Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2012, 18:59   #10
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Nie trza było lotności umysłu wybitnej aby wywnioskować, że Blue pasowała do reszty towarzystwa jako bażant do garnca śledzi.
Wkoło siepacze o mordach zakazanych. Tamten szkaradny, ten gorzałą wonie, a tamten – o matko – tako stary jakby na schadzkę mógł już tylko Kostuchę zwabić.
A z Blue była krasawica jak się patrzy. W wieku co prawda kłopotliwym, kiedy to jeszcze z kobiecości własnej sprawy sobie nie zdaje ale już w prostokątnym dekolcie wabią pączki piersi i przez gorset podkreślona talia o łukach klepsydry.
Powierzchowność wyborowa okraszona wdziękiem dziewczęcym, delikatnością wrodzoną i temperamentem skromnym, co to często każe oczy ku dołowi zwracać a policzki rumieńcem pokrywa niemal bez przyczyny.
Przechadzała się po promie często, głównie żeby nóżki rozprostować a i widoki zdawała się podziwiać i tedy halki jej rozłożystej sukni szeleściły łagodnie w rytm rzecznego szumu.
Istotnie nie pasowała ani do tego miejsca ani ludzi, trochę jak kwiat, który, wbrew przyrodzie, dziko wyrósł na szarym kamienistym ugorze i po oczach razi.
Ostoja niewinności w tym kraju dzikim, ze skrupułów i moralności wypranym. Niektórzy mogliby uznać, że swoją obecnością los sam kusi. Może i prawda to była dlatego w jej pobliżu kręcił się mężczyzna wysoki i żylasty, którego wołała hrabią. Znać było, że to ochroniarz jej tudzież opiekun.

Dziwne były słowa mężczyzny a jeszcze dziwniejszy rzucony im pełny mieszek. Na złoto się naraz wszyscy rzucili jak psy wygłodzone na kości. Jeden z nich, ten co łuk dobył zagarnął monet kilka podeszwą buta i zwrócił się do Blue aby podniosła i na ich dwoje dole rozdzieliła.
Niewiele myśląc, za to przykładnie się rumieniąc, dziewczę opadło na klęczki i posłuchało. Połowę pieniądza oddała nieznajomemu, na drugą połowę ułożoną na drobnej rączce w równy stosik wpatrywała się dziwnie, jakby nie wiedziała co ma z owym podarkiem począć.
- Dziękuję panie, ja... na szczytny cel przeznaczę. Sieroty może...

Na dalsze słowa ażeby opata ostrzec co się święci rzekła tylko:
- Nikt, panie, na pewno poważnie tego zlecenia nie traktuje. Miejmy wiarę w ludzki pomyślunek. No i sumienie rzecz jasna.
Z wahaniem uniosła na niego oczęta w kolorze sasanek.
- Imię me Bluella, panie. Choć w zupełności wystarczy Blue. Tako mnie matula i tatko wołali – uśmiech jej z pewnością był szczery choć pewnie ciut naiwny.

Potem pojawił się jegomość w habicie i Bluella dygnęła z szacunkiem.
- Dziękujemy mości mnichu za błogosławieństwo – zeszła na ubitą ziemię z zakłopotaniem patrząc na swój pękaty kufer. - Strudzeniśmy podróżą. Można o jakąś strawę i napitek prosić? I osławione Źródło oglądnąć pod okiem przewodnika? - ujęła mnicha pod ramię posyłając mu pruderyjny uśmiech.
Dyskretnie skinęła też na ochroniarza by wzrok przenieść z sugestią na kufer z osobistym bagażem.

 
liliel jest offline