choćby najmniejszy dźwięk.
Nawet gdy chłopak rzucił się na nią, milczała. Wpatrywała się tylko wielkimi oczami w napastnika, który obalił ją na ziemię i zaczął okładać pięściami.
Kolejne ciosy spadały na jej głowę. Raz za razem, pięści chłopaka rozbijały jej twarz. Poczuła krew i trzask pękającej kości w nosie. Dopiero wtedy krzyknęła, a wraz z nią krzyknęli inni.
Pisk i wrzask zagłuszył agonalne jęki Kathy Brown.

Carter
Carter był wycieńczony. Szarpanina z panem Newmanem mocno dała mu w kość. Na dodatek szalony staruszek zmiażdżył mu krtań. Cud, że jeszcze żył. Każdy oddech sprawiał mu ból.
A teraz jeszcze to...
Terry patrzyła na niego obłąkanym wzrokiem, ściskając w dłoniach sękaty kij.
Carter wierzył, że dziewczyna nie oszalała, nie dała się opętać tej chorej indiańskiej muzyce. Wierzył i miał nadzieję.
Podszedł ostrożnie do dziewczyny i błyskawicznym ruchem wyszarpał jej z rąk kij.
O dziwo Terry nawet nie drgnęła. Dalej tylko wpatrywała się tępym w wzrokiem w swego chłopaka.
Carter chciał coś powiedzieć, ale nie był w stanie. Rzucił się biegiem w kierunku domków.
Wdrapał się ostatkiem sił na dach jednego z nich i czekał.
Czekał i obserwował. Terry nadal stała w tym samym miejscu. Nie drgnęła ani o milimetr. Carter nie chciał nawet myśleć, co też dzieje się w tej chwili w jej głowie.

Magdalene „Maddie” Colt
Maddie miała stracha. Niby nadała sygnał mayday. Niby ktoś go odebrał. Jednak świadomość, że nie został on potraktowany zbyt poważnie ciążyła dziewczynie niczym kamień. Może i by powtórzyła wezwanie, ale pod drzwiami domku pojawił się spaślak z siekierą.
Dziewczyna nie zwlekała i czym prędzej wyszła z domku przez okno. Chwilę tylko zastanawiała się, gdzie ma teraz iść. Dach wydał się jej najodpowiedniejszym i najbezpieczniejszym miejscem w tej chwili. Wdrapała się na dach ostatkiem sił. Złamana ręka pulsowała nieznośnym bólem. Maddie położyła się na plecach i obserwowała okolicę. Na sąsiednim dachu zauważyła inną dziewczynę. To była... Tak to była ta panienka z bogatego domu, Roxie Heart. Nigdzie jednak nie było widać autobusu.
Co ona robi?
Ta wariatka schodzi z dachu. Czy nie wie, że w pobliżu jest ten świr?

Roxie Heart
Roxie odczekała, aż morderca z siekierą oddali się z zasięgu jej wzroku i wtedy ześlizgnęła się z dachu. Na ziemi nie czuła się jednak już tak pewnie. Mimo, że Billa nie widziała, to sama świadomość, że jest w pobliżu mocno ją paraliżowała. Rozglądając się czujnie podeszła do okna i zaczęła wdrapywać się do środka. Dopiero będąc w środku zastanowiła się jak wydostanie rower na zewnątrz. Przez okno na pewno się nie zmieści, a drzwi do składziku były zamknięte.

WSZYSCY
Nagle zapanowała kompletna cisza.
Nieustanne bicie w bębny i indiańskie zawodzenie zniknęły, jak ucięte nożem.
Cisza, jednak która nastała była równie niepokojąca. A może nawet bardziej niepokojąca niż poprzedni zgiełk, gdyż nie wiadomo było czego się po niej spodziewać.
Czy to już koniec tej koszmarnej nocy, czy może rozpoczyna się jej dopiero kolejny rozdział?
Nikt tego nie wiedział.
Teraz, gdy wszystko umilkło i gdzieś zniknęło szaleństwo, które opanowała obóz ciężko było podjąć decyzję, co dalej robić.
Gdy nad głowami wisiała im siekiera mordercy działali instynktownie. A teraz niepewność krępowała ich ruchy.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 04-11-2012 o 15:20.
Pinhead jest offline