Edward zakląłby, gdyby nie to, że bez dolnej szczęki trudno było cokolwiek powiedzieć. Z tego też powodu zamiast przekleństw na czym ten świat stoi jego złość objawiła się czerwonym płomieniem, który przez moment otoczył jego czaszkę i krawat.
To był znak, że właśnie wstąpiły w niego dwa poziomy Pyromanty!
Widząc przewagę Mariana postanowił uciec. Chciał dotrzeć do Suppa Marketu, a potem na jego tyły, by spróbować odpalić tira i uciec z miejsca walki. Gwardia miała ostrzelać Mariana, a potem brać nogi za pas.
Nie przejął się tym, że rolnik postanowił go spowolnić - nie było z czego i tak przecież poruszał się z szybkością człowieka! Za to postanowił odwdzięczyć się swoim najsilniejszym zaklęciem w chwili gdy będzie mógł zadać Marianowi najwięcej szkód - podejrzewał, że ten rzuci się za nim w pościg wraz ze swymi sługami... i wtedy bam!
Uciekając ile sił w martwych nogach roześmiał się złowieszczo, tyle że bez żuchwy brzmiało to dość dziwacznie. |