Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2012, 21:01   #67
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 20:04, czwartek, 3 wrzesień 2048
New York City
5 dni do wyborów, 30,5 godziny do wyczerpania się akumulatora



Grand Cental


Wyszli przez automatyczne, rozsuwane drzwi, kierujące prosto na spory parking dla taksówek, które podjeżdżały i odjeżdżały nieregularnie, ale często. Jeden z mężczyzn prowadził, ich cel już był tylko kilkanaście kroków przed nimi. Suarez szedł w środku, rozglądając się i okazując o wiele więcej zdenerwowania niż obaj ochroniarze razem wzięci. Drzwi nie zdążyły się zasunąć, gdy znalazła się w nich także Jack, podążająca za celem, trzymając dystans i przynajmniej jednego człowieka między sobą a nimi.
Drzwi limuzyny otworzyły się. I wtedy się zaczęło.
Remo dał znak dziewczynie, która ruszyła przed siebie i cisnęła przez szybę jednym ze swoich domowych wyrobów. Ruszył się też Walters i obaj “menele” nagle mocno ożyli. Dwa ciche, ginące w odgłosach ulicy dźwięki, przypominające rozbijające się o podłogę kubki z fajansu, a potem głośniejszy syk, były jak sygnał do ataku. Dym błyskawicznie otaczał limuzynę, a ten przed kamerą buchnął od razu wysokim kłębem, unoszącym się z wiatrem.

Ed i Kye runęli na przeciwników, a ten pierwszy jeszcze cisnął flashbanga, prosto w otwarte już drzwi. Znany od prawie stu lat granat wybuchał niezwykle gwałtownie, atakując oczy i uszy, które przestawały funkcjonować na kilka celnych sekund. Biała plama i głośny pisk uniemożliwiały wszelką komunikację. Byłoby poszło bez najmniejszego problemu, ale ochroniarze postanowili pokazać, że są kompetentnymi profesjonalistami. Jeden z nich dostrzegł kątem oka podejrzany ruch, błyskawicznie unosząc prawą rękę, dokładnie wtedy, gdy granat opuszczał dłoń Waltersa, przygotowującego się już do uderzenia na Suareza. Pocisk, cichy jak śmierć, wyleciał zupełnie niewidoczny i tylko po nagłym bólu lewego przedramienia członek Aniołów poznał, że w niego strzelano. Tamten odwrócił wzrok i wybuch nie był dla niego bardziej odczuwalny niż dla samego rzucającego. Uszy zabolały i głowę wypełnił pisk, posługiwanie się głosem straciło wszelkie znaczenie. Ale przecież nie musieli. Ed szybko zmienił cel, siłą pędu wpadając na ochroniarza i przewracając go i siebie jednocześnie, gdy tamten pociągnął go za sobą.

Drugi “garniak” nie miał już tyle szczęścia, podobnie jak Suarez. Flashbang wybuchł im w oczy, zmuszając tego ostatniego do krzyku. To on, podobnie jak głośny wybuch, ściągnął uwagę przechodniów i taksówkarzy, tyle, że to przecież nie była ich sprawa. Kilku ludzi odskoczyło, kilku innych złapało się za uszy i wrzeszczało o pomoc i policję. Remo także ich nie słyszał, ogłuszony tak samo jak wszyscy w zasięgu, za to jego zadanie było prostsze. Sprawnie ominął klęczącego, próbującego jak najszybciej dojść do siebie, otoczonego już dymem ochroniarza i uderzył z całej siły, trafiając Corbina w bok głowy i posyłając na limuzynę. Jednocześnie niczym zawodowy złodziej, siłą pędu wpadając mężczyznę, odciął torbę trzymanym w drugiej ręce nożem, wyrywając ją z całą siłą i bez zbędnej zwłoki rzucając się w drugą stronę.
Walters miał przez chwilę większy kłopot, dopóki kopniak idącego z pomocą Remo nie oderwał od niego ochroniarza. Wtedy Ed wstał w jednej chwili, przejmując paczkę od hakera i zwiewając w swoją stronę. To on też pierwszy oderwał się od miejsca akcji, biegnąc i nie odwracając się za siebie.
Murzyn miał większe problemy. Mimo, że kopnięty, “garniak” podciął go, powalając na ziemię bez większego problemu. Jego ręka znów się unosiła... aż oberwał po raz kolejny, przez działającą bardziej już na wyczucie Evans, która precyzyjnym, wyraźnie wyćwiczonym ruchem, posłała faceta na ziemię. Nie udało się jej go ogłuszyć, ale to wystarczyło.
Oboje z Remo zaraz potem wpadli na tylne siedzenie Mustanga, który podjechał we wskazane miejsce.
Zasłona dymna uniemożliwiała chwilowe rozeznanie się w sytuacji.


Safe Haven

Przez dłuższy czas nic się nie działo. Felipa pracowała więc jak zwykła kelnerka, co i raz biegając do klientów, starając się przy tym jak najczęściej bywać przy windzie dla vipów, ale nie kombinowała już nic więcej i nie próbowała się narażać. Wpadka przed czasem byłaby nie tylko bolesna, ale i kompromitująca dla niej samej. Nawet Beckett zachowywał się spokojnie i profesjonalnie, nawet jeśli wykorzystywał ją nieco częściej niż musiał. Zignorowanie go nie wchodziło w rachubę, dlatego bywała przy jego stoliku, w zamian dostając zarówno informację o tym, że pozostali podążyli za Suarezem, jak także o tym, że przekąska mogłaby być nieco bardziej świeża.

Wyszedł w międzyczasie jeszcze dwa razy i chyba zbierał się do kolejnego, gdy znajdująca się akurat w głównej sali, obsługująca innego klienta Felipa, dostrzegła kątem oka jakieś poruszenie na zapleczu. Mignęła jej znajoma już azjatka, ale zanim zdążyła zrobić coś więcej czy chociażby skończyć rozliczać zdziwioną jej zachowaniem parkę przy stoliku, rozległ się głos z głośników.
- Proszę państwa, bardzo przepraszamy za niedogodności, ale niestety musimy prosić o pozostanie w lokalu jeszcze przez najbliższe minuty. W zamian oferujemy drink na koszt Safe Haven.
Działali tu błyskawicznie. Ochroniarze przesunęli się w stronę drzwi, niewątpliwie teraz zablokowanych. Mówili coś do siebie przez wewnętrzne komunikatory, ale Felipa nie miała pojęcia co. Miała wrażenie, że patrzą na nią.
To był bezpieczny lokal. Jeśli ktoś uznał, że tu był przeciek, była jedną z pierwszych podejrzanych. Uwagę znów zwrócił jej głos mężczyzny przy stoliku.
- Halo, słyszy mnie pani? Skoro już nie możemy wyjść, to niech pani przyniesie dwie margarity.


Grand Cental

Mustang wystartował z piskiem opon, odjeżdżając jako pierwszy spod Grand Central, ledwie może z dziesięć sekund od wybuchu granatów. Ann zakręciła i wypadła na ulicę, ignorując dźwięk klaksonów, który nagle rozbrzmiał z tyłu. Poza tym nie miała powodów szarżować, ograniczenia prędkości były mierzone skrupulatnie, a czarna limuzyna nie ruszyła za nimi, chociaż widzieli jak rusza z miejsca kilka chwil później, kierując się jednakże w drugim kierunku. Walters musiał sobie radzić sam, Ann postanowiła więc nie wyróżniać się z tłumu innych uczestników ruchu.

Ed nie miał takiego komfortu. Od początku biegł ile miał sił w nogach, sprawnie wymijając ludzi, lub zwyczajnie odpychając ich na bok. Odwrócił się raz, zauważając, jak z chmury dymu wypada ochroniarz, który jednak nie dojrzał uciekiniera, za to dopadł do jednego z przechodniów, o coś pytając. Wyciągnięta w stronę gangstera dłoń mówiła wszystko. Tamten ruszył biegiem, odjechał już Mustang Remo, a i limuzyna właśnie wynurzała się z szarych obłoków zasłony dymnej, kierując się także w jego stronę. Walters był już jednakże na rogu, skręcając w stronę motocykla i wskakując na niego. Nieporęcznej torby nie można już było zarzucić na ramię po tym, jak haker przeciął pasek, ale nie przeszkadzała tak bardzo, ważąc coś koło pięciu kilogramów. Odpalił i ruszył, dostrzegając jak ścigający go facet wypada zza roku, unosząc rękę.

Oddalając się, zobaczył tylko kawałek tylnego błotnika, oderwany siłą pocisku. Chwilę później musiał skupić się na drodze, bowiem czarny wóz tamtych nie chciał odpuścić, mimo, że nie miał wielkich szans. Ed pchał się tam gdzie najciaśniej, prując nawet po chodnikach, gdy było trzeba. Niewątpliwie mogli nagrać jego motor, ale jego samego nie dali rady dorwać, utykając w niewielkim korku ledwie dwie przecznice dalej. Zraniona ręka pulsowała i krwawiła, kula przeorała ją od góry, nie naruszając jednak kości ani chyba nic istotnego. W zamian za to, miał zagubioną przesyłkę Corp-Techu, a pościg został gdzieś z tyłu.

Teraz należało tylko zdecydować co dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 04-11-2012 o 21:29.
Sekal jest offline