Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2012, 16:13   #441
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
z Harikawą i Armielem (w roli Upiornej Murzynki)

- Byłem w tej świątyni - mruknął Summers, podnosząc wreszcie głowę znad rozłożonych na wojskowej bluzie części karabinu.
Niechętnie by się do tego przyznał, ale widok Morijaby drażnił go coraz bardziej. Chore połączenie zmysłowych kobiecych kształtów i głowy potwora prócz stłumionego odrazą współczucia budziło przede wszystkim paskudne skojarzenia. Zwłaszcza teraz, kiedy całej uwagi nie pochłaniała już walka o życie, a myśli mogły dryfować swobodnie za horyzont pesymizmu. Poza tym szczęśliwie ocalałej broni naprawdę należało się solidne czyszczenia po morskiej kąpieli.
Dopiero wspomnienie przeprawy w jaskini skłoniło Luke’a, żeby zaryzykował powtórne spojrzenie na upiorną towarzyszkę i włączył się w końcu do rozmowy. Jakby przestraszony posępnym brzmieniem własnego głosu, dorzucił zaraz lekceważąco:
- Nic specjalnego... Ale musielibyśmy wrócić do tamtego bunkra.

- Więc wrócimy - Murzynka wstała pospiesznie. - Rozumiem, że mogę liczyć na nasz sojusz. Że mamy przymierze. Powinniśmy przespać się ze sobą, by przypieczętować ustalenia. Ale teraz, kiedy się zmieniłam, wystarczy mi wasze słowo. Mam je, biali panowie.

Macki na twarzy znów poruszyły się własnym życiem. Summers wzdrygnął się i posłał Tongue’owi szybkie, znaczące spojrzenie, ale broń poskładał bardzo sprawnie, w połowie zarzucając poszukiwania zapalniczki. Wydłubanemu z wymiętej i przemoczonej paczki, zmaltretowanemu nieludzko papierosowi i tak musiałby poświęcić zbyt wiele czasu.

- Może nawet - energicznie domknął zamek - spotkamy tam tego przeklętego żółtka.

Podjęli decyzję, nie było już o czym gadać. Co wcale nie znaczyło, że w razie jakichś wątpliwości nie zadbają po swojemu o to, żeby rzeczywiście okazała się w ostatecznym rozrachunku słuszna. Nadal było ich dwóch... I po parę argumentów jeszcze im zostało.

Japończyk tymczasem rozejrzał się po plaży, na którą ich wyrzuciło. Bunkier był z niej dość dobrze widoczny, choć znajdował się w oddali.
- Ruszamy, jak wrócę - zdecydował kapral i wstał od ogniska. Burczało mu w brzuchu, ale na to nie mógł nic poradzić. Za to mógł rozwiązać inny problem. Przezornie ukryty karabin leżał gdzieś na tej plaży. I jego odnalezienie mogło niewątpliwie wzmocnić możliwości Harikawy. No i z garandem w dłoniach czuł się lepiej.
Po chwili szukania rozpoznał oznaczenie na piasku. Miał jednak jeszcze trochę szczęścia w zapasie, skoro na tej dziwnej wyspie znaki, jakie zostawił, nie zostały zniszczone przez ostatnie wydarzenie. Chwila rozgrzebywania piasku i po chwili wydobył z niego owinięty szmatami karabin. Czule odwijał go z tkanin, uśmiechając się radośnie. Bez niego Harikawa czuł się na tej wyspie jak bez ręki.
 
Betterman jest offline