Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2012, 12:08   #3
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Zdarzyło się pewnego razu, że mag na swym koniu gnał. Ironią tego stwierdzenia, było to, że obecnie mag nie miał ani konia, ani miecza, ani nawet grosza na jadło i nocleg. Cóż będzie musiał improwizować, w ostateczności może rozbić obóz za obozem i zjeść część racji, które miał na drogę.

Zbliżał się do niewielkiej mieściny Galenhend gdzie zamierzał nocować przed dalszą drogą. Uznał, że najlepszym pomysłem będzie odwiedzenie karczmy i popytanie o pracę, dla kogoś jego pokroju. Będąc niedaleko wioski, przystanął i obejrzał krytycznie długą kij na której się wspierał, po chwili jakby podjął decyzję schował kij do sakiewki mocowanej u pasa, a wyjął z niej stylową laskę, z stalową głownią rzeźbiona w głowę wilka. Założył także na palec sygnet z herbem rodowym, Srebrne oko na srebrnej kamieniu.



Po skończeniu przygotowań, wszedł powolnym krokiem pomiędzy zabudowania, zaraz też ruszył w kierunku karczmy. Prawa noga ciągnęła się lekko za nim, co przykuło uwagę nie tylko karczmarza, ale innych gości.
Wszak nie często widzi się prawie dwu metrowego elfa, odzianego jak jeden z możnych, kiedy kuśtykając, bez miecza, bez bagażu, wchodzi do karczmy, siada w kącie i prosi o kubek wody, aby mógł się posilić przed dalszą drogą.

Hess był niecodzienny, ciało miał atletyczne, był można powiedzieć postawy posągowej, sam wiedział, że zawdzięcza to ćwiczeniom szermierki, no i po trochu swemu elfiemu pochodzeniu. Twarz pociągła, o ostrych, wręcz gniewnych rysach. Wyglądał na kogoś przywykłego do wydawania rozkazów, a nawet do tego, że rozkazy są wykonywane, a nie tylko wydawane.


Siła i władczość można powiedzieć rzucały się w oczy w każdym jego geście, ale w oczach widać było zmęczenie, nie była to słabość, czy rezygnacja, ale raczej coś co widzi się u rannego rumaka bojowego, kiedy po zwycięskiej szarży, łamie nogi, na śliskim gruncie. Nadal jest potężny, nadal chce walczyć, ale widać w jego oczach, to że właściwie to wie, że jest tylko jeden koniec. Że za niedługo umrze, ale to już dla niego bez znaczenia, zrobił co było do zrobienia.


Hess siedział spokojnie w kącie gospody, obserwował gości i podróżnych. Nie liczył na ciepły posiłek, ale na pytania gości o jego cel i stan, opowiedział ciekawą, i nie do końca kłamliwą historię o rabusiach na szlaku. Sprzyjało mu szczęście, bo najwyraźniej gdzieś w okolicy słyszeli o bandytach, więc zyskał przynajmniej posiłek, nie musząc za niego płacić.
Teraz wszak zbliżała się pora, kiedy należało opuścić karczmę, i znaleźć miejsce na nocleg. Jednak zanim ta chwila nadeszła, usłyszał starca oferującego pracę i pierwszego ochotnika.

Wstał i podpierając się na lasce zbliżył do starca.
- Nazywam się Theodor Hess, jeśli przyjmiesz moją osobę w kompanię, służę wiedzą i wszelkim innym talentem. Zapraszam do stołu, bo chciałbym zadać kilka pytań, bez których poszukiwania nie mają sensu. - Po czym odwrócił się i ruszył w stronę
 
deMaus jest offline